Rozdział 24
Rozdział 24
━━━
Noah podszedł do trójki przyjaciół, która już na niego czekała. Przybył wkrótce po tym, jak do niego zadzwonili.
— Jesteś pewien, że to ona?
— Spojrzałem jej prosto w oczy — odpowiedział Scott, przypominając sobie, jak dogonił Malię tuż przed jej ucieczką. — I świeciły tak jak moje.
Stiles pokiwał głową, skupiając wzrok na ojcu.
— To ma sens, tato.
— Ale to nie była dziewczyna. — Noah wskazał, na samochód. — To był czworonożny kojot.
Scott kiwnął głową.
— To prawdopodobnie spowodowało wypadek. Przemieniła się przez pełnię i zaatakowała.
— To ma sens — przyznał Stiles — Jej mama straciła kontrolę nad samochodem i spowodowała wypadek, zabijając wszystkich.
— Z wyjątkiem Malii — dokończył Stiles, a Scott skinął głową w pełni się z nim zgadzając.
Emily bardziej interesowała sytuacja, która miała miejsce potem, ta kończąca wspomnienie.
Kto i dlaczego strzelał?
— To brzmi sensownie — przerwał Noah, obserwując ulgę na ich twarzach, spowodowaną tym, że im uwierzył, po czym powiedział nieco głośniej — Ale w chińskiej opowieści ludowej.
Emily i Stiles wydęli wargi, a Scott zmarszczył brwi.
— To jest szalone. Potrzebuję autentycznych wyjaśnień — dodał szeryf — A wy ani słowa... Nie chcę, żeby ktokolwiek o tym słyszał, a już na pewno nie pan Tate — spojrzał na alfę, który zdawał się wpatrywać w las. — Scott? Scott!
— Przepraszam — mruknął alfa.
Emily, Stiles i Scott odwrócili głowy, gdy usłyszeli zbliżające się syreny, a w ich oczach pojawił się błysk niechęci.
Noah obejrzał się z grymasem na ustach, gdy zobaczył, że Rafael McCall zbliża się do nich z panem Tate u boku.
— Och, do diabła. Pan Tate. — powoli podał mu przedmiot znajdujący się w jaskini.
— Panie Tate? — mruknął Rafael.
Mężczyzna spojrzał na przedmiot w dłoniach ze łzami w oczach.
— To jej.
— Szeryfie, proszę za mną — powiedział Rafael.
— Tato? — Scott spojrzał na ojca, lekko marszcząc czoło.
— Porozmawiamy za chwilę. Ciekawe czy mama wie, że tak późno biegasz po lesie — powiedział mężczyzna, zanim poszedł z Noah, pozostawiając trójkę przyjaciół samych.
─────
Następnego dnia cała trójka czekała na lekcję historii, a w międzyczasie Allison szybko wyjaśniła im, co odkryła.
Emily stała obok Stilesa, wskazując odpowiednie miejsce na mapie, wyświetlonej na tablecie.
— Tutaj znaleźliście jaskinię — powiedziała łowczyni. — Jest na samym środku szlaków turystycznych. Kojoty chodzą po ustalonych szlakach. Ale myślę, że masz rację, że nie wróci do jaskini — zwróciła się do wampirzycy — Kojoty nie lubią wilków. I są naprawdę mądre. Jeśli nie chcą być usłyszane, chodzą na palcach.
— Kojoty chodzą na palcach? — Emily zamrugała zdziwiona, słysząc to.
— Tak.
Zadzwonił dzwonek.
— Muszę iść, ale prześlę wam lokalizację.
Stiles westchnął, gdy brunetka ruszyła do drzwi.
— W porządku — Emily i Stiles wrócili na swoje miejsca, a dziewczyna odwróciła się i spojrzała na niego. — Czy jest jakiś szczególny powód, dla którego wciąż nosisz tę okropną lalkę?
— To jedyna rzecz, jaką mogłem zabrać i którą Scott mógł wykorzystać, by za pośrednictwem zapachu, wytropić Malię — powiedział.
Pan Yukimura wszedł do klasy.
— W porządku. Zaczynajmy. Rozmawialiśmy o obozach i jeńcach wojennych. W naszym podręczniku jest fragment, który chciałbym omówić bardziej szczegółowo. Kto chciałby przyjść i przeczytać nam go na głos? — Jego oczy padły na syna szeryfa. — Panie Stilinski?
Stiles przełknął nerwowo ślinę. Wciąż przez złożenie się w ofierze, miał problemy z czytaniem.
— Och, może ktoś inny?
— Każdy uczestniczy w mojej lekcji, panie Stilinski.
— W porządku — szepnął, niechętnie wstając.
Emily zaczęła się martwić, gdy jego serce zaczęło mocniej bić, a oddech stał się cięższy.
— Stiles? — mruknęła z niepokojem i szybko wstała z miejsca, gdy zauważyła, że się trzęsie.
Musiała go wydostać i wydawało się, że prawdziwy alfa ma taki sam pomysł, ponieważ również wstał. Oboje położyli dłonie na ramionach bruneta, żeby go podtrzymać.
Scott spojrzał na nauczyciela.
— Zabierzemy go do gabinetu pielęgniarki. — Szybko zaprowadzili Stilesa do najbliższej łazienki, gdzie wyrwał się z ich uścisku i podszedł do umywalki.
— Stiles, spójrz na mnie, stary. Czy to atak paniki?
— To sen, to sen — mruknął brunet, a po twarzy spływał mu pot. — To tylko sen.
— Nie, to nie sen Stiles — powiedziała Emily, delikatnie zbliżając się do niego.
Przypomniało jej to, jak kilka razy obudził się zalany zimnym potem, zupełnie przerażony.
— To prawda. Jesteś tutaj, ze mną i Scoobym — Jej głos był cichy.
— Dobra, co wtedy robisz? — zapytał go Scott, ponieważ odniósł wrażenie, że to nie pierwsza taka sytuacja. — Mam na myśli, skąd wiesz, czy nie śpisz, czy śnisz?
— Liczysz palce — odpowiedziała natychmiast Emily — Masz dodatkowe palce we śnie. Stiles? Musisz spojrzeć na mnie, będziemy razem liczyć, dobrze? Spójrz na moje ręce — podniosła dłonie, żeby mógł na nie spojrzeć.
Brunet pokiwał głową. Jego oddech drżał.
— Jeden, dwa.
— Tak trzymaj — posłała mu uspokajający uśmiech.
— Trzy, cztery — liczył powoli.
— Pięć... — kontynuowała, podnosząc kolejny palec.
Scott obserwował ich, powoli uświadamiając sobie, jak trudno było Emily patrzeć na Stilesa w takim stanie. Nie, żeby miał jej to za złe, sam był równie zmartwiony.
— Sześć, siedem.
— Osiem... — wymamrotała.
— Dziewięć, dziesięć.
— Dziesięć. — skończyła, pokazując mu wszystkie palce.
Stiles dyszał ciężko, opierając się o ścianę i zsuwając się po niej.
— Co do cholery się ze mną dzieje?
— Rozwiążemy to — obiecał swojemu najlepszemu przyjacielowi Scott, gdy on i Emily usiedli na podłodze.
Chociaż czystokrwista zdawała się lekko skrzywiona na myśl o brudnej podłodze.
— Nic ci nie będzie.
— Co teraz? — zapytał, wpatrując się w alfę z niedowierzaniem. — Scott, nie możesz się przemienić. Allison prześladuje jej martwa ciotka i matka. A ja tracę rozum — wypuścił powietrze. — Nie możemy pomóc Malii. Nie możemy nikomu pomóc — wyszeptał Stiles.
— Możemy spróbować — powiedział alfa cicho. — Zawsze możemy spróbować.
Przez chwilę było cicho, zanim Scott nagle wstał ze swojego miejsca i wybiegł z łazienki.
Stiles był zaskoczony zachowaniem przyjaciela i posłał pytające spojrzenie Emily, która zmarszczyła brwi.
— Co jest? Co się stało?
Wampirzyca spojrzała na niego z irytacją w oczach.
— Myślę, że przyniesienie tej lalki do szkoły było złym pomysłem.
— Dlaczego?
— Ponieważ Malia tu jest — sapnęła, wstając.
— O cholera — Stiles zbladł lekko i podążył za swoją dziewczyną, która zaprowadziła w miejsce, do którego zmierzał Scott.
─────
Stiles podniósł plecak, gdy stali w szatni, w której Malia ścigała Kirę. Na szczęście Scott zdołał ją uratować. Spojrzał na przyjaciela, który najwyraźniej przysłuchiwał się rozmowie między Kirą a jej ojcem.
— Scott. Chyba wiem, czego szukała — przerwał, czując na sobie spojrzenie swojej dziewczyny. — Emily miała dobre przeczucie.
Alfa zobaczył lalkę i rozszerzył oczy.
— Zabrałeś lalkę z samochodu? — wyszeptał w szoku.
Brunet przełknął ślinę. Rozumiał, jak okropny był jego plan, od momentu, gdy Kira prawie została zaatakowana przez Malię.
— Tak, myślałem, że możesz jej użyć, no wiesz, jej zapachu... — powiedział słabo.
— Skąd to masz? — Ostry męski głos zabrzmiał w szatni.
To był pan Tate. Szybko wyrwał lalkę z rąk chłopaka, nie słysząc niskiego syku, który wymknął się Emily, ale chłopak złapał ją za rękę.
— Gdzie to znalazłeś? Mów! — Zrozpaczony ojciec zażądał odpowiedzi. Nie musiał nawet na nią patrzeć, by poczuć rosnącą gulę w gardle. — Należała do mojej córki.
— Przepraszam — powiedział Noah cicho, gdy się do nich zbliżył, słysząc mężczyznę. Ale musiał być twardy, zwłaszcza że mężczyzna nie miał dobrego powodu, aby tu być. — Panie Tate, nie wiem, jak się o tym dowiedziałeś, ale nie możesz tu być. — Jego oczy dostrzegły coś w kurtce mężczyzny. Była to broń.
— Mam pozwolenie.
— Szkoły w Kalifornii zabraniają wnoszenia broni, tu nie obowiązują pozwolenia. Na terenie szkoły jest zakaz — powiedział Noah. — Musi pan wyjść. Teraz.
Mężczyzna cofnął się, gotowy odejść, ale wcześniej spojrzał w ich stronę, nie kryjąc wściekłości, która aż biła z jego oczu.
— Znajdę to zwierzę i je zabiję.
Emily i Stiles wymienili znaczące spojrzenia. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że zwierzę, o którym mówił mężczyzna, w rzeczywistości było jego zaginioną córką.
─────
Deaton postawił na stole trzy małe buteleczki.
— Ksylazyna. To środek uspokajający dla koni. Na kojotołaka zadziała w ciągu kilku sekund. Mam tylko trzy — powiedział. — Więc znajdźcie dobrego strzelca.
— Allison jest dobra — powiedział Scott. Myśl o jego byłej dziewczynie nie bolała tak bardzo, jak wcześniej.
— Kiedyś była — poprawił go Isaac, przypominając im, że wciąż cierpiała z powodu skutków ubocznych tego, co zrobili.
— Ona może to zrobić — pozostawał przy swoim alfa.
— Jeśli uda nam się to zwierze znaleźć.
— Okej, jaki jest jeho sens? — zapytał Stiles, kierując spojrzenie na betę. — Poważnie, co wnosisz oprócz uporczywej negatywności i szalika? — przerwał na moment, spoglądając na szalik, którym opatulona była szyja bety. — O co ci z tym w ogóle chodzi? Dla twojej wiadomości na zewnątrz jest ciepło.
Emily zachichotała pod nosem, a Isaac posłał jej szybkie spojrzenie.
— Słuchaj, może ja zadam pytanie, którego nikt tutaj nie chce zadać. Jak zmienić kojota z powrotem w dziewczynę, którą nie była przez osiem lat?
— Mogę to zrobić — powiedział Scott z przekonaniem.
— Możesz? — najlepszy przyjaciel spojrzał na niego ostrożnie.
Alfa kiwnął głową.
— Pamiętasz noc, gdy Peter uwięził nas w szkole? Na siłowni był w stanie zmusić mnie do przemiany, używając tylko swojego głosu. Deucalion zrobił to samo.
— To kojotołak Scott. Kto wie, czy to zadziała.
— Właśnie dlatego potrzebujesz Dereka — dodał Isaac.
— Tak, mógłbym spróbować sam. Ale boję się zmienić w wilkołaka.
— Potrzebujemy alfy. — Stiles powiedział. — Wiesz, co mam na myśli. Alfę, która potrafi... To uruchomić. — Czuł się nieswojo.
— Świetnie. Jestem alfą z problemami z wydajnością.
— Czy oprócz Dereka jest jeszcze ktoś, kto mógłby pomóc?
— Nie ufałabym Peterowi.
— A co z bliźniakami? — Emily zamrugała.
— Nie są już alfami — Weterynarz zaznaczył.
— Tak, ale może wiedzą, jak pomóc? — upierała się.
Scott westchnął.
— Nikt ich nie widział od tygodni...
Stiles spojrzał na Emily, zauważając sposób, w jaki zacisnęła usta. Złapał jej spojrzenie, zanim odwróciła wzrok.
— Em? — patrzył na nią, zastanawiając się, co wie.
Czystokrwista była pewna, że jej najlepsza przyjaciółka będzie zirytowana tym, że ujawniła jej sekret. Ale nie miała wyboru.
— Okej, więc może Lydia i Aiden wciąż się spotykają i wiedziałam o tym — powiedziała zirytowanym tonem.
Stiles gapił się na nią, a Scott posłał jej nieczytelne spojrzenie.
— Zadzwonię do niej i sprawdzę, czy uda jej się przekonać ich do spotkania.
─────
Na szczęście Lydia nie była zbyt zirytowana tym, że Emily wyciągnęła jej sekret na światło dzienne, szczególnie jeśli miała dzięki temu pomóc Scottowi.
Uzgodnili, że spotkają się na pustym lofcie Dereka, ponieważ Emily nie chciała, aby bliźniacy przyszli do jej domu.
Truskawkowa blondynka otworzyła drzwi, wchodząc do środka ze swoją najlepszą przyjaciółką i Stilesem, który szedł obok. Scott był za nimi.
— Powiedzieli, że tu przyjdą — powiedziała, patrząc na wiadomość, którą przysłał jej Aiden.
— Powinniśmy się przenieść — zasugerowała Emily, gdy poczuła zapach bliźniaków tuż za nimi.
Udało jej się odciągnąć ich na czas, by zobaczyć, jak Scott zostaje rzucony na podłogę. Alfa chrząknął i został uderzony przez bliźniaków.
— Myślałem, że nauczycie mnie ryczeć — skrzywił się.
— Robimy to — powiedział Aiden, uderzając go.
— Złość i kontrola — kontynuował Ethan. — W ten sposób Deucalion nauczył nas opanowania.
Stiles zamrugał kilka razy.
— Hej, wiecie, w sumie to zabawne. — zachichotał, przypominając sobie pewien incydent. — Próbowałem kiedyś czegoś takiego, używając monitora serca i piłek do lacrosse. — wyłapał ich zdezorientowane miny i cofnął się. — Ale macie rację, pobicie go bez skrupułów jest prawdopodobnie o wiele lepsze.
— To wasz plan? — zapytał Scott z niedowierzaniem, czując, jak jego rany powoli zaczynają się goić. — Skopanie mi tyłka?
— Boisz się przemienić — powiedział Aiden, wyczuwając emocje alfy za każdym razem, gdy wydał z siebie choćby małe warczenie.
— Sprawdzimy, czy to prawda, czy po prostu udajesz, bo się boisz — kontynuował Ethan.
— Nie przestaniemy, aż zaryczysz — powiedział Aiden, zanim on i jego brat kontynuowali atak na Scotta.
Emily, Stiles i Lydia patrzyli, jak bliźniacy wyśmiewają młodego alfę, który nie poddał się instynktowi, bez względu na to, ile razy został uderzony.
Czystokrwista była rozbawiona ich taktyką.
— Gdybym wiedziała, że Scott potrzebował pobicia, mogłabym to z łatwością sama zrobić. — zamyśliła, nie dostrzegając spojrzeń, które otrzymała od Stilesa i Lydii. — Chociaż nie jestem do końca pewna, czy byłby to dobry pomysł, ponieważ jego ugryzienie sprawiłoby mi spory problem i byłabym w dupie.
Nie bardzo też lubiła pić krew od Eli albo Cece. Picie krwi z wampira czystej krwi lub jakiegokolwiek innego było zbyt intymne.
— Scott, walcz — wymamrotał Stiles pod nosem, wzdrygając się, gdy zobaczył, że Scott znów dostaje pięścią w twarz.
— Co, jeśli nie mogę tego kontrolować? — zapytał alfa, wypluwając krew. — Co, jeśli nie będę mógł się przemienić z powrotem?
— Wtedy staniesz się Malią — powiedział wprost Ethan. — Coraz bardziej będziesz oddalał się od bycia człowiekiem. Zmienisz się w zwierzę lub gorzej.
— Zmienisz się w Petera — warknął Aiden, zanim złapał go i rzucił na stół, po czym usiadł na alfie i uderzył go kilka razy w twarz.
Nagle powstrzymał go jego brat.
— Co? Myślałem, że mu pomagamy.
— Ty aż za bardzo pomagasz — powiedział brat, wskazując na siniaki i obrzęki na twarzy Scotta.
Emily, Stiles i Lydia zbliżyli się do stołu, na którym leżał alfa z twarzą pokrytą krwią.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro