Rozdział 16
Rozdział 16
━━━
Minęło kilka dni od wyjazdu Emily z Beacon Hills, a zdesperowany Stiles za wszelką cenę chciał jej powrotu.
Od czasu jej wyjazdu sytuacja się pogorszyła.
Boyd nie żył.
Ponadto sama informacja o przeszłości Dereka, o tym, jak Derek zakochał się w ludzkiej dziewczynie, którą stracił z powodu odrzucenia ugryzienia, był wstrząsający.
Jednak teraz wszystko nabrało sensu. Teraz wiedzieli, dlaczego ten wilkołak był tak zamknięty na wszystkich.
Najpierw stracił dziewczynę, którą kochał, a wkrótce potem stracił całą rodzinę w pożarze.
Szczerze mówiąc, Stiles nie mógł winić tego faceta za to, że był tak zgorzkniałym mężczyzną. Sam prawdopodobnie byłby taki sam, gdyby stracił ojca i Emily - najbliższych jego sercu ludzi.
Spojrzał na swój telefon, unosząc palec nad kontaktem z imieniem Emily i westchnął. Niechętnie odłożył telefon.
Nie chciał jej zawracać głowy czymś, z czym mogliby poradzić sobie sami.
Musiał przezwyciężyć tę ogromną jego część, która chciała po prostu samolubnie do niej zadzwonić i usłyszeć jej głos.
Po prostu wiedzieć, że nic jej nie jest.
Stiles zacisnął usta w cienką linię, walcząc, by nie zadzwonić. Opadł na łóżko, wydając jęk frustracji i znów powrócił do typowego dla niego zajęcia - zastanawiania się, co dziewczyna w tym momencie robi.
─────
Nowy Jork
Głośna muzyka, zapach alkoholu, który łał się litrami, pot tańczących na parkiecie ludzi, boleśnie bombardowały jego zmysły.
Ciemne spojrzenie padło na młodą kobietę tańczącą samotnie, otoczoną tłumem ludzi, którzy byli tak nachalni, że ledwo swoimi bliżej nieokreślonymi ruchami nadążali za muzyką.
Patrzył, jak jej ciało płynnie porusza się w rytm muzyki. Po kilku piosenkach tłum ludzi nieco się przerzedził, a parkiet nieco opustoszał.
Szybko się rozejrzał i zobaczył, jak wychodzi na zewnątrz. Wstał ze stołka barowego, na którym siedział i szybko poszedł za nią. Zadbał o to, by jego kroki były lekkie, gdy ta prowadziła do ciemnej alejki.
Obserwował, jak, prawdopodobnie, przez alkohol lekko się zachwiała, więc wykorzystał ten moment i szybko ją dogonił. Uderzył ją o ścianę, widząc przelotny strach w jej oczach.
— Cześć — zamruczał.
— Proszę, nie — błagała, a jej oczy lśniły, gdy starała się wręcz wtopić w ścianę, jak tylko mogła.
Mężczyzna roześmiał się, a jego oddech pachniał najtańszym dostępnym alkoholem, gdy dotknął jej policzka.
— W porządku — zapewnił ją, oblizując wargi i lustrując jej ciało — Jesteś taka piękna. Pomyślałem, że możemy się trochę zabawić — zasugerował, przesuwając dłonią po jej szyi i zanim zdążył nawet dotknąć jej w niewłaściwy sposób, jego kark został skręcony.
— Dlaczego to zrobiłeś? — Emily warknęła na Eli, zerkając na martwe ciało, leżące na ziemi — Miałam to pod kontrolą.
— Wierz mi, nie przywykłem do widoku ciebie, jako niewinnej dziewczynki — mruknął, wpatrując się w martwe ciało z irytacją — Poza tym i tak zamierzałaś go zabić.
— Nie zamierzałam — sapnęła, krzyżując ręce na piersi — Miałam zamiar się nim posilić.
Eli spojrzał na nią nie zdziwiony.
— Wiesz, myślałem, że po śmierci twojego ojca będzie więcej zabawy, ale nie. Zachowujesz się jak jakiś dobroduszny człowiek.
— Przepraszam, że nie jestem zainteresowana zabiciem każdego zboczeńca, który się do mnie odezwie — wymamrotała kąśliwe, kucając przy ciele — No i co? Zostawimy go tutaj?
— Tak, a co mam mu pogrzeb zorganizować?
Oboje zaczęli wychodzić z alei na ulice Nowego Jorku.
— Chcesz iść na Times Square?
Wampirzyca zacisnęła usta. Podróżowali od miasta do miasta, upijając się i bawiąc z miejscowymi pijakami.
Czasami Eli zabijał jednego, ale nic się nie odzywała i niechętnie pozwalała na to.
Jej oczy przesunęły się ku nocnemu niebu, które ledwo widziała przez wysokie budynki i jasne światła, które z łatwością przyćmiewały gwiazdy.
Spojrzała z powrotem na bransoletę owiniętą wokół nadgarstka, z delikatnym uśmiechem.
Minął już prawie tydzień, odkąd opuściła Beacon Hills. Cieszyła się, że choć przez chwilę mogła wykorzystać swój upragniony dar, dar wolności.
~
Czuła się, jakby jej ciało było na autopilocie, gdy kończyła odkładać walizkę przy drzwiach.
Naprawdę nie wiedziała, dokąd zmierza, ale nie mogła już tu być. Podniosła walizkę i zamknęła za sobą drzwi, kierując się w stronę samochodu.
Otwierając bagażnik, włożyła swoje rzeczy do środka i westchnęła ciężko, gdy usłyszała za sobą pisk opon.
— Em?
Brunetka zawahała się przez chwilę, po czym odwróciła się.
Stał tam Stiles, który wpatrywał się w nią z niewyobrażalnie wielkim uczuciem. Jego policzki były delikatnie zarumienione z pospiechu. Cieszyła się, że chłopakowi nic już nie groziło, a ona sama nie musiała już ukrywać miłości do tego człowieka. Tyle że nie była pewna, jak sobie z tym poradzić.
Nie miała już w głowie zemsty.
W rzeczywistości czuła się trochę pusta, bez konieczności ciągłego planowania.
Czuła się zagubiona.
Bo, co musiała teraz zrobić?
Została w Beacon Hills, aby się zemścić. Teraz ten powód zniknął.
— Co tu robisz, Stiles? — zapytała, mimo że znała już odpowiedź.
Nie mogła powstrzymać poczucia winy, że przespała się z Derekiem. Wiedziała, że skrzywdziła go swoim zachowaniem, ale w tamtym momencie, był to jedyny sposób, aby go odepchnąć.
I udało się.
Przynajmniej przez chwilę.
Stiles poczuł, jak opada mu żołądek, gdy zobaczył walizkę, a jego brązowe oczy wpatrywały się w jej piwne, które wydawały się dużo jaśniejsze, ale i zagubione.
— Chciałem się upewnić, że nic ci nie jest — wymamrotał, a jego serce zabiło mocniej, gdy na nią spojrzał — Dlaczego masz walizkę?
— Wyjeżdżam.
Jego serce zatrzymało się.
— Dlaczego? — Czuł jak zatrzymał mu się oddech, a sam nie mógł ruszyć się że swojego miejsca.
Wyjeżdżała na zawsze?
Wiedział, że sobie z tym poradzi. Nie chciał, żeby odeszła.
Emily w zamyśleniu wydęła usta, zdychają cicho.
— Ponieważ... Ponieważ nie wiem, co robić — odparła szczerze — Ostatni wiek spędziłam na jednej rzeczy. Nigdy nie poświęciłam czasu, aby dostrzec nawet najdrobniejszych rzeczy wokół mnie. A teraz, gdy nie muszę już patrzeć na konsekwencje, chcę przynajmniej trochę odpocząć.
— Ale... Musisz wyjeżdżać? — zapytał, widząc jak bardzo wyglądała na tak zagubioną.
— A co? Będziesz za mną tęsknić? — droczyła się.
Stiles patrzył na nią miękko.
— Jestem pewien, że znasz odpowiedź na to pytanie — powiedział delikatnie, jego oczy wypełniły się czułością.
Emily podeszła do niego.
— Nie wyjeżdżam na zawsze — wyznała szczerze. Wiedziała, że nie wytrzyma dłużej bez niego — Potrzebuję tylko trochę czasu, aby przemyśleć wszystko, co się dziś wydarzyło, ale wrócę.
Jego brwi lekko się zmarszczyły, gdy na nią spojrzał.
— Obiecujesz?
Wampirzyca uśmiechnęła się szczerze, co go zaskoczyło, ponieważ tak naprawdę nigdy nie miał okazji tego zobaczyć. To nie były półuśmiechy lub kpiące uśmieszki, które zwykle pojawiały się na jej ustach. To był najprawdziwszy uśmiech, o którym nawet nie śnił marzyć, że będzie mu dane go ujrzeć.
Poczuł, jak dziewczyna wyciągnęła rękę i owinęła swój mały palec, który zaczepiła wokół jego.
— Obiecuję, na mały palec — mruknęła cicho, po czym odsunęła się, rzucając mu ostatnie spojrzenie — Jeśli coś się wydarzy, masz mój numer.
Po tym zaczęła iść w stronę samochodu, a on poczuł nagłą potrzebę pocałowania jej.
Sięgnął do kieszeni, zaciskając mocno przedmiot, gdy obserwował ją przy drzwiach samochodu.
Teraz albo nigdy.
— Jebać to — powiedział pod nosem, gdy w kilku długich krokach ruszył w jej kierunku. Następnie złapał ją za ramię, odwrócił i pocałował namiętnie, wsuwając przedmiot w jej rękę.
To był ten moment, za którym tęsknił.
Jej usta były tak samo miękkie, jak sobie wyobrażał. Naprawdę nie chciał, żeby odeszła. Odsunął się tylko na chwilę, ale ich usta i tak pozostały w niewielkiej odległości od siebie.
Stiles patrzył na nią miękko.
— Wracaj szybko — wymamrotał, po czym znów ją pocałował.
— Wrócę — wyszeptała z delikatnym uśmiechem, widząc jak ten się delikatnie cofnął — Co to jest?
Spojrzała na brązową plecioną bransoletkę, która przypominała jego własną. Tyle że była cieńsza i miała wplecioną, jedną, delikatną różową nitkę.
Stiles delikatnie chwycił przedmiot i pomógł jej zapiąć ją na nadgarstku.
— Spóźniony prezent urodzinowy — odparł z lekkim rumieńcem na policzkach i szybko bijącym sercem.
Skąd ta nagła pewność siebie?
Emily spojrzała w dół, ukrywając swój uśmiech i lekko potrząsnęła głową, gdy wsiadła do samochodu. Uruchamiając samochód, zerknęła w lusterko wsteczne. Spojrzała na niego ostatni raz, zanim odjechała.
Całą drogę jej wzrok uciekł do bransoletki, która zdawała się mieć jeszcze więcej uroku, gdy uderzyło w nią światło księżyca.
Stiles obserwował, jak jej samochód odjeżdża i wydał z siebie chichot, wciąż czując miękkość jej warg na swoich.
Wrócił do swojego jeepa, czując smutek z powodu jej wyjazdu, ale cieszył się, że to się tak potoczyło.
~
Emily trudno było pojąć, kiedy Stiles ją pocałował, a wspomnienia, które pojawiły się w jej umyśle, nie chciały znikać.
Czuła jego wzrok na lekcjach lub kiedy była z Lydią. Wiedziała, że od dłuższego czasu obserwował ją z daleka, zanim odbyli prawdziwą rozmowę.
Później jej umysł przeszedł na niezbyt przyjemne wspomnienia, które ujrzała jeszcze, zanim zabiła ojca. Widziała wszystkie jego wspomnienia, aż do momentu, w którym zabił jej matkę.
Dowiedziała się, że wiele rzeczy po niej odziedziczyła. I nie tylko z wyglądu.
Na przykład romans.
To był dla niej szok, który musiała pokonać. Jej matka zdradziła ojca, zakochując się w człowieku.
Teraz komentarze Alexandra, które porównywały ją do matki, nabrały sensu.
Jej myśli wciąż kręciły się po tych wszystkich informacjach. Jej matka nie była tak szczera, jak myślała.
Ale najbardziej zaskoczyło ją to, że ojciec naprawdę kochał jej mamę mimo wszystko. Ale zdrada była dla niego punktem krytycznym.
Jednak mimo to, nie potrafiła mu tego wybaczyć.
Prawdopodobnie już zawsze go będzie nienawidzić za wszystko, co jej kiedykolwiek zrobił.
Już dawno przestał być ojcem, z którym kiedyś się liczyła.
Tak jak jej starsza siostra bliźniaczka przestała mieć dla niej znaczenie, gdy tylko wbiła jej nóż w plecy.
Naprawdę jej rodzina mogłaby dostać odznakę najbardziej patologicznej rodziny na świecie.
Nic więc dziwnego, że sama Emily była tak popieprzona.
Jej matka, która udawała miłą i kochającą, w rzeczywistości była oszustką.
Jej siostra - manipulatorka, arogancka i zimna.
Wreszcie jej ojciec. Dobry o kochający mężczyzna, zamienił się w zgorzkniałego, bezdusznego i morderczego... Człowieka? Bez serca.
I wreszcie Emily. Niegdyś naiwna, niewinna i bezinteresowna, stała się sadystyczna i samolubna. Przez lata brała to, co chciała i robiła, co chciała, nie dbając o to, kogo skrzywdzi.
Ale teraz, w tej chwili, zdecydowanie nie była tak okrutna, jak w ostatnim stuleciu.
Zdecydowanie zmniejszyło się od momentu, gdy pozwoliła Stilesowi przebić się do jej serca i przyjaciołom, z którymi stworzyła najpiękniejsze więzi.
Nigdy nie wróci do bycia dziewczyną, którą była te wszystkie lata temu, ale nie mogła też grać nieczułego wampira, którym nie była. Teraz była czymś pośrodku. A przynajmniej tak to widziała. Była w idealnym miejscu, gdzie światłość i ciemność stykała się i tworzyła perfekcyjną szarość.
Wiedziała, że Stiles stał cały w świetle, ale zdecydowanie potrzebowała tego w swoim życiu. Szczególnie po tum wszystkim, co zrobiła.
Nadal zdumiewało ją, że była zakochana w Stilesie Stilinskim.
Gdyby ponad rok temu, ktoś zapytał ją, czy mogłaby się w nim zakochać, wyśmiałaby tą osobę.
Zakochać się w człowieku?
Na tę myśl powstrzymała uśmiech.
Cichy dźwięk jej telefonu, który miała ukryty w kieszeni, odciągnął jej uwagę od wewnętrznych rozmyślań.
Domyśliła się, że to zapewne jakiś długi SMS od Lydii, która była bardzo zła i zraniona, że Emily odeszła bez pożegnania.
Po części było to dla niej zabawne, gdy słyszała, jak truskawkowa blondynka krzyczała na nią przez łzy, ale jednocześnie krzyczała najzabawniejszą wiązankę przekleństw, jakie Emily w życiu usłyszała.
Do tej pory nie wiedziała jakim cudem udało jej się tę dziewczynę uspokoić. Dopiero, gdy wszystko wyjaśniła Lydii, ta wszystko zrozumiała.
— Och, no odbierz, bo uszy mi pękną — Eli prychnął, słysząc brzęczenie jej telefonu.
Emily rzuciła mu boczne spojrzenie, lekko potrząsając głową, po czym sprawdziła wiadomość.
Wyraz jej twarzy szybko zmienił się w przerażenie, gdy przeczytała długą wiadomość wysłaną przez Lydię.
Przełknęła ślinę, wpatrując się tępo w swój telefon, a następnie przeniosła wzrok na przyjaciela.
— Musimy wrócić do Beacon Hills.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro