Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Ponure wrota śmierci nie otwierają się na żadne prośby.

                                                                                                     ~Propercjusz


Nikt nie wiedział co się stało. Nikt też nie wiedział dlaczego po zaniesieniu dziewczyny on opuścił tak szybko pomieszczenie nie odzywając się do nikogo i poszedł daleko. Daleko od nich, od niej, od tego wszystkiego.

Nigdy nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia chyba że to była przeznaczona przez księżyc. Ale ona nią nie była. Nie mniej jednak jego serce przyśpieszyło a on tego nie rozumiał kompletnie. Nie mógł pojąć dlaczego coś go ujęło za serce gdy ją zobaczył, jej duże, piękne oczy które patrzyły na niego z zachwytem a później zamknęły się może i na zawsze.

Jakoś nie mogłem sobie tego wyobrazić, musiałem ją jeszcze raz zobaczyć jej  oczy, które zapragnąłem by już zawsze na mnie patrzyły tak jak wcześniej, z zachwytem, z ciekawością.

Ale później widziałem wzrok jego, ten potępiający, ten który mnie wygnał. Nie nawidzę go. Widziałam jego wściekłość gdy ktoś go powiadomił że jakaś umierająca dziewczyna jest na terenie.

Nienawidził obcych, intruzów, zabijał każdego, okrutnie, powoli i tym dawał przestrogę innym.

Zawsze taki był. Stanowczy, okrutny i rządny krwi, nie przyjmujący sprzeciwu. Tego kto z nim zadrze czeka marny los. Taki jaki czekał mnie, ale ja się odbiłem od dna i pokazałem na co mnie stać a teraz to on, ten który mnie wygnał zabiega o moją przychylność.

Jednak życie jest pełne niespodzianek. Z chęcią bym go zabił ale stracił bym w oczach wielu przez to, a pyzatym nie wypada mimo tego co mi zrobił muszę udawać chociaż trochę że nie mam ochoty się na niego rzucić i rozszarpać.

Dobiegłem w końcu do miejsca w którym chciałam się znaleźć od lat ale nie mogłem. Gdybym postawił tu nogę wcześniej moja głowa na pewno nie znajdowała by się teraz na moim karku.

Uklęknąłem przed grobem a pojedyncza łza spłynęła mi po poliku.

- Witaj matko. - szepnąłem cicho.

Kochałem tą kobietę całym sercem a ona mnie. Byliśmy wyjątkowi w swojej odmienności, niespotykani, przerażający ale jednak musieliśmy się ukrywać.

Inność nie jest zła, jest piękna i wyjątkowa. Bycie innym, świadomość że jesteś niepowtarzalny kiedyś była dla mnie przekleństwem. Ale to się zmieniło, kocham być inny. Bo świat był by nudny gdyby każdy był taki sam.

Ktoś może uważać  że inny to znaczy zły, ale czy to właśnie nie inność pozwala nam wyrwać się z tłumu takich samych ludzi, pozwala nam zaistnieć.

Kocham tym kim jestem, że jestem wyjątkowy.

Przyłożyłem rękę do ziemi by się z nią połączyć i ujrzałem swojego posłańca który biegnie do mnie.

Wstałem i otrzepawszy się odwróciłem się z uśmiechem do Dymitra który ukłonił się a później otworzył usta i po chwili je zamknął jak by nagle nie wiedzieć co powiedzieć.

- Panie - zaczął z lekko drżącym głosem - dziewczyna, ona umiera. Nie mogą jej uratować i Erra prosi byś ją uleczył. Powiedziała że to jest jej życzenie.

Z zamyśleniem spojrzałem w niebo na którym zaczęły pojawiać się czarne chmury jak by zwiastując coś nie dobrego. Westchnąłem ciężko i złapałem się za nasadę nosa.

Dlaczego jak usłyszałem że umiera miałem ochotę go uderzyć ?

Dlaczego to jest jej życzenie ? Czyżby zauważyła moją reakcję na dziewczynę ?

Cholera jasna nie może być. Ale skoro to jest jej życzenie to muszę ją uratować bynajmniej spróbować.

- Dobrze, wiesz może co jej się stało że jest w takim stanie.

Dymitr tylko pokręcił głową na znak że nic więcej nie wie dlatego ruszyłem przed siebie. Przecież ona umiera a ja sobie na spokojnie rozmyślam i gadam. Niech mnie ktoś mocno uderzy albo sam to zrobię.

Wpadłem do sali gdzie powinna się znajdować dziewczyna cały w nerwach. Spojrzałem na swoje ręce które zaczęły mi się trząść lekko, a im byłem bliżej jej łóżka tym bardziej się denerwowałem.

Erra stała zaraz przy niej, patrząc na nią z troską, po jej policzkach spływały pojedyncze łzy a gdy mnie zobaczyła szybko je starła.

- Spokojnie możesz płakać nikt ci tego nie zabroni.

Podszedłem i ją przytuliłem, kochałem ją jak moją matkę a ona mnie jak syna.

- Rób co musisz. - powiedziawszy to odwróciła się tak jak by nie chciała tego widzieć .

Westchnąłem ciężko, dawno tego nie robiłem, nie używałem swoich mocy  że boje się ze mogę do podołać.

Przyłożyłem swoje ręce do jej klatki piersiowej i skupiłem się najbardziej jak mogę. Wyobrażam sobie jak odżywa, wszystkie mięśnie się regenerują, wszystkie trujące substancje wyparowują, rany zasklepiają się a blizny znikają...

Otworzyłem oczy, wokół moich rąk emanowała zielona poświata tak jak wokół jej ciała które wyglądało już znacznie lepiej. Zaczęło mi się kręcić w głowie więc opadłem na krzesło za mną które nawet nie pamiętam kiedy się tu znalazło. To bardzo nie bezpieczne co teraz zrobiłem. Nie korzystałem z mocy wystarczająco długo, a przy takim czymś mogłem nie dość że jej nie pomóc to sam siebie skrzywdzić.

Spojrzałem na dziewczynę zamglonym wzrokiem ale jej klatka nadal się nie unosiła.

Nie, ona nie może, nie może ! Bogowie zlitujcie się dajcie jej żyć, co wam zrobiła ta biedna dusza że chcecie jej odebrać życie ! Zrobię wszystko by była szczęśliwa ale dajcie jej żyć!

 - Proszę cię walcz, to od ciebie  zależy czy będziesz żyć, mogę cię uzdrowić ale to ty musisz walczyć o swoje życie, nie znam cię jeśli nie masz dla kogo walczyć to walcz dla mnie. - szeptałem cicho.

Zamknąłem oczy i schowałem twarz w dłoniach. Dlaczego mnie to boli że ona umarła, przecież nawet jej nie znałem.

- Dziękuję.

Nie, nie możliwe, zaszokowany spojrzałam na dziewczynę która mimo że nie otworzyła oczu to się uśmiechała a to była najpiękniejsza rzecz jaką mogła zrobić.

- Dziękuję ci za to że zawalczyłeś o mnie. - powiedziała patrząc na mnie a ja siedziałem tam jak dureń wpatrując się na najpiękniejszą twarz we świecie.

Na twarz anioła.


-------------------

Dziękuję wszystkim za każdą gwiazdkę i za każde wyświetlenie. Jest mi niezmiernie miło że ktoś to czyta. I bardzo się cieszę że wybiło już ponad 100 gwizdek i jesteśmy blisko 700 wyświetleń.

Piszcie śmiało co w książce się wam podoba albo wręcz odwrotnie czego w niej nie lubicie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro