Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Rozdział 3

━━━

— Myślałam, że odbierzemy mój samochód od mechanika... — Przez jej piwne oczy przemknęła przelotna irytacja, gdy wpatrywała się w swoją najlepszą przyjaciółkę, która obecnie prowadziła.

— Pojedziemy po niego — Allison powiedziała z tylnego siedzenia. — Ale najpierw musimy porozmawiać ze Scottem.

— Jeśli mówisz o siniakach na rękach, nic nie znaczą — Wampirzyca prychnęła na swoim miejscu.

Nie wiedziała, kim była ta dziewczyna, która złapała je za ręce, ponieważ wyszła zaraz po incydencie z ptakiem. Tak naprawdę nie chciała się w to wtrącać.

— To wzór.

— To coś znaczy — Lydia westchnęła.

— Naprawdę myślisz, że Scott będzie wiedział, co to jest?

— Nie, ale może znać kogoś, kto wie.

— Skąd masz pewność, że to w ogóle coś znaczy?

Allison oblizała usta, przypominając sobie spojrzenie w oczach starszej dziewczyny.

— Ponieważ ta dziewczyna nie szukała tylko Scotta. To tak, jakby musiała go znaleźć, a to coś znaczy.

Emily wydęła wargi, potrząsając głową, gdy wyjrzała przez okno.

— Lepiej, żebyś miała rację — mruknęła.

─────

Stiles grzebał, nerwowo przeglądając szuflady. Przełknął ślinę, gdy znalazł pudełko prezerwatyw. Przypomniał sobie, że przyszedł na przyjęcie, by spróbować porozmawiać z Emily, podczas gdy Scott miał zamiar porozmawiać z Allison. Jednak miał okazję zrobić to z dziewczyną, którą znał od dzieciństwa.

Heather jego przyjaciółka z dzieciństwa, chciała stracić dziewictwo najbardziej ze wszystkich ludzi obecnych na imprezie.

Stiles także nie miał żadnego doświadczenia, więc byłoby to dla nich obu coś nowego. Ale kiedy trzymał pudełko w dłoni, poczuł nagłe poczucie winy. Nigdy nie chciał, aby jego pierwszy raz był bezsensownym seksem, jak miało to być z Heather. Chciał, żeby to było z kimś, kto go kochał, nieważne jak tandetnie to brzmiało. Nie chciał tego robić z przymusu.

Potem przypomniało mu się, jak Emily przespała się z Derekiem i poczuł, jak serce zaciska się na tę myśl.

Przygryzł wargę, wpatrując się w kwadratowy przedmiot, po czym odrzucił pudełko na bok i wyszedł z łazienki. Zaczął rozważać zalety i wady całej tej sprawy.

— Stiles?

Spojrzał z szeroko otwartymi oczami na Emily, która stała przed nim ze zmarszczonymi brwiami, trzymając w dłoni czerwony kubek.

— Emily?! — zawołał z zaskoczenia.

Jej oczy padły na przedmiot w jego dłoni. Stiles był na tyle zaskoczony, aby przesunąć go za plecy. Zobaczył coś, co uważał za przebłysk bólu, które przeszło przez jej spojrzenie.

— Co ty tutaj robisz?

— Allison i Lydia chciały pokazać coś Scottowi, a ja postanowiłam wejść do środka i napić się alkoholu — powiedziała, wciąż wpatrując się w przedmiot, który w końcu schował za plecami, zanim na niego spojrzała. — Czy to prezerwatywa? — Jej ton był wyprany z jakichkolwiek uczuć.

— Tak — przełknął ślinę, a jego policzki zarumieniły się, gdy chwycił kwadratowy przedmiot w dłoni. — Bo... Ja... Um...

— Nie musisz się tłumaczyć — powiedziała, bez żadnej emocji. — Rozumiem. Seks jest czymś naturalnym, a ty chcesz to zrobić z jakąś przypadkową laską, która też jest fajna.

— Heather nie jest jakąś przypadkową laską — powiedział obronnie — Dorastaliśmy razem i to nie to samo, jak ty przespałaś się z Derekiem. Mam na myśli, czy jesteście razem?

— Stiles, nie dbam o to, czy znasz dziewczynę, której zamierzasz oddać cnotę — postawiła kubek na stole — A jeśli chodzi o Dereka, naprawdę nie sądzę, żeby to była twoja sprawa — drwiła, krzyżując ręce na piersi. — Dlaczego się tym przejmujesz?

— Wiesz dlaczego — warknął, widząc, że coś przechodzi przez jej spojrzenie, ale nie chciał się wycofać. — Dlaczego miałabyś z nim spać?

— Bo chciałam — odpowiedziała, a jego twarz wykrzywiła się w bólu. Pokręciła głową i roześmiała się gorzko — Wiesz co, idę stąd — odwróciła się i zatrzymała — Nawiasem mówiąc, Stiles, naprawdę mam nadzieję, że nie żałujesz, że oddasz swoje dziewictwo dziewczynie, której nie kochasz. Bo wtedy będziesz uprawiał seks bez znaczenia jak Derek i ja. I z własnego doświadczenia, zawsze lepiej jest robić to z kimś, kto cię kocha — szepnęła cicho, zanim odeszła.

Stiles stał, analizując jej słowa. Wpatrywał się w prezerwatywę w swojej dłoni i przygryzł wnętrze policzka.

Czy naprawdę chciał stracić dziewictwo z dziewczyną, która najwyraźniej chciała go wykorzystać tylko raz?

Przygryzł wargę.

Nie.
Nie zrobi tego.

Mając to na uwadze, poszedł powiedzieć Heather, że nie zamierza się z nią przespać.

─────

Emily opadła na najbliższą ławkę w parku po opuszczeniu Stilesa.

Wyślizgnęła się z domu, mijając Lydię, Allison i Scotta, chcąc zostać sama. Wiedziała, że ​​nie ma prawa zazdrościć, że Stiles jest z inną dziewczyną, zwłaszcza gdy sama to zrobiła z Derekiem. A także dlatego, że zmusiła Stilesa do zapomnienia, że ​​powiedziała mu, że go kocha.

Przypomniała sobie, że nie mogła być z nim, bo to nie było bezpieczne.
Nie z ojcem w mieście.

Nie pozwoli, aby Stilesowi stała się krzywda z jej powodu.

Więc jeśli oznaczało to oglądanie go zadowolonego z kimś innym, to było w porządku. Nawet jeśli to niewyobrażalnie boli.

Jedyną rzeczą, która sprawiała jej najmniejszą radość, było przypomnienie o małym pocałunku, który dzielili, zanim go zmusiła do zapomnienia.

— Wiesz, że takie unikanie konsekwencji nie jest ładne?

Zesztywniała, czując, jakby oblała ją lodowata woda.

Ten głos.

Poczuła jak wściekłość napełnia jej żyły, gdy odwróciła głowę do siedzącej obok niej osoby o nonszalanckiej postawie.

Ten mroczny uśmieszek...

Ty. — warknęła, a jej oczy zwęziły się na widok Williama Reeda.

Ja. — uśmiechnął się ponuro i zobaczył, jak drżą jej palce. — Nawet o tym nie myśl, młoda damo — spojrzał do przodu z uśmiechem na ustach — Pomyślałem, że powinniśmy porozmawiać.

— Nie mamy o czym! — Emily warknęła ze złością, oddychając ciężko, nie mogąc go zaatakować. — Jeśli nie odejdziesz...

— To co? — spojrzał na nią, unosząc brew z rozbawieniem — Jestem naprawdę ciekawy, jak ​​moja Emilya planuje to skończyć.

Jej szczęka zacisnęła się na dźwięk jej pełnego imienia wydobywającego się z jego ust.

— To się skończy tak, że spłoniesz i zostanie po tobie tylko popiół.

— Doprawdy? — Wciąż wyglądał na rozbawionego jej oczywistą nienawiścią do niego.

Wstał, pochylając się tak, by stali twarzą w twarz. Błysk wściekłości przeszedł jej przez oczy.

— Brzmi interesująco, ale oboje wiemy, że nie jesteś w stanie mnie zabić — zachichotał — Naprawdę dawno się nie widzieliśmy. Szczerze mówiąc, nie mogę powiedzieć, że nienawidzę tego, jak bardzo stałaś się wyzywająca lub jak bezwzględna byłaś w ciągu ostatniego stulecia. Zdecydowanie dobrze, że pozbyłem się tego śmiecia, w którym tak głupio się zakochałaś.

— Masz rację. To mnie zmieniło — powiedziała spokojnym głosem, który go zaskoczył. Nie takiej reakcji oczekiwał.

— Jeśli nie zamierzasz odejść, zrobię z tobą dokładnie to samo — wstała, a jej twarz nie wyrażała emocji — Ale wiedz jedno. To, że cię nie zaatakowałam, nie oznacza, że ​​się ciebie boję. Zabiję cię. To obietnica, którą zamierzam dotrzymać — wyszeptała szorstko, po czym odwróciła się i odeszła.

Mężczyzna patrzył, jak odchodzi i wybuchnął śmiechem.

— Naprawdę się zmieniłaś — rozmyślał, wiedząc, że go słyszy — Ale oczywiście nie tak bardzo, ponieważ nadal wydaje się, że otaczasz się tymi, którzy są mniej warci od nas.

Poczuł satysfakcję, gdy usłyszał przyspieszone bicie jej serca i odwrócił się, kierując się z powrotem do czekającego na niego samochodu.

─────

Wrzaski frustracji uciekły z jej ust, gdy rzuciła i powaliła rzeczy na ziemię. Cały ten gniew, który trzymała w środku, odkąd wpadła na ojca, został uwolniony.

Łzy gniewu wypełniły jej oczy, oddech był ciężki, ale nie przestawała przewracać rzeczy na ziemię. Choć bardzo chciała wrócić i go zaatakować, wiedziała, że ​​miał rację, gdy powiedział, że nie może wygrać w uczciwej walce.

Wkurzyło ją nie tylko wychowywanie jej przez Williama Reeda, ale także dlatego, że wiedział o ludziach, z którymi się otaczała.

Wiedział o Lydii. Wiedział o Allison i Dereku. Wiedział o Stilesie.

─────

Eli wszedł z Cecelią u jego boku i słyszał głośne trzaski dobiegające z salonu.

Oboje natychmiast wpadli do środka, by zobaczyć, jak Emily przewraca rzeczy na ziemię oślepiona gniewem, tak bardzo, że nie zauważyła żadnego z nich.

Szybko złapał brunetkę i zatrzymał ją.

— Emily! Przestań! — wrzasnął, nie pozwalając jej odejść, mimo że walczyła w jego ramionach, gdy przytulił ją mocno do piersi. Jej oczy wciąż były pełne łez frustracji.

— Nienawidzę go, Eli. Tak cholernie go nienawidzę — powiedziała niepewnie, czując wszystko na raz. Żal, złość, urazę i przede wszystkim nienawiść.

— Wiem. — mruknął, wiedząc, do kogo się odnosi. — Co się stało?

— Widziałam go dziś wieczorem. Znalazł mnie — wyznała, wciąż w jego ramionach, gdy jej oczy pozostały na kominku. — Chciałam go zabić, ale wiedziałam, że nie mogę go tak po prostu pokonać — czuła teraz tylko wyczerpanie — I wie o wszystkich, na których sobie pozwoliłam. Wiedziałam, że istnieje szansa, że ​​on się dowie, ale miałam nadzieję, że...

— Mogę porozmawiać z Williamem. Może nie skrzywdzi nikogo z twoich przyjaciół, jeśli pójdziemy na kompromis.

Emily spięła się, gdy jej oczy spoczęły na kobiecie stojącej przy wejściu do salonu i spojrzała na nią gniewnie.

— Co do cholery robisz w moim domu? — zażądała z sykiem, kiedy odepchnęła Eli od siebie. —  Myślałam, że kazałam ci trzymać się ode mnie z daleka!

Cece posłała Eli spojrzenie, po czym spojrzała na siostrzenicę ze smutnym wyrazem twarzy.

— Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale kiedy Eli mnie znalazł i powiedział o twoich planach zemsty, musiałam przyjechać — wyjaśniła cicho. — Emilya, nie mogę pozwolić ci iść tą drogą.

— Emily — poprawiła ją, wciąż wpatrując się w starszą kobietę czystej krwi — To, co robię, nie jest twoją sprawą. Jeśli myślisz, że jesteś tutaj i zmienisz moje zdanie, to się mylisz.

— Twoja matka nie chciałaby tego — Starsza kobieta powiedziała łagodnie — Zwłaszcza że chodzi o coś, co wydarzyło się tak dawno temu.

— To, że jesteś tchórzem, by pomścić swoją siostrę, nie oznacza, że ja ​​ucieknę tak jak ty — Błysk satysfakcji przeszedł jej przez oczy, gdy zobaczyła jak starsza kobieta, która była jej ciotką, wzdrygnęła się. — A poza tym nie chodzi tylko o to, co się wydarzyło. Chodzi o wszystko, z czym musiałam sobie poradzić po tym, jak moja matka została zamordowana przez tego mężczyznę. Nie chcę pozwolić mu dłużej żyć i nadal powodować chaos w moim życiu — spojrzała ciotce w oczy. — Chcę, żebyś wyszła z mojego domu, ponieważ jeśli nie odejdziesz w ciągu następnych trzydziestu sekund, zabiję cię i już nie będzie miało znaczenia, że jesteś siostrą mojej mamy.

— Nie raz mówiłaś mi takie groźby, Emily i obie wiemy, że mnie nie skrzywdzisz — Cece nie chciała wierzyć, że jej siostrzenica kiedykolwiek ją skrzywdzi.

Ostatni raz, kiedy się widziały, ich rozmowa nie była najlepsza, ale zostawiły to w bardziej cywilizacyjnym tonie.

Nagle poczuła, że ​​została uderzona o najbliższą ścianę i odkrztuszała krew, gdy znajomy krótki miecz został wbity w jej brzuch.

— E-Emily... — wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w swoją siostrzenicę.

— Nie obchodzi mnie, że jesteś moją rodziną. To nic dla mnie nie znaczy — powiedziała Emily niskim tonem, a jej oczy wypełniły się furią. — To, że nie zabiłam cię ostatnim razem, nie oznacza, że nie zrobię tego tym razem. Dam ci ostatnią szansę. Wyjdź.

Cece poczuła ulgę, jak miecz został wyciągnięty z jej brzucha, ale wciąż była słaba. Gdy kaszlała krwią, wiedziała, że ​​resztę nocy będzie leczyć ranę.

— D-dobrze. Ale nie poddam się — szepnęła ochryple, gdy niechętnie opuściła dom, posyłając swojej siostrzenicy ostatnie spojrzenie.

Eli spojrzał na Emily z lekką ostrożnością i odrobiną irytacji.

— Nie musiałaś tego robić — mruczał i spiął się, kiedy spojrzała na niego gniewnie.

— Wyjdź.

— Co? — zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy rzeczywiście ją dobrze usłyszał.

— Chcę, żebyś wyszedł! — Jej głos podniósł się, a jej oczy zwęziły się. Ręce zacisnęły się w mocnym uścisku na rękojeści miecza.

— Emily... — Ostrożnie przyglądał się mieczowi.

Ów przedmiot był jedyną rzeczą, która mogła zabić czystokrwistego, tylko dlatego, że był spopielony popiołem z białego dębu. Były takowe tylko trzy na całym świecie.

— Wiem, że nie spodobała ci się myśl, że sprowadziłem twoją ciotkę, ale jest jedyną osobą, która może cię powstrzymać od zrobienia czegoś głupiego. Wcześniej nic nie mówiłem w tej sprawie, ale kiedy kilka miesięcy temu wysłał ci ten prezent, wiedziałem, że nie mogę pozwolić ci przez to przejść — powiedział niskim głosem — Nie zamierzam pozwolić ci odejść i dać się zabić w imię zemsty. Musisz odpuścić.

— Jak powiedziałam Ceceli, nie przeżyjesz, jeśli stąd nie wyjdziesz — warknęła ostro — Przeżyłam ostatnie stulecie, żyjąc tylko dla jednego celu i jest nim zabicie Williama Reeda. Nawet jeśli umrę w tym procesie, przynajmniej wiem, że umarłam, próbując. Nikt, a w szczególności ty, nie powstrzyma mnie przed spaleniem go, aż pozostanie po tym gnoju popiół.

Eli wpatrywał się w nią przez długą chwilę, zanim opadły mu ramiona.

— W porządku, odejdę. Nie zamierzam zostać i patrzeć, jak umierasz — mruknął, szybko wychodząc z domu i zatrzaskując drzwi.

Uścisk Emily na mieczu rozluźnił się i poczuła, jak złość znika.

Wyszła z salonu i udała się do swojego pokoju, gdzie ukryła miecz, po czym podeszła do kredensu. Otwierając go, sięgnęła do środka, a jej palce musnęły górną część szuflady i poczuła papierowe przedmioty, zanim wyciągnęła, to czego szukała.

Jej oczy chwilowo złagodniały, gdy jej serce ścisnęło się na widok mężczyzny na zdjęciu i jego znajomy uśmiech. Następnie spojrzała na kobietę, którą bardzo przypominała, w dodatku trzymała dziecko w ramionach.

Otoczyło ją melancholijne powietrze, wpatrując się w oba zdjęcia, żałując, że nie może cofnąć się w czasie i zapobiegać ich utracie. Tyle że wiedziała, że ​​nie może.

Nie było czasu na żałowanie i myślenie ,,co jeśli". Dawno temu przestała być taką naiwną, słabą dziewczyną, która zawsze wypełniała polecenia ojca. Teraz miała szansę zabić go i nie zamierzała z tej szansy zaprzepaścić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro