Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Rozdział 12

━━━Obecny czas━━━

Stiles w milczeniu wpatrywał się w drogę przed sobą, starając się zignorować ogłuszającą ciszą w samochodzie. Jego karmelowe tęczówki spojrzały w stronę Emily, która najwyraźniej chciała zignorować napięcie w samochodzie podczas jazdy.

Nadal nie mógł przyswoić tego, co widział w umyśle dziewczyny. Rzeczy, które widział... A raczej wspomnienia, które, jak się wydawało, zakopała... Trudno było uwierzyć, że jej tata traktował ją jak nic niewartego śmiecia. I jeszcze jej siostra, która totalnie o nią nie dbała.

Tyle że jego myśli najbardziej skupiały się na Mateo. Oczywiste było, że go kochała i dziwnie było widzieć ją jako zupełnie inną osobę. Właściwie inną niż ta, którą obecnie znał. Nie była łagodna ani zbyt miła dla ludzi. Miała ciemniejsze poczucie humoru i była bardziej brutalna. Lubiła przemoc i rozlew krwi.

Zdawał sobie sprawę, że czegoś brakuje w tych wspomnieniach, które widział. Jednak cokolwiek wydarzyło się w tym czasie, zmieniło ją.

Kiedy zaparkowała samochód, wysiadł. Nadal nie był pewien, jak ją zapytać lub jak się zachować.

Po przebudzeniu wydawała się czuć lepiej. Napiła się krwi, by odzyskać energię. W tym czasie aktywnie go unikała i poszła pod prysznic. Gdy wróciła już ubrana i powiedziała, że go odwiezie do domu.

Nagle usłyszał za sobą trzask zamykanych drzwi.

— Stiles, zaczekaj!

Odwrócił się, już stojąc na werandzie. Patrzył, jak czystokrwista podchodzi do niego i zatrzymuje się przed nim.

— Tak? — zapytał z wahaniem.

— Chciałam ci podziękować za opiekę nade mną. — mruknęła niezręcznie. Wciąż nie wiedziała, co brunet czuję po tym, jak zobaczył te wspomnienia.

Stiles mrugnął ze zdziwienia, zauważając jej lekki dyskomfort.

— Em... — odetchnął, a jego mina złagodniała. — Wiesz, że nie musisz mi dziękować. Przynajmniej tyle mogę zrobić w zamian za te wszystkie momenty, w których mnie uratowałaś.

Brunetka spojrzała na niego, czując, jak serce jej przyspiesza.

— Jesteś magnesem na niebezpieczeństwo. — mruknęła dokuczliwie, zmniejszając napięcie.

Spodziewała się, że chłopak się obrazi, ale zamiast tego spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, który zaraz minął.

— Co się stało z Mateo? — zapytał, widząc, jak nagle zesztywniała. — Uciekliście?

Emily zastanawiała się, czy mu powiedzieć. Nie było sensu trzymać tego w tajemnicy, miała nadzieję, że to go odepchnie.

Stiles obserwował, jak jej mina stała się bardziej ponura.

— Nie, nie uciekliśmy. — W jej głosie zabrzmiał smutek i poczucie winy. — Eli i ja nie zdawaliśmy sobie sprawy, że ktoś stał przy stajni i podsłuchiwał... — Głos jej się załamał, a oczy podniosły się na jego, gdy uniosła rękę do jego twarzy.

Pozwolił jej przycisnąć palce do skroni i poczuł, że dryfuje.

   -

Niebo wreszcie pociemniało. Emily przestała krążyć po sypialni, a jej oczy powędrowały w kierunku małej torby, którą schowała pod łóżkiem. Tej, którą przygotowała na dzisiejszy wieczór. Szybko ją złapała i nasłuchiwała ruchów za oknem sypialni. Gdy upewniła się, że nikogo nie ma, otworzyła je, szybko wyskakując.

Ulżyło jej, że Eli odwróci uwagę każdego, kto był w pobliżu, aby dać jej szansę pójścia do lasu na spotkanie z Mateo.

Brunetka rzuciła ostatnie spojrzenie na dom, po czym ruszyła na poszukiwanie swojego ukochanego. W jej żyłach płynęła fala podniecenia.

Uczucie strachu prawie ją dusiło, gdy dotarła do ich miejsca, zatrzymując się zaledwie kilka metrów od drzewa, które Mateo i ona uważali za swoje. Poczuła, jak opada jej żołądek, gdy ze strachem wpatrywała się w ojca, który trzymał rannego Mateo za kołnierz koszulki.

Beta próbował walczyć, ale był zbyt słaby, aby chociażby podnieść ręce. Jedyną ulgą było to, że jego siostra uciekła, zanim ten mężczyzna mógł ją skrzywdzić.

Jego ciemnoniebieskie tęczówki spojrzały na ukochaną, która ze łzami w oczach wpatrywała się w niego.

— W porządku, księżniczko. — Udało mu się wydusić.

— Powiedziałem ci, żebyś się zamknął. — William warknął i uderzył go w twarz, na co Emily zaskomlała.

— Proszę, przestań. — błagała, a jej oczy wypełniły się jeszcze bardziej łzami. — Nie zabijaj go!

— Nie zabijaj go? — powtórzył, szydząc, obrzucając ją obrzydzeniem. — Jesteś dokładnie taka jak twoja matka. Zakochujesz się w kimś, kto nie jest nawet blisko twojego statusu. Przez chwilę naprawdę wierzyłem, że będziesz prawdziwą czystokrwistą, ale jesteś znacznie gorsza. — spojrzał na nią. Ręce zacisnął mocniej na kundlu w swoich ramionach.

Emily zignorowała to, co powiedział o jej matce, mimo że chciała zapytać. W tej chwili jej główną troską był Mateo.

— Proszę, pozwól mu odejść. Zrobię, co chcesz. — płakała, zaciskając pięści po bokach.

— Słucham? Na to jest już za późno. — William powiedział.

Brunetka czuła, jak jej wnętrzności skurczą się na jego znajome mroczne spojrzenie.

— Musisz się dowiedzieć, dlaczego nie powinnaś sprzeciwić się swojemu ojcu i zakochać się w tych bestiach. — powiedział z obrzydzeniem, gdy spojrzał na wilkołaka, który próbował się wyrwać.

Zajęło to tylko sekundę. Mateo spojrzał na nią z kochającym uśmiechem, który zarezerwował tylko dla niej. Wiedział już, co nadchodzi.

— Kocham cię.

Jej oczy rozszerzyły się i poczuła narastający, bolesny ból przepływający przez całe jej ciało. Krzyczała, gdy jego serce zostało nagle wyrwane z piersi.

William patrzył na nią tępo, bez wyrzutów sumienia, gdy upuścił serce wilkołaka na ziemię. Emily upadła na kolana, a jej oczy nigdy nie opuszczały ciała martwego ukochanego.

W tamtej chwili runął jej cały świat.

Stiles gwałtownie wciągnął powietrze, gdy znów znalazł się przed Emily, która patrzyła na niego ze załzawionymi oczami. Nagle poczuł się odrętwiały, widząc czysty ból wymalowany na jej twarzy.

— Teraz rozumiesz, dlaczego nie mogę pozwolić sobie na oddanie swojego serca innej osobie... — powiedziała cicho.

— To nie w porządku. — wymamrotał, wpatrując się w nią ze zdumionym spojrzeniem. — Nie zrobiłaś nic złego.

— Zakochałam się w kimś, w kim nie powinnam i zabiłam go. — odparła, a jej głos był wyprany z emocji. — Był niewinny. Nigdy nikogo nie skrzywdził, a został zabity przez mojego ojca, ponieważ go kochałam i był wilkołakiem. — przełknęła ślinę, wypuszczając drżący oddech. — Gdyby dowiedział się, że znów się zakochałam, zabiłby go.

— Ty...? — Stiles wpatrywał się w nią, czując trzepotanie w piersi.

Emily posłała mu smutny uśmiech.

— Nie sądzę, żebym sobie poradziła z kolejnym takim złamanym sercem. — wyznała. Jej oczy były nieco zamglone, gdy złożyła miękki pocałunek na jego policzku, zanim się odsunęła. — Jeszcze raz dziękuję. Za wszystko.

— Dlaczego mam wrażenie, że się ze mną żegnasz? — zapytał cicho ze łzami w oczach.

Brunetka zmusiła się do małego uśmiechu.

— Muszę odtąd trzymać się od ciebie z daleka, Stiles. Dla twojego bezpieczeństwa.

Nagle jego karmelowe tęczówki wypełniła świadomość.

— Zamierzasz go zabić, prawda?

— Nie mogę teraz odpuścić. Nie po tak długim czasie. — powiedziała, gdy zaczęła się cofać. — Stiles, już jest za późno, aby zmienić zdanie. Miałam lata, by dojść do wniosku, że jest to szansa. Ale nie mogę dalej żyć w obawie, że przyjdzie i zabije ludzi, na których mi zależy. Po prostu nie mogę. Muszę stawić mu czoła i przynajmniej spróbować. Jestem to winna Mateo i mojej matce. — Rzuciła mu ostatnie spojrzenie, a następnie odeszła do swojego samochodu.

Stiles mógł tylko obserwować, jak odjeżdża i oddała się jej samochód na drodze, walcząc ze łzami na myśl o jej utracie.

   -

Emily prowadząc, była myślami przy tym, co stało się po śmierci Mateo. Jej dłonie zacisnęły mocno kierownicę.

Starszy mężczyzna wyśmiał ją szyderczo, złapał za ramię i zaczął ciągnąć za sobą. Nie walczyła z nim, kiedy wrócili do domu, a on rzucił nią na podłogę jej sypialni.

— Zostaniesz tu do końca nocy. Idę na spotkanie ze starymi znajomymi. Mam nadzieję, że do czasu, gdy wrócę, zmienisz swoje postępowanie co do  spędzania czasu z tymi brudnymi i plugawymi kundlami. — zatrzasnął za sobą drzwi.

Emily wciąż nie mogła dojść do siebie po tym, co się stało. To nie mogło być prawdziwe. Mateo nie mógł być martwy. Po prostu nie mógł.

Zacisnęła zęby, czując, jak ogarnia ją nienawiść. Wstała i wyszła, najpierw udając się do gabinetu Williama. Następnie wyszła na zewnątrz, gdzie zobaczyła, jak jego powóz odjeżdża.

— Zgaduję, że już ojciec zajął się tym twoim kochankiem?

Emily zesztywniała, odwracając się, by zobaczyć swoją siostrę z chytrym uśmieszkiem. Uświadomiła sobie, jak jej ojciec ją uderzył.

— Powiedziałaś mu... — Emily, zmrużyła oczy ze złości. — Jak mogłaś?! — warknęła.

Nancy zmarszczyła brwi, zaciskając pięści.

— Ponieważ to niesprawiedliwe, że Eli cię kocha, a nie mnie! — krzyknęła.

— Zabiłaś Mateo, bo byłaś zazdrosna? — Emily odetchnęła z niedowierzaniem. Druga brunetka tylko patrzyła na nią z irytacją.

Emily warknęła, sprawiając, że Nancy się napięła, ponieważ praktycznie wyczuwała od niej chęć mordu.

Nancy krzyknęła nagle, gdy poczuła ostre ukłucie w ramieniu, a kiedy spojrzała, jej ramię zniknęło. Jej brązowe oczy przeminęły ze strachem na siostrę, gdy zobaczyła miecz, który, jak się okazało, miała ukryty za plecami.

— S-skąd to masz?

Emily wpatrywała się w nią tępo, po czym obcięła jej kończyny. Nancy krzyknęła w agonii.

— Proszę, przestań!

— Ojciec nie przestał, kiedy go o to poprosiłam. Zabił jedyną osobę, którą kiedykolwiek kochałam. — Emily powiedziała tępo.

— W porządku! Zabij mnie! Przynajmniej umrę, wiedząc, że rodzina twojego kochanka również umrze. — Nancy odetchnęła.

Emily zatrzymała się.

— Co?

— Och... — Bliźniaczka uśmiechnęła się słabo. — Nie zauważyłaś, że nie ma pracowników? Obecnie zabijają kundle.

Emily poczuła, jak oddech ustaje na jej słowa. Zacisnęła zęby, gdy siostra złapała ją za głowę, pokazując jej coś, co wstrząsnęło nią do samego rdzenia.

— Nie mogę uwierzyć, że on... — zignorowała napływ emocji. — Uratuję ich, ale najpierw... — Oczy Emily wypełniły się nienawiścią, gdy wbiła miecz w pierś starszej siostry, obserwując z zaskakującą radością, jak ta zaczęła szarzeć.

Zapalając zapałkę, rzuciła ją na martwe ciało, po czym szybko wyruszyła na poszukiwanie rodziny Mateo.


-

Emily poczuła, że oddech uwiązł jej w gardle na widok chaosu przed sobą. Widziała wilkołaki i wampiry walczące ze sobą. Jednak wygrywały wampiry...

Nie wahała się dołączyć do walki, zabijając wampiry, które stanęły jej na drodze.

— Uciekajcie! — wykrzyknęła do dzieci, które kuliły się przy jakimś drzewie. Natychmiast uciekli.

Nadal zabijała wampiry, ignorując otaczający ją smród śmierci.

Po zakończeniu ruszyła od dawnego domu swojego ukochanego.


-

Emily zbliżyła się do ciała Mateo leżącego na ziemi, wciąż w tym samym miejscu, co wcześniej. Opadła na kolana obok niego. Łzy płynęły po jej policzkach, a szloch wydostał się z ust. Jego ciało było teraz zimniejsze.

— Ty musisz być Emily. — Dziewczyna czknęła, a jej oczy wypełniły się łzami.

Czystokrwista odwróciła wzrok od swojej miłości do młodszej dziewczyny w postrzępionym ubraniu. Wyglądała podobnie co mężczyzny, którego kochała.

— Jesteś Lily, jego siostra. — mruknęła, ocierając łzy. — Bardzo mi przykro. To moja wina. Nie powstrzymam cię, jeśli chcesz mnie zabić.

Dziewczyna opadła obok niej, wpatrując się ze smutkiem w brata.

— Nie zabiję dziewczyny, która dała mojemu bratu tyle szczęścia. — powiedziała cicho, delikatnie przesuwając dłonią po policzku chłopaka. — Chciałam podziękować za zabicie tych wampirów.

Emily zignorowała podziękowania. Zrobiła to tylko dla Mateo, a ponieważ miała w sobie tyle gniewu, musiała w jakiś sposób się z tego uwolnić. Przysięgła, że ​​się zemści.

— Ilu z was zostało?

Oczy Lily jeszcze bardziej zasmuciły się.

— Tylko para dorosłych i kilku dzieci — powiedziała. — Są teraz w lesie.

Starsza dziewczyna czuła ich spojrzenia. Wiedziała, że ​​są blisko, ale postanowiła to zignorować.

— Czy to w porządku, jeśli go tu pochowam? — zapytała Emily, głosem wypranym z uczuć.

Młodsza dziewczyna kiwnęła głową.

Zaczęły kopać dziurę, a następnie pochowały zwłoki Mateo przed drzewem z ich inicjałami. Kiedy skończyły, stanęły przed grobem. Emily wpatrywała się w miejsce, z którym kiedyś wiązało się wiele miłosnych wspomnień, a teraz było skażone tym, co się stało.

— Czy osoba, która to zrobiła, wróci po nas? — zapytała Lily.

— Nie. Zabiłam osobę, na której mu zależało, a następnie spaliłam miejsce, które kiedyś nazywałam domem. — powiedziała Emily, przypominając sobie, jak podpaliła siostrę i rozpaliła ogień w budynku. — Jednak w końcu pójdzie za mną, a kiedy to zrobi, zabiję go. Ale najpierw będę czegoś potrzebować...

— Co takiego?

— Wkrótce wrócę do Beacon Hills, ale obawiam się, że ciebie już tu nie będzie...

— W porządku, co konkretnie jest ci potrzebne?

— Twój jad. — powiedziała bez ogródek Emily. — Jest dla nas jak trucizna, ale działa tylko wtedy, gdy pochodzi od alfy.

Lily zesztywniała na tę prośbę.

— Wiesz...

— Twoje oczy jarzyły się czerwienią, gdy się do mnie zbliżyłaś.

— Alfa obwinił mojego brata i mnie o to, co się stało. Próbował mnie zabić, więc walczyłam z nim i wygrałam. — wyznała Lily. Zapadła krótka cisza. — Dostarczę ci jad.

— Dobrze. — zaczęła odchodzić.

— Jesteś pewna, że musisz odejść? Możemy się chronić. To także twój dom. — Nie była pewna, czy chce dać odejść osobie, w której zakochał się jej brat. Wiedziała, że chciałby, żeby trzymali się razem.

Emily zatrzymała się.

— To był mój dom, ale teraz już nic mi tu nie zostało.

Szła dalej, aż dotarła na skraj miasta. Nie chciała już czuć bólu i sposobu, w jaki jej serce zwęziło się na myśl, że nigdy więcej nie zobaczy Mateo. Jej oczy zamknęły się, skupiając na jednej rzeczy, która, jak wiedziała, ​​powstrzyma ból.

Nie mogła żyć z bólem utraty Mateo. To było dla niej za dużo. Tak więc, mając te ostatnie myśli o zemście, wyłączyła ludzkość.

Otworzyła oczy, a jej niegdyś wesołe, piwne oczy pochłonęła oziębłość i obojętność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro