Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

POV. Andy

- Nie obchodzi mnie jak to zrobisz. Masz go spłacić i koniec rozumiesz? Ja za ciebie odpowiadać nie będę! - wysoki, czarno - włosy chłopak, przystawił mi pistolet do skroni, oczekując odpowiedzi

- Daj mi chociaż więcej czasu. Skąd ja mam wziąć 30 000? Taki hajs nie rośnie na drzewach - mruknąłem, wystraszony

- Mam na to wyjebane. Zgubiłeś towar to teraz pokutuj - odsunął się ode mnie, dodając - Masz tydzień, potem zajmie się tobą szef - diler ostatni raz zmierzył mnie spojrzeniem, następnie odchodząc

- Psia pierdolona mać! Niby jak mam to zrobić? - zapytałem sam siebie, kierując się w stronę domu lub bardziej rudery, w której zostałem zmuszony mieszkać

Od początku mojego życia miałem pod górkę.

Najpierw mama, która mimo starań nie była w stanie opłacić mi szkoły, a potem jeszcze ten jej facet. Pieprzony homofob, który wyjebał mnie z domu od razu po ukończeniu pełnoletności. Bez pieniędzy, dachu nad głową oraz z zerowym wykształceniem, nie byłem w stanie zapewnić sobie niczego.

Do żadnej pracy nie chcieli przyjąć kogoś takiego jak ja.

Nie nadawałem się nawet na dziwkę, ze swoim nieproporcjonalnym ciałem. Dlatego właśnie zacząłem pomagać jednemu z dilerów na tym osiedlu. Mój wygląd nastolatka doskonale przyjął się wśród dorosłych, więc sprzedaż w szkole nie budziła podejrzeń.

Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy.

Zostałem okradziony z całego towaru jaki dostałem na sprzedaż. W wyniku czego muszę za niego zapłacić i nie mam pojęcia jak to zrobię. Szukałem już każdej możliwej pracy lecz wszystkie próby, kończyły się tak samo.

W końcu dostałem propozycję fachu jako kelner. Słysząc cenę wynagrodzenia od razu się zgodziłem jednak, gdy przybyłem na miejsce pożałowałem tego natychmiast. Jeden z ochroniarzy przyniósł mi moje ''odzienie'', jeśli w ogóle można to tak nazwać, następnie mniej więcej tłumacząc mi na czym polega moja praca.

Niby nic trudnego ale te wszystkie napalone tęczówki, skierowane w moją stroną, wcale mnie nie przekonywały.

Zabrałem się za swoje obowiązki, nie udolnie starając się iść tak, by nic nie potłuc oraz chociaż w małym stopniu, zasłaniając swoje odkryte ciało. Pierwsze dwie godziny jakoś zleciały, trochę przyzwyczaiłem się do tego, że byłem w centrum uwagi, jednak z przyjściem nowych klientów, cały mój zapał uleciał z momentem, gdy najwyższy z nich klepnął mnie w tyłek, natomiast drugi włożył mi pieniądze.

Poczułem się jak najgorszy śmieć, a z moich oczu nie kontrolowanie wypłynęły łzy.

Wiedziałem, iż może dojść do takiej sytuacji lecz nie byłem na to gotowy.

Już pierwszego dnia zostałem potraktowany jak zwykła szmata.

Nim się zorientowałem, panowie wstali otaczając mnie po czym na zmianę przepychając moje sparaliżowane ciało w swoich kierunkach, zaczęli się chwalić czego by ze mną nie zrobili. Podczas kolejnego upadku na jednego z nich, nad chłopakiem z prawej strony, stanął dosyć wysoki brunet

- Ile razy mam wam mówić, że dotykanie pracowników jest zabronione do chuja? - mężczyzna, zgarnął mnie przed siebie, mierząc wzrokiem pozostałych

- A kto to przyszedł na ratunek - pijany chłopak parsknął śmiechem, sprawiając, że ręce zaciśnięte na moich ramionach, jeszcze bardziej wpiły się w moją bladą skórę

- Koniec tego! - po tych słowach, sekundy później zjawiła się ochrona, która wyprowadziła ich zapewne z budynku

- To jeszcze nie koniec - podczas gdy inni zajęli się tamtymi, chłopak, który klepnął mój tyłek, pochylił się nade mną

- A teraz idziesz ze mną - nie zdążyłem odpowiedzieć, a brunet, który mnie obronił, złapał mój nadgarstek

- Jeśli myślisz, że mnie przelecisz chuju tylko dlatego, iż stanąłeś w mojej obronie to jesteś kurwa w błędzie - syknąłem, cofając się o krok

Co jak co ale nie po to mnie ratował, by samemu mnie teraz przelecieć

- Ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz - chłopak założył ręce na siebie, stając w pewnej pozie, podczas kiedy ja starałem się powstrzymać śmiech

- Zadufanym w sobie dupkiem z samooceną wyższą niż jego IQ? - ironia w moim głosie, zdziwiła mnie samego lecz mój rozmówca otworzył usta, by coś powiedzieć ale w końcu to nie nastąpiło

- Szefie chłopcy prosili, by przekazać, że już pojechali, bo był problem z Jack'iem oraz iż przepraszają - słysząc, że facet do którego przed chwilą odważnie pyskowałem jest moim szefem, automatycznie czerwień wpłynęła na moje policzki, natomiast wstyd ogarnął całe moje ciało

- Dobrze, zadzwoń do Nathan'a i powiedz, że ma być za 10 minut - brunet zwrócił się w kierunku barmana - A ty już tu nie pracujesz - z tym jednym zdaniem, wiedziałem, że to koniec

Nigdzie nie znajdę następnej tak dobrze płatnej pracy ale nie byłem na tyle zdesperowany - chyba - żeby błagać go o zmianę zdania.

Upadać tak nisko nie zamierzałem, dlatego oddałem swoje rzeczy po czym opuściłem lokal. Stanąłem pod drzwiami, zastanawiając się co teraz mnie czeka lecz gdy ja myślałem, panowie - którzy najwyraźniej się na mnie uwzięli - postanowili mnie pozaczepiać

- Co tam blondyneczko? - parsknął jeden, łapiąc moje włosy w garść, następnie ciągnąc twarz w dół

- Myślisz, że zmieścisz nas wszystkich czy raczej jesteś jeszcze nie rozepchany? Chociaż po takiej dziwce można się raczej spodziewać dziury ozonowej - dopowiedział kolejny, trącając mój policzek swoim krokiem

- Zostawcie mnie - mruknąłem podczas gdy oni świetnie się bawili, obijając się o moją twarz

- No popatrzcie jaki pewny siebie - zakpił drugi - Pozwolił ci ktoś się odzywać? - szarpnął mną do góry po czym przystawił do ściany

- Teraz już nie jesteś taki odważny - jeden z nich klepnął mnie ponownie w pośladki gdy ja zagryzałem wargę do krwi, by nie dać im tej satysfakcji

- Nagle ucichłeś? Oj nie ładnie blondi. Chyba musimy ci pokazać jak się zachowywać przy panach hmm? - dosłownie chwilę później poczułem jak zaczynają szarpać się z moimi spodniami

- Błagam nie rób tego - zapłakałem, próbując się wyrwać

- Zamknij mordę mała szmato - metaliczny smak pojawił się w moich ustach wraz z uderzeniem jakie otrzymałem

- Masz przejebane dziwko - usłyszałem kolejny głos lecz dziwnie znany

Otworzyłem dotąd zaciśnięte oczy, a przede mną stał brunet, zaciekle mordując wzrokiem wszystkich w koło z wyjątkiem mnie

- Czego kurwa chcesz? Nie jesteśmy w twoim klubie, więc spierdalaj - ryknął na niego ten sam chłopak co trzymał moje włosy w ciągu dalszym

- Jesteście pod nim, dokładniej przy wyjściu dla pracowników. A ten mały w ciągu dalszym dla mnie pracuje, więc albo go puścisz - skłamał, przygotowując kostki - Albo ci pomogę - dodał, pewnie podchodząc w jego kierunku

- Rusz się o krok, a blondi nie dożyje ranka - od razu poczułem coś ostrego wbijającego się w mój kark

- Jeśli chociaż kropelka z niego uleci, sam osobiście włożę ci to w dupę - brunet swobodnie podszedł, następnie z szybkiego sierpowego powalił gwałciciela na ziemię - Ktoś jeszcze? - zapytał lecz w odpowiedzi uzyskał jedynie piach sypiący się za spierdalającymi

Patrzałem na niego jak zaczarowany, czując łzy spływające po moich policzkach.

Zwolnił mnie i mógł mnie olać ale tego nie zrobił....

Dlaczego?

Z każdą chwilą mój oddech przyspieszał, a przed oczami widziałem jedynie mroczki.

Już miałem się witać z podłogą, gdy silne ramiona złapały mnie niczym pannę młodą.

Po raz kolejny mnie ochronił.... 

-----------------------------------------------------------
Kocham wasze zaangazowanie dlatego dodaje ❤❤ wiem ze jak na mnie rozdziały w obu ksiazkach są krótkie ale obiecuje ze tylko z dniem wystawienia ocen zaczna wlatywac długie rozdziały tak jak wszyscy lubimy❤ akcja zdąży się rozkrecic chociaz troszkę wiec wszystko w waszych rekach kochani❤❤
Jak myslicie co zrobi Ryan? I czy Andy może w końcu czuć się bezpieczny? ❤
20⭐+20💭= next❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro