Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Rozdział 29

━━━

Piwne oczy Emily otworzyły się gwałtownie, a jęk wyrwał z ust, gdy usiadła na nieznanym jej łóżku.

— Co się do cholery stało? — mruknęła pod nosem, jej wzrok się wyostrzył i zdała sobie sprawę, że wciąż jest w lofcie Dereka.

— Zaatakowały nas demoniczne ninja. — odpowiedział Eli, kiedy podszedł do niej, po tym, jak wstała.

Poczuła za uchem uczucie lekkiego pieczenia i wyciągnęła rękę, by go dotknąć.

— Och, tak, masz takie samo znamię, jak ja.

— Znamię? — powtórzyła, marszcząc brwi.

— Tak, ja też takie mam — wskazał miejsce.

Emily zobaczyła jego znamię i zmarszczyła brwi.

— Więc co się stało po tym, jak zemdlałam?

Eli westchnął.

— No cóż, wszyscy wyszli, a Derek zostawił nas tutaj. Najwyraźniej chce mieć oko na małego alfę, odkąd demoniczni ninja mieli na oku jego i tę laskę Kitsune, zanim zniknęli.

— Kitsune... — Emily sapnęła — Och, masz na myśli nową dziewczynę — przerwała na moment. — To ma sens. Nie została porażona prądem, ponieważ jest lisem. Świetnie — mruknęła sarkastycznie.

— Aż dziwne, że na to wpadł. — Derek zeszedł po schodach. — Jest jeszcze młoda, więc nie wie, jak ukryć swoją aurę.

Emily spojrzała na niego.

— Czy masz pojęcie, co wydarzyło się zeszłej nocy?

— Nie, ale obserwowali Scotta, więc upewnię się, że nie zostanie zabity — powiedział bez ogródek.

— Jesteś od teraz jego opiekunką? — zapytała, rzucając mu dziwne spojrzenie. — A może czujesz się winny?

— Dlaczego niby? — odparł.

Wzruszyła ramionami.

— Och, wiesz, bo spałeś z kobietą, która prawie zabiła jego matkę, szeryfa i Chrisa Argenta.

Wilkołak lekko zesztywniał i dziewczyna jeszcze bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że ​​miała rację.

Derek milczał przez chwilę.

— Masz rację, ale też się mylisz. Scott zawsze mi pomagał, chociaż nigdy nie zasłużyłem na jego pomoc. Zawsze robi wszystko, aby ratować ludzi, nawet jeśli nie ma dla nich nadziei. — zatrzymał się przy drzwiach. — Nie chcę, aby więcej ludzi umierało wokół mnie, kiedy wiem, że mógłbym pomóc. Jeśli to oznacza uratowanie nastoletniego chłopca, zrobię to, a także ubrudzę sobie ręce, jeśli będzie trzeba — wypowiadając te słowa, skupił na niej swoje spojrzenie. — Ty także się zmieniasz się i oboje wiemy, dlaczego tak jest — westchnął. —
Pamiętaj, aby zamknąć za sobą, kiedy wyjdziesz. — wyszedł.

Emily wpatrywała się w miejsce, gdzie stał dawny alfa, i pozwoliła, by jego słowa zapadły jej w pamięć.

Czy naprawdę tak bardzo się zmieniła?

Nie była tak żądna krwi, jak przed rokiem. Właściwie w pewnym stopniu troszczyła się o ludzi. Co już wiele o niej mówiło. Liczba osób na jej liście, na których jej zależało, rosła od momentu, gdy zgodziła się pomóc Derekowi w powstrzymaniu alfy.

Nawet ponownie się zakochała. Wzrosła liczba jej przyjaciół oraz to, jak daleko posuwała się, aby zapewnić im bezpieczeństwo.

Może jej ojciec się mylił. Nie była taka jak on. Nigdy nie mogłaby być taka jak on. Miała wątpliwości, ale to, co powiedział Derek, naprawdę poprawiło jej humor.

Wiedziała, że ​​przez długi czas balansowała między całkowitym porzuceniem swojego człowieczeństwa po utracie Mateo a daniem sobie szansy, by spróbować dalej. W końcu wybrała ścieżkę zemsty, jednocześnie utrzymując przy życiu niektóre z jej przeszłych ideałów, kiedy ponownie włączyła ludzkość. Nie zabijała lekkomyślnie, ale zabierała życie. Wykorzystywała ludzi i ich raniła.

Wiedziała, że ​​nie jest dobrą osobą, ale Derek miał rację, zmieniała się na lepsze, nawet jeśli nie powiedział tego na głos. Chociaż w głębi duszy nie była pewna, czy to naprawdę jej się podobało. Gdy ludzie zaczną widzieć, że zachowuje się dobrze, będą tego od niej wymagać. Nie była pewna, czy chce poradzić sobie z tą presją.

To była dla niej walka i starała się zachować to dla siebie tak długo, jak tylko mogła.

─────

Emily była w samochodzie z Eli, który prowadził, gdy dzwoniła do Stilesa.

— Hej, gdzie jesteś?

Stiles przełknął ślinę. Nie chciał jej martwić, ale nie zamierzał jej też okłamywać.

Jestem w szpitalu, ale nie martw się, nie jestem ranny ani nic. Chciałem tylko porozmawiać o czymś z lekarzem — powiedział, siedząc w swoim samochodzie.

— Jesteś pewien, że wszystko w porządku? — Słyszała w jego głosie, że nie jest. — Chcesz, żebym przyjechała?

Nie, jest w porządku — przerwał na moment. — Co z tobą? Wszystko w porządku? Wróciłaś do domu bezpiecznie?

Emily zmarszczyła brwi. Wydawało się, że nie miał pojęcia, co się dzieje. Była pewna, że Scooby powiedział mu o demonicznych ninja.

— Tak, wszystko w porządku i jestem teraz w domu, więc nie martw się. — Wyglądało na to, że nie jest w porządku, jeśli nawet Scooby nie miał zamiaru powiedzieć, co się dzieje.

Opuszczasz szkołę? — zapytał ją dokuczliwie.

— Nadal mam kaca z zeszłej nocy — powiedziała cierpko. — Picie tej butelki wody niewiele pomogło.

— Przynajmniej wypiłaś. — zachichotał. — Myślałem, że mnie nie posłuchasz...

— Słucham... Czasami — mruknęła, zaciskając lekko usta, gdy wyjrzała przez okno. — Jesteś pewien, że sobie poradzisz?

Tak, muszę już iść. Kocham cię, Em.

— Też cię kocham — szepnęła cicho, zanim się rozłączyła i poczuła na sobie wzrok. Obrzuciła spojrzeniem Eli, który na nią patrzył. — Co?

— Nic. Po prostu wciąż nie jestem przyzwyczajony do tej strony ciebie — powiedział, widząc, jak jej oczy złagodniały, gdy mówiła do Stilesie lub o nim.

Przełknął zazdrość o to, jak ludzki chłopak zdołał zdobyć jej serce. Zawsze miał nadzieję, że pewnego dnia tak na niego spojrzy, ale było oczywiste, że to nigdy się nie wydarzy.

Emily milczała. Nie chcąc odpowiadać, odwróciła wzrok.

─────

— Doktor Gardner wróci dopiero w przyszłym tygodniu — powiedziała Melissa.

Stiles od dawna nie czuł się dobrze i musiał wiedzieć, czy coś jest z nim nie tak.

— Chcesz poczekać na jakiegoś lekarza dyżurnego? Wszystko w porządku?

Brunet zmarszczył brwi, patrząc w dół.

— Nie wiem. Chyba... Chyba nie bardzo.

— W porządku. Chodź ze mną. — Melissa zaprowadziła go do pustego pokoju i zaczęła zadawać pytania na temat tego, przez co przechodzi. — Bezsenność?

— Tak. — odpowiedział, siadając na łóżku szpitalnym, podczas gdy ona sporządzała notatki. — Ale to od niedawna. I lunatykowanie. Często lunatykowałem jako dziecko. Um... Czułem też silne uczucie niepokoju.

— Ataki paniki? — zapytała.

— Tak, miałem parę. Och, i chwilowo straciłem umiejętność czytania — mrugnął. — Ale to mogło mieć coś wspólnego z tym gigantycznym magicznym drzewem i całą ludzką ofiarą.

Zaśmiała się cicho.

— Tak, przypominam sobie. — Kontynuowała pisanie. — Ile godzin poświęcasz na sen?

Stiles wiercił się niespokojnie.

— Osiem.

Wyraz niedowierzania na jej twarzy, jasno sugerował, że trudno jej w to uwierzyć.

— W nocy?

— W ciągu ostatnich trzech dni — wypuścił ze świstem powietrze, po czym spuścił głowę i wbił wzrok w swoje dłonie. — Tak, zdecydowanie osiem. — Mimo że przebywał z Emily, zawsze nie spał, kiedy ona spała.

— Czułeś rozdrażnienie?

— Tak. Być może to przez te zabójstwa.

— Nie możesz się skoncentrować?

— Adderall nie działa.

Skinęła głową.

— Zauważyłeś u siebie jakieś impulsywne zachowania? To znaczy, więcej niż zwykle?

— Trudno powiedzieć.

— Miewasz realistyczne sny w ciągu dnia?

— Okej, w zasadzie wszystkie wymienione przez ciebie objawy się zgadzają — powiedział, wzdychając. — Wiesz, co mi jest? — Stiles spojrzał na igłę w dłoni.

— Chyba tak.

Nadal był bardzo ostrożny, patrząc na igłę, którą pielęgniarka trzymała w ręce.

— Boże, co to jest?

— Ufasz mi? — spytała tonem rozbawienia, które wywołał wyraz jego twarzy.

— Gdy nie trzymasz igły.

— To środek uspokajający — powiedziała, wstrzykując mu w ramię.

— Dlaczego dałaś mi środek uspokajający? On powoduje uczucie senności, prawda? — zapytał Stiles.

— Ponieważ potrzebujesz snu — dopowiedziała Melissa. — Potrzebujesz odpoczynku i to teraz. Połóż się.

Brunet zaczął się kłaść.

— Okej, ile czasu zajmuje... Och już działa. — poczuł, jak jego oczy zaczynają się zamykać.

— Odpocznij — powiedziała cicho Melissa, a jej serce się ścisnęło mocno na słowa, które potem wyślizgnęły mu się z ust.

— Dzięki mamo — mruczał cicho, zanim w końcu pochłonął go sen.

─────

— Znalazłeś coś?

Padło pytanie z drugiej strony pokoju. Emily natomiast prowadziła przeszukiwania na kanapie, z książką na kolanach.

— Nie, a ty? — spytał Eli, który ściągał kolejne książki z półek.

— Nie. W tych książkach nie ma nic o tym, czym były te istoty.

— Co wy robicie? — zapytała Cece, gdy weszła do pomieszczenia, pełnego porozrzucanych książek. — Lepiej posprzątajcie to, kiedy skończycie.

— Szukamy informacji na temat demonicznych ninja, które zaatakowały nas wczoraj. — Eli powiedział.

— I jestem prawie pewna, że to wciąż jest też mój dom — mruknęła Emily. Nie lubiła, gdy ciotka traktowała ich jak dzieci.

Cecelia zamrugała, kładąc dłoń na biodrze.

— Demoniczni ninja?

— Byli ubrani na czarno i mieli świecące, żółte oczy — powiedział Eli.

Emily pokiwała głową.

— Wyciągnęli także miecze i naznaczyli nas odwróconą piątką. — zauważyła, że ​​ciotka zesztywniała. — Wiesz coś na ich temat?

Starsza wampirzyca czystej krwi nie widziała ich od dawna. Nie występowali naturalnie, ktoś musiał je wezwać.

— Nazywają się Oni i szukają mrocznych duchów, które mogłyby kogoś opętać. Mogą wyjść tylko wtedy, gdy na zewnątrz jest ciemno. Zrobią wszystko, co konieczne, aby wykonać swoje zadanie — wyjaśniła. — Niekoniecznie są źli, ale też nie są dobrzy. To zależy od tego, kto ich wezwie i od zadania, jakie im powierzono.

— Ale dlaczego nas oznaczyli? — spytała Emily swoją ciotkę.

— Czuję się jak świnia przygotowana na rzeź — mruknął Eli.

Emily słyszała o nich już wcześniej na jednej ze swoich lekcji, kiedy była młodsza, ale niewiele z niej pamiętała.

Cece spojrzała na znak, który miała jej siostrzenica i zmarszczyła brwi.

— To nie jest zwykła piątka. To znak oznaczający "ja". Szukają mrocznego ducha, który jest również nazywany Nogitsune — zatrzymała się. — Ktokolwiek wezwał Oni, musi wiedzieć, że Nogitsune zawładnął kimś z twojej grupy przyjaciół.

Emily i Eli spięli się, wpatrując się w Cece. Wyglądało na to, że miała rację, mówiąc, że wychodzą w nocy.

— Nie panikuj, ciociu — powiedziała spokojnie Emily, wstając powoli ze swojego miejsca. — Jeśli masz rację, nic ci to nie zrobi.

Cecelia zmarszczyła brwi na siostrzenicę, po czym odwróciła się i wciągnęła powietrze, gdy została złapana. Oczy Oni błyszczały jasno, przypominając świetliki. Poczuła dreszcz przebiegający po jej kręgosłupie i pieczenie za uchem.

Eli złapała jej ciało, zanim upadła na ziemię, gdy Oni zniknęli.

— Cóż, przynajmniej nie jest opętana — powiedział brunetce, kładąc starszą kobietę czystej krwi na kanapie.

— Myślę, że to dobrze. Jestem pewna, że ostatnią rzeczą, jakiej potrzeba, jest czystokrwista opętana przez mrocznego ducha — stwierdziła Emily, kładąc koc na drżącej cioci. — Pozostają tylko Scooby i lisica.

— Założę się, że...

Dźwięk brzęczenia jej telefonu przykuł jej uwagę i odebrała, zanim sprawdził, kto to był.

— Hej, co się...

Czy możesz przyjść do szpitala? — To był Scooby.

— Skąd masz mój numer?

Stiles mi dał i nie o to chodzi. Potrzebuję cię, mój tata stracił dużo krwi, a moja mama nie jest pewna, czy nawet lekarze będą w stanie mu pomóc.

Emily spojrzała na Eli, po czym skierowała wzrok na ciotkę, która wciąż była nieprzytomna. Mężczyzna gestem nakazał, by poszła. Westchnęła.

— Już jadę.

─────

— Dziękuje, że przyjechałaś.

— Jeśli będziesz mi dziękować, skręcę ci kark — zagroziła Emily prawdziwej alfie, gdy szli korytarzem szpitalnym.

Przybyła na czas, by podać trochę krwi jego ojcu, co wystarczyło, aby go uratować, ale nie dość, by w razie śmierci mógł wrócić jako wampir. Ostatnią rzeczą, jakiej chciała, było nauczenie nowo przekształconego wampira tajników bycia wampirem.

— Mimo to dziękuję za uratowanie go. Wiem, że prawdopodobnie nie chciałaś, ponieważ go nie znasz, ale wciąż wiele to dla mnie znaczy — powiedział szczerze Scott, a jego brązowe oczy wypełniły się wdzięcznością.

Po tym, jak uratowała jego ojca, opowiedział jej, co się stało z Oni w jego domu. Uchwyciła jego minę i wbiła wzrok w przestrzeń.

— Możemy po prostu znaleźć Stilesa, abyśmy mogli wreszcie stad iść?

— Jasne.

Przeszedł jeszcze kilka kroków, zanim zauważył Stilesa w pustym pokoju. Otworzyli drzwi, chcąc go zawołać.

— Stiles? — zawołała go Emily. Dziwne było, że tu był.

Chłopak odwrócił się, udając zdziwienie, na ich widok.

— No cześć.

— Wszystko w porządku? — zapytał go Scott.

— Tak, to co, idziemy? Co przegapiłem? — zapytał.

Ani Scott, ani Emily nie zauważyli świetlika na podłodze, gdy opuszczali pokój ze Stilesem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro