Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#20...

-Nie! - krzyknęła. Nie miała zamiaru się na to zgodzić. Nie chciała wykorzystywać swoich nowych przyjaciół... to był cud, że zdobyła takowych.
- Nie stać Cię na powrót do domu!- krzyknął Luke
- I co w związku z tym Hemmings?!- była na serio wkurzona
- A może to, że ja Cię stąd nie wypuszczę.- do pokoju wszedł Michael. Usiadł na kanapie obok dziewczyny, nogi położył na stole. Zachowanie Clifforda zaskoczyło blondyna. On i spokój? ! Nie, nie, nie. To nie możliwe.
- Proszę Cię, Mikey, nie utrudniaj mi tego.  Za długo tu jestem.
- To jeszcze trochę pobędziesz. Nie myśl, że któryś z nas pozwoli Ci wyjechać. Od dzisiaj mieszkasz tutaj.
- Co? - słowa chłopaka ją zszokowały.
- Wprowadzasz się.- zdjął nogi że stolika. - I nie słyszę ani jednego słowa sprzeciwu.
- Ale... - Gabie otworzyła usta.
- Żadnego ale! - Mike wstał. - Idę do kuchni. Ktoś chce piwo? - Nie słysząc odpowiedzi skierował się do lodówki.
        Jego plan się powiódł. Ona zostaje. Był bardzo zadowolony. Wręcz szczęśliwy. Nie mógł pozwolić jej wyjechać. Nie mógł stracić jedynej osoby, której w 100% ufał.  Nie znali się długo, zaledwie miesiąc,  ale ich relacja była na bardzo dobrych torach i zmierzała w bardzo dobrym kierunku.

***

Gabie weszła do swojego nowego pokoju. Usiadła na łóżku.  Schowała głowę w dłoniach. Wciąż nie wiedziała co się właśnie stało.  Była zdezorientowana.  Czyżby komuś na niej zależało?  Czyżby ktoś ją polubił? Czyżby ktoś ją pokochał? Nie to nie możliwe. Sama sobie odpowiadała na te pytania. Siedziała i myślała póki drzwi się nie otworzyły i do środka nie wszedł Ashton.  Spojrzał na jej czerwoną, od płaczu, twarz i uśmiechnął się smutno. Usiadł obok i ją przytulił.  To było to czego teraz potrzebowała. Wtuliła się w jego klatkę piersiową i jeszcze bardziej rozpłakała. Chciała wyrzucić z siebie wszelkie negatywne emocje. Powinna mieć te pozytywne, jednak nie mogła pozbyć się wewnętrznego niepokoju.
- Jesteś rozdarta. - stwierdził Ashton. - Nie wiesz co robić.  - ciągnął. - Powiedz coś. Proszę.  - dziewczyna odchyliła się i spojrzała mu w oczy.
- Nigdy...- przerwała - Nigdy nie miałam przyjaciół. Nie wiem jak mam teraz postąpić. W którą stronę iść? Jak mam z tego wybrnąć?  Czy ulec Michaelowi czy nie? Mam tyle pytań w głowie.  I na żadne nie mam odpowiedzi Ash.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - przytulił ją mocniej.

***
Kilka miesięcy później  (24 grudzień -Wigilia )

- Śniadanie!!! - wszyscy w domu to usłyszeli. Po chwili rozległ się dźwięk wyścigu do schodów. Chłopcy zbiegali ze stopni popychając się. Po chwili słychać było ogromny huk.
- Ała! Kurwa debile! - krzyknął Calum spadając ze schodów.  Gabrielle oderwala się od patelni z jajecznicą. Złapała szybko torebkę, dokumenty, telefon i kluczyki od samochodu. To była czwarta taka sytuacja w ciągu tych kilku miesięcy. Przyzwyczaiła się, że cały czas coś sobie łamią. Wróciła do kuchni, wyłączyła gaz, zdjęła patelnię z palnika i skierowała się w stronę schodów. Weszła sześć stopni, spojrzała na jej domowe przedszkole z politowaniem.
- Za dwie minuty widzę wszystkich na dole. Przy samochodzie. Znieście Hooda na dół.  - nawet nie spojrzała na kontuzję basisty. Wiedziała, że zamieszkanie tu, to zły pomysł.  Jednak nie mogła wymarzyć sobie lepszych przyjaciół, współlokatorów. A szczególnie rodziny. Tak, zostali jej rodziną, osobami najbliżej jej serca. Ludźmi, którym ufa.  Nigdy na nic by ich nie wymieniła. 

****

Nie miałam ochoty na nic radosnego tak bardzo... musiałam napisać takie nie wiadomo co... zaraz napiszę coś jescze... może będzie radośniejsze...

Wesołej końcówki świąt! !!!

🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro