Rozdział 7
POV. Ryan
Cały zajebany dzień starałem się pracować na najwyższych obrotach lecz mały blondynek, sam w domu mi to uniemożliwił.
Wyglądał tak dobrze w tej spódniczce.
Te jego rumiane policzki, jąkanie się, urywany oddech kiedy byłem blisko.
Tak bardzo chciałem już sprawić, by błagał mnie o więcej.
Bym go dotknął, pocałował, zerżnął.
Moje myśli krążyły tylko wokół tego jakby wyglądał nago....
Pode mną...
Jęcząc z rozkoszy...
I wijąc się....
Chcąc tylko więcej....
- Ryan! Wróć na ziemię! - zachrypnięty głos wyrwał mnie z mojej wyobraźni
- Tak? - zerknąłem na rozbawionego staruszka
- Pytałem czy wszystko w porządku? Zawiesiłeś się już szósty raz, a minęło pół godziny - prychnął, klepiąc mnie po plecach
- To nic takiego tato - uśmiechnąłem się przekonująco - Miałeś mi powiedzieć co cię sprowadza do moich skromnych progów - teatralnie rozłożyłem ramiona wzdłuż klubu
- Wybieramy się pod koniec miesiąca do Hiszpanii, a mama chce byś pojechał z nami - ukazał szereg swoich wciąż białych zębów, tak szeroko, że pojawiły mu się dotąd nie widoczne zmarszczki
- Zobaczę co da się zrobić - wstałem, klepiąc staruszka po głowie - Muszę już uciekać, bo jestem umówiony - przytuliłem go krótko od razu ruszając do wyjścia
Na parkingu wsiadłem do swojego czerwonego Audi R8, którym wyjechałem z piskiem.
Pragnąłem być jak najszybciej w domu lecz niestety musiałem wpaść jeszcze po Mikey'a. Co prawda nigdy mi to nie przeszkadzało ale dziś wyjątkowo nie umiałem wysiedzieć na tyłku. Chęć bycia jak najbliżej blondynka, była silniejsza ode mnie.
Zaparkowałem więc przy chodniku i nie oszczędzając sobie uprzejmości, zatrąbiłem trzy razy, by chwilę później zobaczyć jak z domu wylatuje Jack'ie - w spódniczce oraz żółtej kurtce przeciw deszczowej - oraz Cobban kręcący głową na zachowanie swojego chłopaka
- Jayan! - pisnął brunet wskakując do auta
- Hej mały - poczochrałem mu włosy podczas gdy szatyn zajął miejsce obok mnie
- Przepraszam cię za to ale Jonky od rana nie może się doczekać, aż pozna twojego malucha i jak na złość jest w głębokim headspace - tłumaczył przejęty na co zareagowałem śmiechem
- Spokojnie stary - prychnąłem, kontynuując - Ile masz latek Jack'ie? - zwróciłem się do chłopaka, odpalając samochód
- Tsy - wskazał na paluszkach, co mogłem dostrzec w lusterku
- Dzielny malec. To teraz zapnij pasy i grzecznie poczekaj, aż dojedziemy do domku tak? - szeroki uśmiech wpłynął na moją twarz gdy brunet ochoczo pomachał głową, następnie wlepiając oczy w szybę
By nie rozmawiać o interesach przy brunecie postanowiłem, po prostu włączyć muzykę. Jechaliśmy w przyjemnej ciszy, co jakiś czas się do siebie uśmiechając. Chłopcy byli pogrążeni w swoich myślach, a ja pragnąłem już jak najszybciej dotrzeć do domu. W końcu moje prośby zostały wysłuchane i wjeżdżając z piskiem na parking, zatrzymałem się przed wejściem. Szybko wysiedliśmy, od razu ruszając do drzwi.
Idąc z tyłu mogłem dostrzec jak Duff leci do szatyna, by za chwilę złapać go za rękę, na co Mikey zareagował chichotem, przytulając swoją przylepę. Zaśmiałem się cicho, następnie przechodząc przed nich i teatralnym gestem ręki zaprosić parę do domu. Cobban prychnął na moje poczynania, po czym wszedł jak do siebie, niemalże od razu rzucając się z buciorami na kanapę
- Ejejej! Ściągaj mi te buty - strzeliłem go w tył głowy, gdy skończyłem ogarniać Jack'a - Jestem w domu mały! - krzyknąłem informując blondyna o moim przybycie
- Kuchnia tatusiu! - usłyszałem głos Andy'ego i w oka mgnieniu znalazłem się przy nim
- Co dobrego nam przyszykowałeś? - zapytałem, stojąc w progu, bacznie obserwując poczynania blondynka przy kuchence
- Nie miałem pojęcia co ugotować, więc postawiłem na spaghetti tatusiu - mruknął cicho, odwracając się w moim kierunku
- Pięknie wyglądasz - podszedłem bliżej blondynka, dzięki czemu poczułem jak przyspiesza mu oddech
- Ddziękkuję tatusiu - jąknął, wracając do nałożenia nam posiłku - Usiądźcie, zaraz podam - poprosił, układając równo talerze
Przy stole jak myśłałem nie trwała cisza - no może nie w całości. Rozmawiałem razem z Cobban'em na temat sportu, od czasu do czasu zagadując Jack', który zamiast jeść wcinał się nam w rozmowę, dodając swoje zdanie. Mikey próbował rozerwać trochę mojego malucha i raz mu się nawet udało
- To było pyszne Andy - skomentował na koniec szatyn, zbierając naczynia
- Zgadzam się z tobą przyjacielu - uśmiechnąłem się szczerze, czochrając włoski na jego głowie
- Cieszę się, że wam smakowało - odparł nieśmiało, patrząc na swoje dłonie
- Dobrze Andyś weź ze sobą Jonky'ego do pokoju i pobaw się z nim w coś my musimy porozmawiać - dodałem, ciągnąc chłopaka do pokoju
Nim się obejrzałem siedziałem z Cobban'em w salonie, rozmawiając o bzdurach od czasu do czasu zaglądając do chłopaków. Nie umiałem zacząć tematu, który tak na prawdę był powodem naszego spotkania. Po prostu czułem, że, jeśli chłopak pozna prawdę źle zareaguje na Fovv'sa, a tego nie chce
- Dobra, powiedz mi lepiej jak poznałeś tego małego blondyna? - zaśmiał się, gdy kolejny raz zmieniłem temat
- No - i tu narodziło się pytanie...
Powiedzieć prawdę?
Czy okłamać najlepszego przyjaciela?
- No co? - spojrzał na mnie, oczekując odpowiedzi
- Andy pracował w moim klubie... W sumie po to, by nas spłacić - podrapałem się nerwowo po karku, zmieniając kierunek mojego wzroku
- Czekaj jak nas? Nie mów mi, że to on - wciąłem mu się szybko w zdanie, by jakkolwiek obronić chłopaka
- Tak on zgubił towar, a raczej nie zgubił... Pobito go i ukradziono - wyjaśniłem szybko
- I, że niby co teraz? - prychnął, widocznie zdenerwowany
- No zapłaciłem za niego, a on, by to spłacić pracuje u mnie - wzruszyłem ramionami
- Czy cie do reszty pojebało? Rozumiem, że kurwa kazaliśmy ci znaleźć kogoś ale nie w ten sposób idioto! - teraz był wręcz wkurwiony
- Przecież nie zamierzam go kurwa gwałcić! Małe kroczki Cobban... Małe kroczki - odpowiedziałem, wracając wzrokiem do szatyna
- Boże jesteś pierdolnięty - pokręcił zrezygnowany głową - A co jak nas wyda? - spojrzał mi prosto w oczy
- Nie wyda, bo się boi - kąciki moich ust lekko uniosły się do góry
- Groziłeś mu jeszcze?! - i kolejny krzyk
- Błagam cię uspokój się kurwa! Panuje nad wszystkim okej? Po prostu mi zaufaj - powiedziałem, kładąc dłoń na jego ramieniu
- Dobrze ale jak coś się spierdoli, sam osobiście ci najebie - odetchnął razem ze mną, by za chwilę usłyszeć płacz bruneta - Co tam się odjebało? - poderwał się z kanapy od razu ruszając do góry
Po otwarciu drzwi w oczy rzucił nam się zapłakany Duff oraz wyraźnie zdenerwowany blondyn
- Jackie co się stało? - podszedłem, do otulonego już ramionami szatyna, chłopaka
- On na mnie ksycał i mówił bsydkie zecy - kolejna histeria zapanowała nad Duff'em, a on nie mógł złapać nawet oddechu
- Możesz mi to wytłumaczyć? - spojrzałem na Andy'ego, który nie wzruszony stał dalej w swoim miejscu
- On jest jakiś chory! Jest dorosły, a zachowuje się jak popieprzony bachor! Mało tego chciał mnie kurwa pomalować, bo mu się zabaw w zasrane księżniczki zachciało! - krzyknął na mnie, powodując wzrastającą we mnie złość
- Masz go w tej chwili przeprosić rozumiesz?! - uniosłem się, wskazując na dalej roztrzęsionego Jack'a
- Ani mi się kurwa śni - prychnął, zakładając ręce na siebie
- Już! - szarpnąłem go za ramię, by znalazł się przy brunecie
- Przepraszam, że nie rozumiem tego jak zjebany jesteś - mruknął, z jadem w głosie
- Dość tego! Ryan nie będę siedział i słuchał jak on obraża mi małego - Cobban wstał z nim na rękach - Jadę do siebie, odezwij się potem i nie zapomnij go ukarać, bo inaczej sam to zrobię - szatyn wyszedł trzaskając drzwiami
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! - moje panowanie nad sobą poszło się jebać, zastąpione przez furię - Zapraszam cię kurwa! - pociągnąłem go na swoje kolana
- Co ty odpierdalasz??! Puść mnie! - blondyn się wyrywał lecz miałem to teraz głęboko w poważaniu
- Zostaniesz ukarany tak jak mówił Mikey - zacząłem ściągać mu bieliznę
- Dotknij mnie chociaż pojebie to ci łapy upierdole! - Fowler zaczął wierzgać nogami, tym samym mnie kopiąc
- Masz za każde uderzenie dziękować rozumiesz?! - warknąłem, wymierzając pierwszego klapsa
- Ała! Spierdalaj! - krzyknął, by za chwilę poczuć kolejny ból
- Dziękuj powiedziałem! - i kolejny
Oddawałem klapsy z coraz większą siłą, mimo krzyków chłopaka. Miałem serdecznie dość jego darcia mordy, więc nie przestawałem póki, jego szloch zamienił się w płacz, a pośladki nie doszły do koloru bordowego
- Ja już nie chce! Proszę tatusiu! Przepraszam bardzo - łkał, więc zostawiłem jego tyłek, sadzając go na kolanach
Chłopak syknął i spojrzał na mnie załzawionym wzrokiem
- Czy wiesz za co zostajesz ukarany? - spytałem, patrząc głęboko w jego mokre oczy
- Za to, że byłem nie miły dla tego chłopaka? - spytał, starając się umiejscowić tak aby bolało go jak najmniej
- Oraz za krzyki i przekleństwa Andy - wyjaśniłem, wzdychając
Wiedziałem, że dalsza część kary wcale mu się nie spodoba
- Przepraszam tatusiu - pisnął, kiedy postawiłem go na ziemi
- Dobrze, jednak to nie koniec. Masz dla mnie zatańczyć - usiadłem wygodniej, patrząc jak na jego twarzy zmienia się wyraz z wykończonego na jeszcze bardziej wkurwionego niż wcześniej
- Chyba ci się w głowie poprzestawiało! - krzyknął, więc wstałem, wyciągając pasek ze spodni
- Nic cię to nie nauczyło - pokręciłem zrezygnowany głową
- Zbliż się do mnie tylko, a pożałujesz - warknął, poprawiając ubranie
- Odwróć się Andrew! - uniosłem się delikatnie, gdyż nie miałem siły na bawienie się z nim
Podszedłem jeszcze krok i kiedy złapałem go za ramię poczułem promieniujący ból z okolicy mojego nosa
- Mówiłem spierdalaj! - popchnął mnie, następnie cofając się do ściany
- Teraz kurwa zobaczysz co to ból - ruszyłem w jego kierunku, wcześniej wycierając krew
-----------------------------------------------------------
Kochani na wstępie mowie ze jeszcze nie wróciłam na stale ale musicie poczekac jeszcze tylko tydzień ❤ dodaje rozdział dla wszystkich roadie które jak ja nie moga spotkać naszych ulubieńców ❤ ale nie martwcie sadzac po ich zajaraniu na Polskę na pewno tu wrócą 😂😂 rozdział jest dedykowany mojemu słoneczkowi,za którym cholernie tesknie 😞❤ kochanie jak mowilam baw się tam za nas dwie i pokaz im jacy jesteśmy wspaniali ❤❤ ktoś tęskni tak bardzo jak ja ? 😞❤ ale jak mówiłam juz nie długo się wszystko unormuje ❤
Kocham was mocno i z chęcią poznam wasze zdanie co do rozdziału ❤
35⭐+35 💭= next❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro