Są piękne
Tańczył ze mną Jack, szczerze, troszkę się przestraszyłam w końcu jestem u niego w domu. Nie wytrzymałam i spoliczkowałam go, byłam wściekła. Odeszłam szybko po tym jak uderzyłam go w twarz, matko czemu ja go w ogóle uderzyłam? Poszłam do łazienki opłukać twarz. Musiałam się uspokoić. Ale to co zobaczyłam mnie zamurowało i zdenerwowało jeszcze bardziej, już drugi raz dzisiejszego wieczoru. To jakiś piątek trzynastego? Rose obściskiwała się z jakąś świnią.
-To nie tak jak myślisz - powiedziała Rose. Gdy mnie ujrzała w drzwiach.
-Jak możesz zdradzać Mika z tym idiotą?! - Byłam wściekłam i miałam ochotę wyrwać jej te długie kłaki.
-Kocham Felix'a i nie potrafię mu niczego odmówić. - czy to żart?! Znam tego Felix'a, chodzi do przeciwnej klasy i jest w drużynie koszykarskiej razem z Shawn'em. Owszem jest przystojny i każda by go chciała, ale jest też podrywaczem który jak się zabawi to zostawi.
-Chyba sobie żartujesz znasz chłopaka od tygodnia a już nie potrafisz mu odmówić? Tylko mi nie mów, że już się z nim pieprzyłaś?! - Gdy to powiedziałam chłopak spojrzał na Rose jakby oczekiwał co powie.
-Po pierwsze to nie pieprzyłam się z nim, tylko się kochaliśmy! Po drugie jestem już dorosła i mogę robić co chce! - szczerze liczyłam, że powie nie.
-Zgłupiałaś?! - nie wiedziałam jak mam do niej dość.
-Ale ja go kocham i on mnie tez, w końcu udowodnił mi to że mnie kocha.
-Dziewczyno, czy ty urodziłaś się dzisiaj?! Tacy faceci chcą tylko przelecieć laskę i ją zostawić! - Felix stał i nawet nic nie mówił, nie bronił jej. Jedno wielkie zero.
-Ale on mnie kocha! - Boże ona jest chyba nienormalna.
-To żyj sobie z nim sama! Ale pamiętaj jedno nikt ci nie wybaczy i nawet się do nas nie zbliżaj a tym bardziej do Mike'a!
-On na pewno będzie dla mnie lepszy niż wy wszyscy! - krzyknęła gdy odchodziłam. Pokazałam jej środkowy palec i poszłam szukać mojego kuzyna. To nie było trudne bo stał przy barze razem z jakimiś chłopakami.
-Mike? Możemy pogadać? - nie wiem jak ja mam mu to powiedzieć, przecież on ją tak kocha.
-Musimy teraz? Właśnie jestem troszkę zajęty. - W ręku trzymał czerwony kubeczek z jakimś alkoholem.
-To bardzo ważne , musimy pogadać natychmiast! - Uniosłam głos, ten spojrzał na mnie wielkimi oczami. Chyba się wystraszył. Bywa. Zawsze kiedy podnosiłam głos wiedział że coś jest grane i że musi mi poświęcić chwilę.
Postanowiłam zabrać go do łazienki z nadzieją że ta suka nadal tam będzie. Gdy szliśmy po schodach strasznie się bałam, bo Mike jest bardzo porywczy i wiem, że może się to źle skończyć. Chłopak zawsze był porywczy i często wdawał się w różne bójki. Z rozmyśleń, o tym co może być po wielkiej aferze, wyrwał mnie trzask drzwi o ścinę w toalecie. Nie pomyliłam się Rose nadal była tam z Felix'em i nie zgadniecie co robią, nadal się obściskują.
-Rose!- Mike był jednocześne załamany i zły. Już wiedziałam co będzie dalej.
-O Boże Mike, właśnie miałam cię szukać. Chciałabym ci oznajmić, że znalazłam sobie kogoś lepszego, więc ty nie jesteś już mi potrzebny. - Jak można być tak bezdusznym, no jak?
-Jesteś zdzirą, a ten twój kochaś to jakiś palant który cię zostawi jak tylko dasz mu dupy! - Mike myśli tak samo jak ja, tylko szkoda, że Rose ma inne zdanie. -No jak widzisz mnie nie zostawił, więc nie jest palantem! -Aha, czyli już się z nim puściłaś?! Świetnie! Jeszcze tego pożałujesz, obiecuję Ci! - jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie, no i nigdy nie groził dziewczynie. Usłyszałam krzyk, gdy się odwróciłam zobaczyłam że Felix leży, a na nim siedzi Mike który ze złością w oczach go okłada. W końcu ktoś wleciał do łazienki.
-Co tu się kurwa dzieje?! - Po głosie rozpoznałam że jest to Jack.- Mike uspokój się !- Chłopak był wkurwiony. Rozdzielił chłopaków i spojrzał mi w oczy. Są piękne.
Co ty gadasz, Holly? Wcale nie są.
Po tym wyszedł z łazienki i już więcej go nie widziałam tego wieczoru. Tak samo jak Mika i reszty. Zaczęła mnie boleć głowa po tym wszystkim i miałam już wszystkiego dosyć, więc postanowiłam wrócić do domu. Nawet nie szukałam reszty bo wiedziałam że dla nich to za wcześnie żeby wracać, a z resztą i tak są nawaleni więc nie będą prowadzić samochodu. Została mi droga na piechotę. Świetnie! Zwłaszcza że dom tego idioty był o jakiś kilometr dalej od mojego. Po opuszczeniu domu poczułam na skórze powiew letniego wiatr, był przyjemny. Postanowiłam iść krótszą drogą prowadzącą przez park, po paru minutach spaceru usłyszałam dziwne dźwięki, moje serce stanęło, bałam się, przyspieszyłam. Później nastała ciemność i nic więcej nie pamiętam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro