Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Rozdział 25

━━━

Po tym, jak Scott doszedł do siebie po pobiciu, jakie urządzili mu bliźniacy, wszyscy udali się do rezerwatu, z nadzieją, że jeśli uda im się odszukać Malię, Scott ją odmieni.

Lydia czuła, że ​​w zaistniałej sytuacji nie będzie wystarczającym wsparciem dla przyjaciół, dlatego poprosiła o odwiezienie ją do domu. Mimo że bardzo chciała pomóc, nie mogła zbyt wiele zrobić w butach na obcasach. Poza tym nie była w nastroju, by biegać w lesie za dziewczyną zmienioną w kojota.

Emily i Stiles jako pierwsi przybyli do rezerwatu po tym, jak już podrzucili truskawkową blondynkę do jej domu.

Wampirzyca zastanawiała się, czy rzeczywiście wyświadczają Malii przysługę, zmuszając ją do przemiany. Było oczywiste, że dziewczyna będzie czuła poczucie winy i żal do siebie po przemianie.

Para wysiadła z jeepa. Emily rozejrzała się, zdziwiona, że w pobliżu nie było słychać żadnych głosów.

— Jeszcze ich nie ma — wymamrotał Stiles, zerkając na telefon, i widząc wiadomość, że Scott poszedł do domu, by przebrać ubrudzoną krwią koszulkę. — Co ty...

Nie dokończył, przez wargi, które zaatakowały jego usta. Owinął ramiona wokół talii właścicielki ust, przyciągając ją bliżej. Emily przycisnęła Stilesa do jeepa, po czym pocałowała go głębiej. Jego dłonie zacisnęły się na jej talii, a jej ręce wplątały w jego włosy.

Jedyne myśli, które mu przychodziły do ​​głowy, to to, że chce ją bliżej. Podniósł ją i popchnął na bok swojego jeepa. Mentalnie przeprosił ukochaną Roscoe za tak brutalne traktowanie, ale nie czuł się winny, kiedy Emily przesunęła ustami po jego szyi. Mocniej ścisnął ją za uda, gdy poczuł, jak jej zęby ocierają się o jego specjalne miejsce na jego szyi i ponownie połączył ich usta, przesuwając drugą rękę w górę jej talii.

— No bez jaj! — Głośny krzyk zaskoczył go, powodując, że Emily, która wylądowała na własnych nogach, posłała mu sfrustrowane spojrzenie.

Stiles odwrócił się od niej. Za nimi stali Isaac, Scott i Allison, każde z nich z innym wyrazem twarzy. Brunet czuł, jak jego twarz się rozgrzewa.

— Długo tu jesteście?

— Kilka minut — odparł Isaac, obrzucając go obrzydzonym spojrzeniem, po czym spojrzał na pozostałą dwójkę obok siebie. — Czy oni rzeczywiście zamierzali uprawiać seks?

— Zazdrosny? — odparł Stiles, jednocześnie poprawiając włosy.

Isaac zmrużył na niego oczy, ale Emily przerwała mu, zanim zdążył coś powiedzieć.

— Naprawdę lubisz nam przerywać, prawda, Scooby? — wymamrotała, wpatrując się w alfę z irytacją.

Scott spojrzał między nimi z mieszanką irytacji i zażenowania.

— To nie moja wina, że ​​staracie się zdzierać z siebie ubrania, ilekroć jesteście sami, a ja zawsze jestem tym, który musi to zobaczyć.

— Widziałeś ich już wcześniej? — zapytała Allison z niedowierzaniem.

Alfa wyglądał na zaniepokojonego spojrzeniem, które mu rzuciła.

— To był wypadek — oznajmił obronnym tonem.

— Ty nie jesteś lepsza, Allison — przypomniała łowczyni, która zarumieniła się na samo wspomnienie.

— Dobra, czy możemy teraz przestać o tym mówić. To zawstydzające, ile razy weszliście lub słyszeliście, jak to robimy — powiedział z zażenowaniem Stiles.

— No co ty... — mruknął Isaac pod nosem.

— W porządku — Emily ustąpiła, wzdychając. — Jaki jest plan?

Scott spojrzał na nią.

— Próbujemy powstrzymać ojca przed zabiciem własnej córki.

— Ściślej mówiąc, staramy się powstrzymać faceta przed zabiciem kojota, który tak naprawdę jest jego córką, którą nie wiemy, jak zmienić z powrotem w człowieka — odparł niebieskooki beta.

Stiles przewrócił oczami, zdenerwowany pesymistycznym podejściem bety.

— I znowu nie pomaga.

Alfa zignorował ich, patrząc na swoją byłą dziewczynę.

— Przyniosłaś to?

— Tak. — Allison podeszła, wyjmując karabin, z nerwowym wyrazem twarzy.

— Dasz radę, wojownicza księżniczko — powiedziała Emily, a Allison spojrzała na nią ze zdumieniem.

Głośny wystrzał broni odbił się echem, powodując, że wszyscy się napięli. Scott nie tracił ani sekundy, wsiadł na motocykl i odjechał, a za nim pobiegli Isaac i Allison. Stiles zawołał imię najlepszego przyjaciela, i wypuścił z siebie irytację.

— Świetnie. — spojrzał na swoją dziewczynę, po czym wyciągnął telefon i zadzwonił do ojca. — Znowu wzięła lalkę? — mruknął z niedowierzaniem. — O co jej chodzi?

Po drugiej stronie linii szeryf westchnął.

Nie wiem, ale posłuchaj mnie. W całym lesie są pułapki, najwięcej w pobliżu szlaków. Prawdopodobnie też w pobliżu miejsca wypadku. A Tate jest tam z karabinem. Chcę, żebyś trzymał się z daleka od tego lasu — powiedział surowo szeryf. — Rozumiesz? Stiles?

— Ta lalka... — wymamrotał.

Stiles? — Po drugiej stronie szeryf zmarszczył brwi.

— To lalka? — Stiles nagle rozłączył się i zwrócił do swojej dziewczyny. — O co jej chodzi?

— Daj spokój — powiedziała, prowadząc go w kierunku, w którym słyszała motocykl Scotta. — Więc znów zabrała lalkę?

Skinął głową, marszcząc brwi, gdy próbował znaleźć powód.

— Tak, ale dlaczego miałaby iść do szkoły, a potem z powrotem do domu tylko po lalkę? Tą, która była wcześniej we wraku samochodu... — powiedział w zamyśleniu.

— Nie wiem, może ją lubi? — wypuściła powietrze Emily. — Kogo to obchodzi?

— Musi bardzo lubić tę lalkę.

— Przerażającą lalkę — przypomniała mu.

Poświęciła chwilę, by pomyśleć o tym, co zobaczyła w krótkich wspomnieniach od momentu dotknięcia samochodu.

— Stiles, jesteś pewien, że lalka należała do Malii?

Chłopak odwrócił głowę, powoli kiwając głową.

— Jestem pewien. Zrobiłem zdjęcie — pogrzebał w kieszeni, wyciągając telefon i przechodząc do galerii zdjęć. Pokazał jej, wskazując, na co ma zwrócić uwagę. — To kurtka i szalik, które znaleźliśmy w jaskini.

Emily zamrugała, wpatrując się w obraz na ekranie.

— Stiles, to nie ona trzyma lalkę.

Chłopak jeszcze raz spojrzał na zdjęcie i westchnął.

— To młodsza siostra Malii. To jej lalka — zrozumiał. — Wiem, co ona robi.

— Co?

— Wiem, dokąd idzie! — Zaczął biec, zabierając ze sobą dziewczynę.

─────

— Scott, to ja, musisz oddzwonić jak najszybciej. To nie była lalka Malii. Należała do jej siostry. Malia zostawiła ją w samochodzie dla siostry. To jak przyniesienie kwiatów na grób i my ukradliśmy te kwiaty. Zabierz lalkę z powrotem do wraku samochodu. Tam właśnie zmierza. — rzucił Stiles przez telefon, idąc szybko, nie patrząc, gdzie stąpa.

Emily przechyliła głowę, słysząc znajomy dźwięk wystrzelonej strzały i zobaczyła, że ​​dwie lecą na niczego niepodejrzewającego Stilesa.

Podbiegła do niego.

— Stiles! — odepchnęła go na bok, tak silnie, że padł na ziemię.

— Emily? Co... — przerwał w połowie zdania, widząc, jak trzyma dwie strzały, które najwyraźniej zostały wystrzelone w jego stronę. — Dzięki... — mruknął z zachwytem, ​​zanim jego oczy zauważyły pułapkę, na którą dziewczyna nieświadomie nadepnęła, i dodał z powagą — Emily, cokolwiek się stanie, nie ruszaj się.

Dziewczyna podążyła za jego wzrokiem i zorientowała się, że stoi na metalowym urządzeniu, które musiał założyć pan Tate. Stało się oczywiste, że te strzały zostały już dawno ustawione przez myśliwych.

— To my uruchamiamy te pułapki — mruknęła, patrząc na niego, gdy Stiles szybko wstał. Emily złamała strzały i odrzuciła je na bok. — Nic mi nie będzie, jeśli stąd wyskoczę, prawda?

— Nie wątpię w twoje umiejętności, ale jestem pewien, że nie jesteś wystarczająco szybka, aby poruszyć stopą i nie zostać złapaną w pułapkę — powiedział jej. — Nawet jeśli potrafisz się uleczyć, nadal nie chcę, żebyś została zraniona.

Westchnęła.

— Okej, więc po prostu przeczytaj instrukcję, jak to rozbroić.

— Dlaczego, u diabła, na dnie pułapki mieliby dać instrukcje? — zapytał z niedowierzaniem.

— Ponieważ zwierzęta nie potrafią czytać — odparła wprost, spoglądając na swoją stopę i zastanawiając się, ile szkód by spowodowało poruszenie nią.

— Nie ruszaj się — powiedział Stiles, jakby czytając jej myśli. Zszedł na dół, a jego oczy znalazły instrukcje i przełknął ślinę, zdając sobie sprawę z kłopotów, w jakich był. — Em, mamy problem... Ja też nie mogę jej przeczytać.

Emily widziała wewnętrzną walkę, przez którą przechodził.

— Stiles, nie potrzebujesz instrukcji. To znaczy, kiedy ostatni raz używałeś jakiejkolwiek? Jesteś jedną z najmądrzejszych osób, jakie znam i to ty zawsze najwięcej rozumiesz. Wiem, że możesz to zrobić sam. Całkowicie w ciebie wierzę. Ufam ci — powiedziała mu szczerze.

Te słowa wystarczyły, by zmotywować go. Znalazł gałkę pułapki, która dałaby jej szansę zeskoczyć, zanim się zamknie.

— W porządku, gotowa?

Skinęła mu głową, ufając mu, że nie utknie w tym. Będzie potrzebowała znacznie więcej niż jego krwi, by się wyleczyć i wiedziała, jak bardzo go to niepokoiło, gdy zaproponowała, że ​​wypije kogoś innego. Nie miała czasu, by zdobyć więcej worków z krwią i żadne z jej współlokatorów nie zdążyłoby na czas. Nie czułaby się dobrze, pijąc za dużo krwi Stilesa, nawet jeśli był bardziej niż szczęśliwy, pozwalając jej się od siebie napić.

— Gotowa.

— Okej, na trzy — powiedział i zaczął odliczać. — Raz. Dwa. Trzy.

Przekręcił gałkę, a ona szybko zeskoczyła z urządzenia. Złapał Emily w ramiona, gdy pułapka zamknęła się z głośnym trzaskiem.

— Wiedziałam, że możesz to zrobić — wypuściła powietrze, patrząc na niego miękko.

Uśmiechnął się do niej z ulgą, że plan zadziałał. Oboje podzielili się krótkim pocałunkiem, odrywając się na dźwięk ryku alfy.

Uśmiech Stilesa stał się szerszy.

— O tym właśnie mówiłem!

Wydawało się, że Scott w końcu poddał się swojej stronie wilkołaka i był w stanie przekształcić Malię Tate z powrotem w jej ludzkie ja.

Noah zabrał Malię do pana Tate, podczas gdy Stiles i Emily wrócili do domu. Po drodze Stiles zdał sobie sprawę, że litery nie były już zniekształcone, jak wcześniej.

───Kilka nocy później───

— Dlaczego idziemy do szkoły?

Stiles spojrzał na swoją dziewczynę, która miała na sobie koszulę i szorty od piżamy.

— Ponieważ to noc psot — powiedział jej, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Chciał ją zabrać ze sobą, ponieważ to, co zaplanował, zajmie trochę czasu, a każda pomoc się przyda. Poza tym cieszył się, że mógł zabrać swoją dziewczynę na tego typu wycieczkę.

Emily zmartwiła się.

— Chcesz mi powiedzieć, że przywiozłeś mnie tutaj, żeby zażartować z Finstocka, tak jak robią to dwaj idioci każdego roku? — przypomniała sobie ostatnie kilka lat, jak na każde Halloween trener zawsze narzekał na to, jak denerwujące jest to, że co roku musi użerać się z dowcipnisiami.

— Tak, to ja i Scott — powiedział z lekkim skinieniem głowy, kiedy weszli do szkoły, z tylko jedną latarką.

— Tak, domyśliłam się — zamrugała, wydychając i wzruszając ramionami. — Cóż, w porządku. Tak długo, jak powoduję Finstockowi pewien rodzaj bólu, wchodzę w to — odparła, gdy zatrzymali się przy jego szafce w szatni, skąd Stiles zaczął wyciągać narzędzia.

Emily przygryzła dolną wargę.

— Nie wiedziałam, że masz narzędzia, a już tym bardziej że wiesz jak z nich korzystać.

— Ranisz moje uczucia — powiedział obrażony. — I wiem, jak korzystać z tych narzędzi.

— Och, tak?

Chłopak zmrużył oczy, patrząc na nią.

— Pamiętasz tę półkę w moim pokoju? — Starał się wyglądać poważnie, mimo że wewnętrznie panikował na myśl o tym, jak okropny był, jeśli chodzi o używanie jakichkolwiek narzędzi.

Emily patrzyła na niego przez chwilę, zastanawiając się, czy mu wierzy, czy nie. Złapała go za rękę, zanim zdążył ją wyszarpać. Kiedy uwolniła jego rękę, zachichotała.

— Ta, która pękła pięć minut po tym, jak ją postawiłeś? — Jej ton wypełniło rozbawienie. — Stoi dzięki twojemu tacie.

— W porządku, nie wiem, jak korzystać z tych narzędzi, ale nie będziemy ich używać do tworzenia różnych rzeczy. Rozbierzemy wszystko na części — powiedział, nie mogąc się doczekać, aby zobaczyć twarz trenera rano.

— Właśnie, gdzie jest Scooby? — zapytała Emily, opierając się o szafkę.

Stiles zamrugał, zanim westchnął i wyciągnął telefon. Wybrał numer swojego najlepszego przyjaciela.

— Zabieraj tu swoją dupę. Mamy pracę do wykonania.

Po drugiej stronie Scott wypuścił powietrze.

Koleś, jestem już w łóżku w niebywale zajebistej piżamie. Poza tym... Czy nie jesteśmy na to za starzy?

— Robimy to dla trenera — Stiles przewrócił oczami, złapał narzędzia i włożył je do torby. — Cokolwiek. Wiesz, że tego potrzebuje. Uwielbia to.

Ale jest środek nocy...

Emily nie mogła się nie zgodzić z alfą. Nie była zachwycona pomysłem pojawienia się w szkole. Jedynym powodem, dla którego nie odeszła, było to, że była w niej jakaś część, która na samą myśl się cieszyła. Ponadto Stiles strasznie nalegał.

— Co oznacza, że ​​jest już po północy i oficjalnie noc psikusów się rozpoczęła i dzięki niesamowitemu zbiegowi okoliczności, przypadają na nią również urodziny Trenera — powiedział, a Emily mrugnęła ze zdziwienia.

Trener musi naprawdę kochać swoje urodziny.

— Więc jeśli nie będziesz tu za pięć sekund, zniszczę cię. Okej? — zaczął odliczać powoli, nie dostrzegając uśmieszku na ustach Emily. — I mam na myśli pięć, cztery, trzy, dwa...

— Jeden. — Scott błysnął oczami, wychodząc z cienia, gdy Stiles odwrócił się.

Człowiek krzyknął i upadł z hukiem na ziemię i spojrzał gniewnie na najlepszego przyjaciela i dziewczynę, którzy chichotali z rozbawienia.

— Nienawidzę was...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro