Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Rozdział 1

━━━

— Przypomnij mi jeszcze raz, dlaczego tu jestem? — zapytała brunetka, stukając palcami w kierownicę i wbijając wzrok w przyjaciółkę siedzącą obok na miejscu pasażera.

Najwyraźniej zamierzały spędzić czas z kilkoma facetami, których Lydia poznała.

Od incydentu z Gerardem minęło około czterech miesięcy.

W tym czasie Allison wyjechała latem do Francji, aby uciec od wszystkiego.
Lydia spędzała czas albo na zakupach, albo na letnich wypadach, aby oderwać się od Jacksona, który pojechał do Londynu.

Z drugiej strony Emily spędziła lato na zabawie i piciu, co odwróciło jej uwagę od poczucia winy. Tak naprawdę nie widziała dużo Dereka. Podobno szukał swoich bet, które oczywiście zostały porwane przez alfy. Eli opuścił miasto zaledwie kilka tygodni temu, tłumacząc się odwiedzeniem starego przyjaciela.

Jeśli chodzi o tamtą noc, dla niej i Dereka było to po prostu źródło uwolnienia ich skrycie schowanej frustracji.

— Ponieważ musisz zrobić coś innego niż imprezowanie, a poza tym, nie miałyśmy okazji spędzić razem czasu przez całe lato... — Lydia szybko odpowiedziała tępym tonem.

Emily zerknęła na nią z ukosa.

— Myślę, że to głównie z powodu zajęć dodatkowych. A czas wolny spędzamy za każdym razem, gdy chcesz iść na zakupy — oznajmiła, zerkając w tył na łowczynię. — Mówiąc o zajęciach dodatkowych... Nie poznałaś żadnych francuskich mężczyzn, którzy ogrzewali twoją pościel?

— Oczywiście, że nie — Allison zarumieniła się.

Tak naprawdę nie chciała się spotykać, zwłaszcza po zerwaniu ze Scottem, o czym tak naprawdę nie myślała.

Dwie dziewczyny na przednich siedzeniach rzuciły sobie jednoznaczne spojrzenie.

— Jesteś pewna, że to nie potrójna randka? — zapytała, powtarzając swoje wcześniejsze pytanie.

— To nie jest potrójna randka. To grupowe spotkanie — odpowiedziała Lydia.

— A czy oni to wiedzą?

— Powiedziałam ci już, że nie jestem gotowa, aby z kimś się spotykać.

— Lepiej niech to się okaże zwykłym spotkaniem, bo jeśli jest to randka, zmuszę go, by siedział cicho, dźgając go widelcem tam, gdzie światło nie dochodzi — oznajmiła bez ogródek Emily.

— Zero przemocy — ostrzegła szybko Lydia.

— Tak i nikt nie zadźga nikogo sprzętem kuchennym — dodała Allison, chociaż tak naprawdę nie była przeciwna pomysłowi, aby jej ewentualna randka została odciągnięta od niej.

— Mówi to dziewczyna, która zaatakowała wampira, bo jest wojowniczą księżniczką — Emily zadrwiła. Pamiętała jej spojrzenie, którym obdarzył ją Eli podczas obwiniania jej za to, że Allison go dźgnęła.

Łowczyni zrobiła się jasnoczerwona na przypomnienie, jak pozwoliła dziadkowi ją kontrolować.

— Eli wie, że żałuję, że go dźgnęłam, prawda? — Allison nie zamierzała przeprosić za dźgnięcie Dereka ani jego członków stada, ponieważ wciąż była wściekła, za ugryzienie jej matki.

Emily pokiwała głową i przeniosła wzrok na Lydię.

— Więc nie rozmawiałaś z...

— Nie mów jego imienia! - krzyknęła rudowłosa, skutecznie przerywając przyjaciółce. Nie chciała myśleć o swoim byłym chłopaku, który nie tylko złamał jej serce, ale także opuścił kraj.

— Tak naprawdę jej się nie podoba, kiedy mówisz... — zaczęła Emily, zerkając krótko w stronę rudowłosej — Jackson — zachichotała, gdy dziewczyna zacisnęła dłoń na jej ręce. — To miało boleć?

— Czasami ciebie nienawidzę — Lydia z rozdrażnieniem wydęła policzki.

— Wiem — Wampirzyca posłała jej rozbawiony uśmiech.

— Czy u niego wszystko w porządku? — zapytała Allison, wciąż wyglądając na rozbawioną — Mam na myśli, czy wszystko się udało?

— No cóż, lekarze wyglądali jak totalni idioci, kiedy pojawił się żywy, ale wszyscy się z tym pogodzili — powiedziała — Derek nauczył go, jak nie zabijać losowych ludzi podczas pełni księżyca.

— Więc rozmawiałaś z nim?

— Nie, odkąd wyjechał do Londynu — odpowiedziała krótko Lydia.

— Masz na myśli, odkąd jego tata przeprowadził go do Londynu.

— Cokolwiek. Zostawił mnie — zadrwiła — A tak na poważnie, amerykański nadprzyrodzony w Londynie? To nie będzie katastrofa?

— Więc jesteś...

— Czy wybrałabym się na potrójną randkę, gdybym nie była smutna? — zapytała Lydia, uśmiechając się z widocznym podirytowaniem — Tak, to potrójna randka. To nie jest orgia — sapnęła — Obie będziecie żyć.

— W porządku, ale zmuszam mojego partnera, żeby ze mną nie rozmawiał — powiedziała Emily.

— Okej — Lydia ustąpiła, zerkając na swoją najlepszą przyjaciółkę z wydętymi ustami — Wiesz, pomyślałam, że po seksie z Derekiem będziesz trochę mniej poważna.

— Ty, co?! — wrzasnęła Allison, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w wampirzycę.

— Naprawdę musiałeś to poruszyć, prawda? — mruknęła z irytacją Emily.

— Ups — powiedziała niewinnie Lydia, na co brunetka przewróciła oczami.

— W każdym razie to nie ma żadnego znaczenia — wyjaśniła z irytacją wciąż zdziwionej łowczyni na tylnym siedzeniu samochodu — To był tylko jeden raz.

— Bardziej niż wiele razy w ciągu jednej nocy...

— To ma znaczenie?

— Przespałaś się z Derekiem Hale'm! — wykrzyknęła Allison, patrząc rozczarowanym spojrzeniem. — A co ze Stilesem?

Emily zesztywniała na imię chłopaka, którego aktywnie unikała przez całe lato.

— Co z nim?

Nikt oprócz Dereka nie wiedział o jej uczuciach do sarkastycznego nastolatka. Nikt nie wiedział o jej zmuszeniu Stilesa do zapomnienia, iż ​​powiedziała mu, że go kocha.

Szybko zablokowała te wspomnienia.

— No cóż, myślałam, że go lubisz... — Allison ciągnęła dalej, ale przestała, gdy zobaczyła szalone potrząsanie głową ze strony Lydii i zmarszczyła brwi.

— Lubiłam go? — zadrwiła Emily — On nic dla mnie nie znaczył i byłabym wdzięczna, gdybyś nigdy więcej tego nie mówiła — oznajmiła cierpko, zaciskając mocno palce na kierownicy, gdy łowczyni potulnie pokiwała głową.

Napięcie w samochodzie było bardzo dobrze wyczuwalne. Lydia odchrząknęła, chcąc zwrócić na siebie uwagę.

— W każdym razie... Porozmawiajmy o dzisiejszej randce.

Obie dziewczyny jęknęły, słuchając, jak opisuje facetów, których miały zobaczyć dziś wieczorem.

─────

— No wiesz, chcieliśmy dać sobie lato... bez SMS-ów, bez telefonów — wyjaśnił Scott swojemu najlepszemu przyjacielowi, który zatrzymał się na czerwonym świetle.

— Więc skąd wiesz, że wróci do szkoły? — zapytał Stiles.

Spędził całe lato, starając się nie myśleć o tym, jak Emily przespała się z Derekiem.
Nadal nie rozumiał, dlaczego to zrobiła.

— Po wszystkim, co się wydarzyło, nie jestem pewien, czy w ogóle wróci.

Stiles pokiwał głową, odwracając wzrok, a jego oczy rozszerzyły się na widok samochodu, który był tuż obok nich. Patrzył głównie w stronę brunetki, siedzącej za kierownicą. Jeszcze nie zorientowała się, do kogo należy auto obok. Nie był pewien, czy był gotowy zmierzyć się z Emily.

Czy powinien zapytać o jej związek z Derekiem?

Nie mógł zaprzeczyć, że ogromna jego część była ciekawa, jak wielką szansę miał u niej. Był pewien, że coś między nimi było, kiedy w końcu uśmiechnęła się do niego podczas gry i jak pozwoliła mu trzymać się za rękę.

— Myślę, że wróciła — powiedział swojemu najlepszemu przyjacielowi, kiwając głową w stronę okna.

— O mój Boże — Oczy prawie wyskoczyły mu z orbit, gdy jego była dziewczyna spojrzała w ich stronę. — Och...

W samochodzie, Emily, jak i rudowłosa rzuciły dziewczynie z tyłu zmieszane spojrzenie.

— O mój Boże — Allison opadła na swoje miejsce — Nie chcę go widzieć, nie teraz — oznajmiła twardo, chowając twarz w dłoniach — Emily jedź! Po prostu jedź!

— Wiesz, czerwone światło z reguły oznacza stop — powiedziała Emily, z rozbawieniem spoglądając na brunetkę.

Tak było, dopóki nie spojrzała na jeepa obok nich, a jej oczy padły na Stilesa, który patrzył wprost na nią, posyłając jej niezręczny uśmiech.

Kocham cię, Stiles. Przypomniało jej się. Mocniej chwyciła kierownicę, patrząc w przód.

Stiles zaczął przechylać się do okna, pomimo protestów przyjaciela, gdy uśmiechał się do dziewcząt.

— Hej!

Ale Emily ruszyła, zanim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć.

Dlaczego czuła się tak nieswojo, gdy była teraz przy nim?

Lydia posłała jej rozbawione spojrzenie, zanim zerknęła na brunetkę z tyłu.

— Wszystko w porządku?

— Tak — mruknęła Allison i obejrzała się, by zobaczyć jeepa, który wciąż stał w miejscu.

— Emily, przestań. Musimy wrócić i porozmawiać z nimi — stwierdziła Lydia.

— Allison nie chce, ja też. Przegłosowane. Koniec, demokracja.

— To Stiles i Scott.

— Naprawdę chcesz spróbować zastosować logikę do tych dwóch idiotów?

— Może powinnyśmy wrócić — zaproponowała Allison.

Emily westchnęła, gotowa do zawrócenia samochodu, co zrobiłaby, gdyby na drogę nie wpadł jeleń.

Nastolatka nie miała szans na choćby zastanowienie się, co zrobić. Zwierzę wpadło na maskę, łbem przebijając przednią szybę w akompaniamencie wrzasków dziewczyn. Emily zdążyła tylko zahamować z piskiem opon.

Widząc całą sytuację, Stiles zignorował czerwone światło, by znaleźć się blisko licealistek.

— Wszystko w porządku? — zapytał Scott, pomagając wysiąść z pojazdu Allison. Nastolatka gorączkowo zaczęła kiwać głową, zerkając za siebie na auto, z którego zaczęła powoli wysiadać Lydia z Emily.

— Pojawił się znikąd — sapnęła roztrzęsiona Lydia, otulając się ramionami.

Stiles okrążył samochód, podchodząc do Emily. W jego oczach błysnęła troska, gdy delikatnie złapał ramiona brunetki.

— Jesteś ranna?

— Mój samochód... — mruknęła ponuro, gdy jej wzrok padł na pojazd — Dlaczego to zawsze musi być mój samochód?

— Wszystko w porządku? — zapytał ponownie Stiles, starając się obejrzeć ją wzrokiem.

Spojrzała na niego zaskoczona. Myślała, że ​​nie będzie chciał z nią rozmawiać.

— Ze mną wszystko w porządku — powiedziała cicho, karcąc się za przyspieszone bicie serca.

— Cóż, a ja nie czuję się dobrze! — wykrzyknęła Lydia, sprawiając, że cała czwórka spojrzała na nią. — Całkowicie wariuję. Jak, do diabła, po prostu na nas wpadł? Widziałam jego oczy, zanim w nas uderzył — powiedziała nerwowo. — To było tak... To było czyste szaleństwo.

Scott odszedł od nich, by zbliżyć się do jelenia.

— Nie, był przestraszony. Właściwie... — Przełknął ślinę, delikatnie dotykając jego futra palcami — bardzo przerażony — dokończył, zanim spojrzeniem w dół drogi.

Lydia patrzyła, jak jej najlepsza przyjaciółka zaczyna mijać samochód. Wyglądała na spiętą; nie była tym zdziwiona.

— Em, gdzie idziesz?

— Znaleźć to, co przeraziło jelenia i złamać mu kark. — Emily odpowiedziała wprost, widząc ich zdezorientowane miny. — Albo zagrozić im, że zapłacą za spowodowanie szkód w moim samochodzie. — Skrzyżowała ręce na piersiach. — Chociaż i tak pewnie złamię im kark, bo jestem wkurzona.

— Nigdzie nie idziesz — powiedział Stiles, nie chcąc, żeby ścigała coś potencjalnie niebezpiecznego.

— Nie? — powtórzyła buńczucznie, mrużąc oczy. — I co? Myślisz, że po prostu się ciebie posłucham? — Spojrzała na niego gniewnie. — Cóż, przeliczyłeś się.

— Nie obchodzi mnie to, martwię się, bo dążysz do czegoś, co może potencjalnie zrobić ci krzywdę! Więc zostajesz tutaj i czekasz na holownik!

Emily wydęła wargi, spoglądając na niego z irytacją, ignorując sposób, w jaki podniecił ją jego ton.

Wpatrywali się w siebie przez kilka sekund; Stiles drgnął, zaczynając czuć, jak jego determinacja zaczyna się osłabiać i poczuł ulgę, gdy Emily odpuściła.

— W porządku — mruknęła niechętnie, przeczesując włosy palcami.

Lydia prychnęła cicho; była rozbawiona ich oczywistym napięciem seksualnym, które zdecydowanie nie było już jednostronne.

Stiles poczuł, że opadają mu ramiona. Wciąż zastanawiał się, czy Emily zakocha się w nim do końca tego roku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro