Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Rozdział 56

━━━

Wydawało się, że wszystko zaczęło się walić, gdy tylko przekroczyli próg La Iglesia.

Stiles odebrał telefon od taty, który, mimo że był zły, poczuł ulgę, słysząc, że nic mu nie jest. Na szczęście szeryf poszedł do szkoły, by sprawdzić i upewnić się, co z Lydią, ponieważ nie otrzymali od niej żadnej wiadomości.

Po zakończonym telefonie gonili ich berserkowie. Emily wysłała Stilesa, by szukał Kiry i Scotta, podczas gdy ona odciągnie berserków. I zanim zdążyła wraz z resztą zabić, chociażby jednego, Stiles i Kira pojawili się, twierdząc, że to Scott.

Liamowi udało się przedostać do swojego alfy, a następnie wszyscy się zatrzymali, oglądając pojedynek pomiędzy Scottem a Peterem.

Wyglądało na to, że były alfa w końcu przyznał się, że chce zabić Scotta i odebrać moc, która, jak twierdził,  należała do niego. 

Chociaż walka nie trwała długo, jej wynik nie zaskoczył Emily. Oczywiste było, że Scooby zawsze musi wygrywać.

Peter z kolei nie należał do stada i nie był alfą. Był omegą, najsłabszym typem wilkołaka.

W końcu wzeszło słońce, a całe stado było zajęte pożegnaniem z Chrisem Argentem, który zgodził się wyjechać z Arayą. Kobieta zgodziła się nie skrzywdzić Scotta ani jego przyjaciół, dopóki Argent przyłączy się do niej na polowanie na Kate.

Podczas gdy wszyscy żegnali się, Emily podeszła do furgonetki, w której leżał Peter. Chwyciła igłę i usiadła na krześle, gdy mężczyzna powoli otworzył oczy, odzyskując przytomność.

— E-Emily, musisz mnie stąd wydostać — powiedział, rozglądając się, mając nadzieję, że nikogo nie ma w pobliżu. Jednocześnie próbował wydostać się z łańcuchów owiniętych wokół jego ciała.

Dziewczyna pochyliła głowę, rzucając mu puste spojrzenie.

— Miałeś szansę być tym dobrym i ją zjebałeś — powiedziała wprost, przez co przestał się wiercić, gdy uświadomił sobie, o co jej chodzi. — Nigdy ci nie zaufa i możesz za to winić tylko siebie.

— Chcesz, żebym ją przeprosił? Zrobię to. Po prostu pozwól mi odejść — powiedział powoli, chociaż dotychczas nikogo nie przeprosił.

Jego słowa nigdy nie były dobrze dobrane. Wolałby coś kupić Malii i tym samym pokazać, że może się zmienić.

— Nie wydaje mi się. I tak lepiej jej jest bez ciebie — wyszeptała wrednie — Więc nie rób sobie nadziei.

Gdy mężczyzna zauważył igłę i wyczuł jej zawartość, posłał jej błagalne spojrzenie.

— Proszę, Emily, nie rób tego. Zamkną mnie na zawsze! Znasz mnie od lat, więc nie rób tego!

Dziewczyna zignorowała jego prośby i głęboko wciągnęła powietrze.

— Dobranoc, słoneczko — Nie czekając na odpowiedź, wbiła mu igłę w szyję, obserwując, jak powoli zaczyna tracić przytomność.

Gdy była już pewna, że ​​stracił kontakt z rzeczywistością, wyszła z furgonetki, nieświadoma, że ​​kojotołaczka słuchała ich rozmowy. Malia ukryła wdzięczny uśmiech i spojrzała na swoje buty.

Emily podeszła do Stilesa, który objął ją w pasie i pocałował w głowę. Jej oczy powędrowały w stronę Dereka, który żył i miał się dobrze. Najwyraźniej ewoluował tak jak jego matka.
Miał teraz umiejętność łatwej transformacji w wilka i powrotu do ludzkiej postaci. To była bardzo rzadka umiejętność, ale zdawało się, że w jego rodzinie nic nie jest normalne.

Derek poczuł jej spojrzenie i skinął głową z radosnym spojrzeniem.

Emily spojrzała na alfę, który patrzył, jak Chris odchodzi. Scott spojrzał na dziewczynę czystej krwi, która patrzyła na niego ze wkurzoną miną.

— Co? — zapytał Scott.

— Następnym razem, gdy zostaniesz porwany, ja ci nie pomogę. Scott to się robi nudne, że ciągle jesteś celem numer jeden — sapnęła.

Scott rzucił jej obrażone spojrzenie.

— To nie moja wina, że ​​wszyscy mnie ścigają! — Scott rzucił jej obrażone spojrzenie.

Emily po prostu przewróciła oczami i pociągnęła za sobą Stilesa, ignorując narzekania alfy, który podążał za parą.

─────

Gdy wrócili do Beacon Hills, Scott ruszył z Derekiem i Braeden, aby umieścić Petera w Eichen House, a Kira, Malia i Liam wrócili do domu. Stiles i Emily ruszyli na posterunek, aby Noah zobaczył, że jego syn nie jest ranny. Gdy tylko weszli do biura mężczyzny, Noah przytulił syna.

— Tato wystarczy. Okropnie pachniesz — wymamrotał Stiles, a Emily z radością obserwowała rodzinę.

— Dzięki — Noah powiedział żartobliwie — Ty jeszcze gorzej — odrywając się od syna w stronę brunetki, Noah uśmiechnął się delikatnie. — Chodź tu.

Emily niezręcznie do nich dołączyła, ciesząc się ojcowskim ciepłem, które zaoferował szeryf.

— Cieszę się, że nic wam nie jest.

Kiedy odsunęli się od uścisku, Noah spojrzał na nich, a dokładniej na Emily.

— Co powiesz na to, że pójdziemy na coś do jedzenia?

— Świetnie. Umieram z głodu — Emily odparła z uśmiechem.

Stiles próbował pójść z nimi, ale coś skutecznie mu to uniemożliwiło.

— Co jest... — wyszeptał, zauważając, że był przykuty do biurka. Spojrzał na ojca, który odprowadzał Emily. — Tato? Tato! — krzyczał, próbując pociągnąć za kajdanki.

Chłopak zaczął się zastanawiać, czy owa sytuacja to nie była jego kara za opuszczenie kraju. Emily spojrzała na Stilesa, nie mogąc ukryć rozbawienia.

— Na co masz ochotę? — zapytał Noah, ignorując wołania syna.

— Burgery? — Emily wymieniła rozbawione spojrzenie z szeryfem.

— Burgery — Szeryf potwierdził, uśmiechając się szeroko.

— Tato? — Stiles westchnął, opierając się o biurko, zdając sobie sprawę, że to rzeczywiście jego kara — Przynieście mi też! Z kręconymi frytkami! — nadąsał się, krzyżując ręce na piersi, a przynajmniej próbował.

─────

Rok szkolny zakończył się, aż nadszedł pierwszy dzień wakacji. Stiles siedział w swoim jeepie, wpatrując się w kopertę w dłoni.

— Co to takiego? — wyjrzał przez okno, patrząc na stojącą przed jeepem dziewczynę.

— Otwórz — powiedziała, niecierpliwiąc się na jego relacje.

Była szczęśliwa, że rok szkolny się zakończył i teraz może zacząć się prawdziwa zabawa.

Chłopak zmarszczył brwi na jej oczywiste podekscytowanie i otworzył kopertę, mrugając ze zdziwienia, gdy wypadły z niej dwa bilety lotnicze.

— To bilety na samolot do Nowego Jorku...

Minęła chwila, zanim zrozumiał, co to jest i spojrzał na nią w szoku.

— Masz na myśli, że chcesz, żebym... Dla ciebie i dla mnie?

— Tak — uśmiechnęła się do niego — Pomyślałam, że fajnie byłoby pojechać do Nowego Jorku, a następnie wyskoczyć do Hiszpanii, Londynu, a nawet Japonii. Chcę spędzić z tobą całe wakacje, bo jest to nasze pierwsze wspólne lato — zatrzymała się, niezręcznie spoglądając w dół, czując, że może poszła za daleko. W końcu może chciał spędzić lato ze Scoobym, a ona samolubnie go gdzieś zabiera — Chyba że nie...

— Uwielbiam to! — wysiadł z jeepa i stanął przed nią.

Dziewczyna uniosła brodę, widząc, jak jego oczy były przepełnione radością i miłością.

— Chciałem spędzić całe lato z tobą — zarumienił się lekko — Ale pomyślałem, że masz spędzić czas z Lydią lub Malią, więc nic nie planowałem...

— Wyjeżdżamy za tydzień, więc jeszcze się spotkamy — powiedziała szczerze.

Nie chciała tego ujawniać, ale to właśnie dziewczyny pomogły jej w wyborze, gdzie zabrać Stilesa.

— Och, cóż, w porządku. Powinienem chyba powiedzieć mojemu tacie, że ty i ja wylatujemy...

— Cóż, w pewnym sensie to on podsunął mi ten pomysł, gdy byliśmy na burgerach, a ty tkwiłeś przykuty do jego biurka — powiedziała Emily z chichotem.

— Cóż, świetnie! Spędzimy razem całe lato — uśmiechnął się, chętny spędzić czas poza miastem.

Dziewczyna uśmiechnęła się, czując się tak samo podekscytowana, jak on.

— Kocham cię — wyszeptał Stiles, pochylając się i całując ją.

Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, że spędzą w ten sposób pierwsze i ostatnie lato.

Minie trochę czasu, zanim będą mogli pozwolić sobie na taką sielankę.
Byli błogo nieświadomi problemów, które na nich czekają, podczas ich ostatniego roku w High School...

KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro