Rozdział 3
Rozdział 3
━━━
— Myślałam, że odbierzemy mój samochód od mechanika... — Przez jej piwne oczy przemknęła przelotna irytacja, gdy wpatrywała się w swoją najlepszą przyjaciółkę, która obecnie prowadziła.
— Pojedziemy po niego — Allison powiedziała z tylnego siedzenia. — Ale najpierw musimy porozmawiać ze Scottem.
— Jeśli mówisz o siniakach na rękach, nic nie znaczą — Wampirzyca prychnęła na swoim miejscu.
Nie wiedziała, kim była ta dziewczyna, która złapała je za ręce, ponieważ wyszła zaraz po incydencie z ptakiem. Tak naprawdę nie chciała się w to wtrącać.
— To wzór.
— To coś znaczy — Lydia westchnęła.
— Naprawdę myślisz, że Scott będzie wiedział, co to jest?
— Nie, ale może znać kogoś, kto wie.
— Skąd masz pewność, że to w ogóle coś znaczy?
Allison oblizała usta, przypominając sobie spojrzenie w oczach starszej dziewczyny.
— Ponieważ ta dziewczyna nie szukała tylko Scotta. To tak, jakby musiała go znaleźć, a to coś znaczy.
Emily wydęła wargi, potrząsając głową, gdy wyjrzała przez okno.
— Lepiej, żebyś miała rację — mruknęła.
─────
Stiles grzebał, nerwowo przeglądając szuflady. Przełknął ślinę, gdy znalazł pudełko prezerwatyw. Przypomniał sobie, że przyszedł na przyjęcie, by spróbować porozmawiać z Emily, podczas gdy Scott miał zamiar porozmawiać z Allison. Jednak miał okazję zrobić to z dziewczyną, którą znał od dzieciństwa.
Heather jego przyjaciółka z dzieciństwa, chciała stracić dziewictwo najbardziej ze wszystkich ludzi obecnych na imprezie.
Stiles także nie miał żadnego doświadczenia, więc byłoby to dla nich obu coś nowego. Ale kiedy trzymał pudełko w dłoni, poczuł nagłe poczucie winy. Nigdy nie chciał, aby jego pierwszy raz był bezsensownym seksem, jak miało to być z Heather. Chciał, żeby to było z kimś, kto go kochał, nieważne jak tandetnie to brzmiało. Nie chciał tego robić z przymusu.
Potem przypomniało mu się, jak Emily przespała się z Derekiem i poczuł, jak serce zaciska się na tę myśl.
Przygryzł wargę, wpatrując się w kwadratowy przedmiot, po czym odrzucił pudełko na bok i wyszedł z łazienki. Zaczął rozważać zalety i wady całej tej sprawy.
— Stiles?
Spojrzał z szeroko otwartymi oczami na Emily, która stała przed nim ze zmarszczonymi brwiami, trzymając w dłoni czerwony kubek.
— Emily?! — zawołał z zaskoczenia.
Jej oczy padły na przedmiot w jego dłoni. Stiles był na tyle zaskoczony, aby przesunąć go za plecy. Zobaczył coś, co uważał za przebłysk bólu, które przeszło przez jej spojrzenie.
— Co ty tutaj robisz?
— Allison i Lydia chciały pokazać coś Scottowi, a ja postanowiłam wejść do środka i napić się alkoholu — powiedziała, wciąż wpatrując się w przedmiot, który w końcu schował za plecami, zanim na niego spojrzała. — Czy to prezerwatywa? — Jej ton był wyprany z jakichkolwiek uczuć.
— Tak — przełknął ślinę, a jego policzki zarumieniły się, gdy chwycił kwadratowy przedmiot w dłoni. — Bo... Ja... Um...
— Nie musisz się tłumaczyć — powiedziała, bez żadnej emocji. — Rozumiem. Seks jest czymś naturalnym, a ty chcesz to zrobić z jakąś przypadkową laską, która też jest fajna.
— Heather nie jest jakąś przypadkową laską — powiedział obronnie — Dorastaliśmy razem i to nie to samo, jak ty przespałaś się z Derekiem. Mam na myśli, czy jesteście razem?
— Stiles, nie dbam o to, czy znasz dziewczynę, której zamierzasz oddać cnotę — postawiła kubek na stole — A jeśli chodzi o Dereka, naprawdę nie sądzę, żeby to była twoja sprawa — drwiła, krzyżując ręce na piersi. — Dlaczego się tym przejmujesz?
— Wiesz dlaczego — warknął, widząc, że coś przechodzi przez jej spojrzenie, ale nie chciał się wycofać. — Dlaczego miałabyś z nim spać?
— Bo chciałam — odpowiedziała, a jego twarz wykrzywiła się w bólu. Pokręciła głową i roześmiała się gorzko — Wiesz co, idę stąd — odwróciła się i zatrzymała — Nawiasem mówiąc, Stiles, naprawdę mam nadzieję, że nie żałujesz, że oddasz swoje dziewictwo dziewczynie, której nie kochasz. Bo wtedy będziesz uprawiał seks bez znaczenia jak Derek i ja. I z własnego doświadczenia, zawsze lepiej jest robić to z kimś, kto cię kocha — szepnęła cicho, zanim odeszła.
Stiles stał, analizując jej słowa. Wpatrywał się w prezerwatywę w swojej dłoni i przygryzł wnętrze policzka.
Czy naprawdę chciał stracić dziewictwo z dziewczyną, która najwyraźniej chciała go wykorzystać tylko raz?
Przygryzł wargę.
Nie.
Nie zrobi tego.
Mając to na uwadze, poszedł powiedzieć Heather, że nie zamierza się z nią przespać.
─────
Emily opadła na najbliższą ławkę w parku po opuszczeniu Stilesa.
Wyślizgnęła się z domu, mijając Lydię, Allison i Scotta, chcąc zostać sama. Wiedziała, że nie ma prawa zazdrościć, że Stiles jest z inną dziewczyną, zwłaszcza gdy sama to zrobiła z Derekiem. A także dlatego, że zmusiła Stilesa do zapomnienia, że powiedziała mu, że go kocha.
Przypomniała sobie, że nie mogła być z nim, bo to nie było bezpieczne.
Nie z ojcem w mieście.
Nie pozwoli, aby Stilesowi stała się krzywda z jej powodu.
Więc jeśli oznaczało to oglądanie go zadowolonego z kimś innym, to było w porządku. Nawet jeśli to niewyobrażalnie boli.
Jedyną rzeczą, która sprawiała jej najmniejszą radość, było przypomnienie o małym pocałunku, który dzielili, zanim go zmusiła do zapomnienia.
— Wiesz, że takie unikanie konsekwencji nie jest ładne?
Zesztywniała, czując, jakby oblała ją lodowata woda.
Ten głos.
Poczuła jak wściekłość napełnia jej żyły, gdy odwróciła głowę do siedzącej obok niej osoby o nonszalanckiej postawie.
Ten mroczny uśmieszek...
— Ty. — warknęła, a jej oczy zwęziły się na widok Williama Reeda.
— Ja. — uśmiechnął się ponuro i zobaczył, jak drżą jej palce. — Nawet o tym nie myśl, młoda damo — spojrzał do przodu z uśmiechem na ustach — Pomyślałem, że powinniśmy porozmawiać.
— Nie mamy o czym! — Emily warknęła ze złością, oddychając ciężko, nie mogąc go zaatakować. — Jeśli nie odejdziesz...
— To co? — spojrzał na nią, unosząc brew z rozbawieniem — Jestem naprawdę ciekawy, jak moja Emilya planuje to skończyć.
Jej szczęka zacisnęła się na dźwięk jej pełnego imienia wydobywającego się z jego ust.
— To się skończy tak, że spłoniesz i zostanie po tobie tylko popiół.
— Doprawdy? — Wciąż wyglądał na rozbawionego jej oczywistą nienawiścią do niego.
Wstał, pochylając się tak, by stali twarzą w twarz. Błysk wściekłości przeszedł jej przez oczy.
— Brzmi interesująco, ale oboje wiemy, że nie jesteś w stanie mnie zabić — zachichotał — Naprawdę dawno się nie widzieliśmy. Szczerze mówiąc, nie mogę powiedzieć, że nienawidzę tego, jak bardzo stałaś się wyzywająca lub jak bezwzględna byłaś w ciągu ostatniego stulecia. Zdecydowanie dobrze, że pozbyłem się tego śmiecia, w którym tak głupio się zakochałaś.
— Masz rację. To mnie zmieniło — powiedziała spokojnym głosem, który go zaskoczył. Nie takiej reakcji oczekiwał.
— Jeśli nie zamierzasz odejść, zrobię z tobą dokładnie to samo — wstała, a jej twarz nie wyrażała emocji — Ale wiedz jedno. To, że cię nie zaatakowałam, nie oznacza, że się ciebie boję. Zabiję cię. To obietnica, którą zamierzam dotrzymać — wyszeptała szorstko, po czym odwróciła się i odeszła.
Mężczyzna patrzył, jak odchodzi i wybuchnął śmiechem.
— Naprawdę się zmieniłaś — rozmyślał, wiedząc, że go słyszy — Ale oczywiście nie tak bardzo, ponieważ nadal wydaje się, że otaczasz się tymi, którzy są mniej warci od nas.
Poczuł satysfakcję, gdy usłyszał przyspieszone bicie jej serca i odwrócił się, kierując się z powrotem do czekającego na niego samochodu.
─────
Wrzaski frustracji uciekły z jej ust, gdy rzuciła i powaliła rzeczy na ziemię. Cały ten gniew, który trzymała w środku, odkąd wpadła na ojca, został uwolniony.
Łzy gniewu wypełniły jej oczy, oddech był ciężki, ale nie przestawała przewracać rzeczy na ziemię. Choć bardzo chciała wrócić i go zaatakować, wiedziała, że miał rację, gdy powiedział, że nie może wygrać w uczciwej walce.
Wkurzyło ją nie tylko wychowywanie jej przez Williama Reeda, ale także dlatego, że wiedział o ludziach, z którymi się otaczała.
Wiedział o Lydii. Wiedział o Allison i Dereku. Wiedział o Stilesie.
─────
Eli wszedł z Cecelią u jego boku i słyszał głośne trzaski dobiegające z salonu.
Oboje natychmiast wpadli do środka, by zobaczyć, jak Emily przewraca rzeczy na ziemię oślepiona gniewem, tak bardzo, że nie zauważyła żadnego z nich.
Szybko złapał brunetkę i zatrzymał ją.
— Emily! Przestań! — wrzasnął, nie pozwalając jej odejść, mimo że walczyła w jego ramionach, gdy przytulił ją mocno do piersi. Jej oczy wciąż były pełne łez frustracji.
— Nienawidzę go, Eli. Tak cholernie go nienawidzę — powiedziała niepewnie, czując wszystko na raz. Żal, złość, urazę i przede wszystkim nienawiść.
— Wiem. — mruknął, wiedząc, do kogo się odnosi. — Co się stało?
— Widziałam go dziś wieczorem. Znalazł mnie — wyznała, wciąż w jego ramionach, gdy jej oczy pozostały na kominku. — Chciałam go zabić, ale wiedziałam, że nie mogę go tak po prostu pokonać — czuła teraz tylko wyczerpanie — I wie o wszystkich, na których sobie pozwoliłam. Wiedziałam, że istnieje szansa, że on się dowie, ale miałam nadzieję, że...
— Mogę porozmawiać z Williamem. Może nie skrzywdzi nikogo z twoich przyjaciół, jeśli pójdziemy na kompromis.
Emily spięła się, gdy jej oczy spoczęły na kobiecie stojącej przy wejściu do salonu i spojrzała na nią gniewnie.
— Co do cholery robisz w moim domu? — zażądała z sykiem, kiedy odepchnęła Eli od siebie. — Myślałam, że kazałam ci trzymać się ode mnie z daleka!
Cece posłała Eli spojrzenie, po czym spojrzała na siostrzenicę ze smutnym wyrazem twarzy.
— Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale kiedy Eli mnie znalazł i powiedział o twoich planach zemsty, musiałam przyjechać — wyjaśniła cicho. — Emilya, nie mogę pozwolić ci iść tą drogą.
— Emily — poprawiła ją, wciąż wpatrując się w starszą kobietę czystej krwi — To, co robię, nie jest twoją sprawą. Jeśli myślisz, że jesteś tutaj i zmienisz moje zdanie, to się mylisz.
— Twoja matka nie chciałaby tego — Starsza kobieta powiedziała łagodnie — Zwłaszcza że chodzi o coś, co wydarzyło się tak dawno temu.
— To, że jesteś tchórzem, by pomścić swoją siostrę, nie oznacza, że ja ucieknę tak jak ty — Błysk satysfakcji przeszedł jej przez oczy, gdy zobaczyła jak starsza kobieta, która była jej ciotką, wzdrygnęła się. — A poza tym nie chodzi tylko o to, co się wydarzyło. Chodzi o wszystko, z czym musiałam sobie poradzić po tym, jak moja matka została zamordowana przez tego mężczyznę. Nie chcę pozwolić mu dłużej żyć i nadal powodować chaos w moim życiu — spojrzała ciotce w oczy. — Chcę, żebyś wyszła z mojego domu, ponieważ jeśli nie odejdziesz w ciągu następnych trzydziestu sekund, zabiję cię i już nie będzie miało znaczenia, że jesteś siostrą mojej mamy.
— Nie raz mówiłaś mi takie groźby, Emily i obie wiemy, że mnie nie skrzywdzisz — Cece nie chciała wierzyć, że jej siostrzenica kiedykolwiek ją skrzywdzi.
Ostatni raz, kiedy się widziały, ich rozmowa nie była najlepsza, ale zostawiły to w bardziej cywilizacyjnym tonie.
Nagle poczuła, że została uderzona o najbliższą ścianę i odkrztuszała krew, gdy znajomy krótki miecz został wbity w jej brzuch.
— E-Emily... — wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w swoją siostrzenicę.
— Nie obchodzi mnie, że jesteś moją rodziną. To nic dla mnie nie znaczy — powiedziała Emily niskim tonem, a jej oczy wypełniły się furią. — To, że nie zabiłam cię ostatnim razem, nie oznacza, że nie zrobię tego tym razem. Dam ci ostatnią szansę. Wyjdź.
Cece poczuła ulgę, jak miecz został wyciągnięty z jej brzucha, ale wciąż była słaba. Gdy kaszlała krwią, wiedziała, że resztę nocy będzie leczyć ranę.
— D-dobrze. Ale nie poddam się — szepnęła ochryple, gdy niechętnie opuściła dom, posyłając swojej siostrzenicy ostatnie spojrzenie.
Eli spojrzał na Emily z lekką ostrożnością i odrobiną irytacji.
— Nie musiałaś tego robić — mruczał i spiął się, kiedy spojrzała na niego gniewnie.
— Wyjdź.
— Co? — zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy rzeczywiście ją dobrze usłyszał.
— Chcę, żebyś wyszedł! — Jej głos podniósł się, a jej oczy zwęziły się. Ręce zacisnęły się w mocnym uścisku na rękojeści miecza.
— Emily... — Ostrożnie przyglądał się mieczowi.
Ów przedmiot był jedyną rzeczą, która mogła zabić czystokrwistego, tylko dlatego, że był spopielony popiołem z białego dębu. Były takowe tylko trzy na całym świecie.
— Wiem, że nie spodobała ci się myśl, że sprowadziłem twoją ciotkę, ale jest jedyną osobą, która może cię powstrzymać od zrobienia czegoś głupiego. Wcześniej nic nie mówiłem w tej sprawie, ale kiedy kilka miesięcy temu wysłał ci ten prezent, wiedziałem, że nie mogę pozwolić ci przez to przejść — powiedział niskim głosem — Nie zamierzam pozwolić ci odejść i dać się zabić w imię zemsty. Musisz odpuścić.
— Jak powiedziałam Ceceli, nie przeżyjesz, jeśli stąd nie wyjdziesz — warknęła ostro — Przeżyłam ostatnie stulecie, żyjąc tylko dla jednego celu i jest nim zabicie Williama Reeda. Nawet jeśli umrę w tym procesie, przynajmniej wiem, że umarłam, próbując. Nikt, a w szczególności ty, nie powstrzyma mnie przed spaleniem go, aż pozostanie po tym gnoju popiół.
Eli wpatrywał się w nią przez długą chwilę, zanim opadły mu ramiona.
— W porządku, odejdę. Nie zamierzam zostać i patrzeć, jak umierasz — mruknął, szybko wychodząc z domu i zatrzaskując drzwi.
Uścisk Emily na mieczu rozluźnił się i poczuła, jak złość znika.
Wyszła z salonu i udała się do swojego pokoju, gdzie ukryła miecz, po czym podeszła do kredensu. Otwierając go, sięgnęła do środka, a jej palce musnęły górną część szuflady i poczuła papierowe przedmioty, zanim wyciągnęła, to czego szukała.
Jej oczy chwilowo złagodniały, gdy jej serce ścisnęło się na widok mężczyzny na zdjęciu i jego znajomy uśmiech. Następnie spojrzała na kobietę, którą bardzo przypominała, w dodatku trzymała dziecko w ramionach.
Otoczyło ją melancholijne powietrze, wpatrując się w oba zdjęcia, żałując, że nie może cofnąć się w czasie i zapobiegać ich utracie. Tyle że wiedziała, że nie może.
Nie było czasu na żałowanie i myślenie ,,co jeśli". Dawno temu przestała być taką naiwną, słabą dziewczyną, która zawsze wypełniała polecenia ojca. Teraz miała szansę zabić go i nie zamierzała z tej szansy zaprzepaścić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro