Rozdział 6
"Człowiek jest jedynym stworzeniem, które nie zgadza się być tym, czym jest. "
~Albert Camus
"Człowiek zbuntowany"
Leżałam przykuta łańcuchami do najzwyczajniejszego łóżka szpitalnego. Z każdej strony byłam odgrodzona parawanem w kolorze wściekłego turkusu który bił po oczach. Z mojej prawej strony była mała szafeczka na której była szklanka wody. Parsknęłam na ten widok.
Moje gardło było spragnione jakiegoś napoju, a woda stała na wyciągnięcie ręki. Szkoda tylko że te ręce mam skute. Osoba która to zrobiła musiała nie mieć serca, to tak jakby postawić przed głodującym jedzenie którego nie może dotknąć i musi się zadowolić patrzeniem na nie. Pewnie wyobraża sobie wtedy jak ten pyszny posiłek ląduje w jego ustach, jego żołądek dostaje upragnione jedzenie a on sam jest spełniony i uradowany.
Nie mając lepszego zajęcia patrzyłam tępo w biały sufit i wsłuchiwałam się w tykanie zegara który znajdował się gdzieś poza moim wzrokiem.
Jednak nie trwało to długo, stukanie zegara doprowadzało mnie do szewskiej pasji a biały kolor nie pomagał za grosz. Postanowiłam się podnieść trochę, na tyle ile mi pozwalało moje ciało i łańcuchy. Leżałam w zwykłej szpitalnej sukience koloru blado niebieskiego. Moja ranna noga było obandażowana a na drugiej było widać pełno małych ranek.
Westchnęłam ciężko i opadłam na łóżko a łańcuchy wydały swój charakterystyczny dźwięk który rozniósł się po całym pomieszczeniu.
Po chwili dało się usłyszeć otwieranie drzwi i ich trzask. Ktoś bardzo szybko szedł ale po chwili drzwi znów wydały ten sam dźwięk co oznaczało że są tu jeszcze dwie osoby nie licząc mnie.
Nie ruszałam się nawet o minimetr bojąc się że mnie usłyszą, nawet wstrzymałam oddech i zaczęłam się wsłuchiwać w szepty.
Z tego co mogę usłyszeć to są to dwie kobiety, mówią coś o mnie ale nie mogę nic zrozumieć lecz po chwili ruszyły gdzieś nie wiedziałam gdzie do puki parawan który był na wprost mojego łóżka odsunął się pokazawszy mi dwie kobiety, po ich uniformie mogę stwierdzić że muszą to być pielęgniarki.
- Ona faktycznie żyje. - powiedziała jakby nie dowierzając niższa kobieta.
- Drogie dziecko pamiętaj. Nie spisuj nikogo na straty. Cuda zdarzają się co dzień.*
Obie kobiety miały kojące głosy, lecz to że gapiły się na mnie ciągle nieprzenikliwie zdecydowanie mnie peszyło. Patrzyły na mnie jak na coś co nie powinno istnieć, wynaturzenie ale jednocześnie gdzieś tam zauważalna była troska.
W sali znów panowała cisza którą postanowiła przerwać starsza i wyższa brunetka.
- No kochanie jak się czujesz. Coś cię boli?
Patrzyłam na nią jak na kosmitkę, powiedziała do mnie kochanie, moje serce przyśpieszyło. Kompletnie mnie zaszokowało ale po chwili zorientowałam się że wypada coś powiedzieć.
Spróbowałam powiedzieć że boli mnie głowa ale moje gardło było tak zachrypłe że nic się z niego nie wydostało.
Kobieta zaśmiała się z własnej głupoty jak to stwierdziła mrucząc pod nosem i podała mi szklankę z wodą tak bym się mogła z niej napić.
- Dziękuję.- powiedziałam cicho - Boli mnie tylko głowa proszę pani.
- Oh nie mów do mnie pani bo się czuję staro skarbie, jestem Erra. No a teraz wstań kochanie, zaraz zaprowadzimy cię do łazienki byś się wykąpała i ubrała w jakieś inne ubrania.
Erra odpięła łańcuchy i odsunęła się tłumacząc coś blondynce. Powoli ruszyłam kończynami by po chwili moje gołe stopy spotkały się z zimnymi płytkami. Po całym ciele przeszły mnie dreszcze.
Powoli wstałam i by nie upaść oparłam się o szafkę. Obraz na krótką chwilę zaczął mi wirować ale szybko się uspokoiło.
- Chodź za mną.- powiedziawszy to Erra ruszyła przed siebie a ja nie mając wyboru szłam za nią jak posłuszny pies.
Przemierzaliśmy korytarz co jakiś czas przechodziłyśmy obok okna, a ja za każdym razem kierowana pokusą szybko starałam się dostrzec jak najwięcej elementów za oknem.
Nie zauważyłam kiedy kobieta się zatrzymała i o mały włos a bym na nią wpadła. Na drzwiach przed którymi stałyśmy był średnich rozmiarów napis" łazienka".
W pomieszczeniu było jasno, wszystko koloru białego na którego widok powoli miałam odruchy wymiotne.
Kobieta coś do mnie mówiła ale ja nie słuchałam a może nie słyszałam, wepchnęła mnie do łazienki i zatrzasnęła drzwi przed nosem przez co lekko podskoczyłam.
Rozejrzałam się jeszcze raz. Po prawej stał prysznic a zaraz obok niego toaleta. Na przeciwko była umywalka nad którą wisiała szafka z lustrem, natomiast po lewej był kosz na pranie na którym były poskładane ręczniki i ubrania.
Przed prysznicem był puchowy, mały dywanik na który bez zastanowienia weszłam.
Powoli się rozebrałam. Bałam się że w każdej chwili ktoś może tu wejść i cholera wie co zrobić. Chociaż po moich wcześniejszych przygodach nic mnie nie zaskoczy.
Bałam się dotykać czegokolwiek, bałam się że coś zepsuję.
Jak najdelikatniej odsunęłam drzwi od prysznica i powoli do niego weszłam. Odkręciłam wodę i pisnęłam gdy zimny strumień spotkał się z moją nagą skórą.
- Wszystko w porządku ? - Ktoś spytał się za drzwi. Szybko odparłam że tak.
Nieporadnie zmieniłam temperaturę strumienia po to by po chwili rozkoszować się ciepłą wodą której tak dawno nie czułam. Zamknęłam oczy i stałam sama nie wiem ile. Jednak wiem że ktoś stoi pod drzwiami i że nie powinnam tak robić. Szybko się umyłam.
Brzydziłam się swoim ciałem, swoim wychudzonym ciałem pełnym blizn i zadrapań. Skażonym...
Gdy zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica opanowało mnie zimno. Wytarłam się jak najszybciej, tarłam swoje ciało mocno pragnąc by zetrzeć z niego coś, ale sama nie wiem co.
Założyłam bieliznę i za duże ubrania. Spodnie mi spadały i ucieszyłam się bardzo gdy widzę pasek, do tego mam na sobie za dużą bluzę, bardzo możliwe że męską.
Z szybko bijącym sercem podeszłam do lustra, to co zobaczyłam było okropne. Zakryłam sobie usta dłonią by nie krzyknąć a w moich oczach zgromadził się już łzy.
Moja skóra miała niezdrowy blady kolor, kości policzkowe wystawały mi koszmarnie a oczy się zapadły, miałam pod nimi takie wory jak by ktoś porządnie mi przyłożył.
Moje włosy jeśli mogę je tak nazwać jeszcze były jednym, wielkim, splątanym czymś. Były wyblakłe, mimo że były długie wyglądały jak psu z gardła wyjęte.
Odwróciłam wzrok, nie chciałam tego widzieć. Nie chciałam widzieć siebie i tego czym się stałam.
Jesteś potworem! Powinnaś zginąć nikt by nie płakał ! Jesteś okropna ! Nie masz po co żyć !
Moja podświadomość jest okropna... okropnie szczera.
Wbiłam paznokcie w skórę dłoni, próbowałam zwolnić oddech ale nie mogłam, moje serce było szybko, za szybko.
Zaczęło mi się robić słabo, traciłam czucie w nogach, we wszystkich kończynach aż upadłam z hukiem na ziemie. Nie straciłam przytomności chociaż byłam tego blisko. Osoba stojąca za drzwiami zaalarmowana hałasem wparowała do pomieszczenia i pisnęła przerażona.
Nie wiedziałam o co jej chodzi ale kontem oka zobaczyłam rozprzestrzeniającą się plamę czerwonej cieszy.
Ktoś jeszcze wbiegł do pomieszczenia. Ukucnął przede mną i spojrzał mi w oczy.
Były wspaniałe. Jedno ciemne jak noc którą tak kiedyś kochałam. Czarne jak dno otchłani która mnie powoli ciągnęła do siebie i zabierała rzeczywistości. Wspaniałe.
Natomiast drugie błękitne jak niebo lecz z domieszką zieleni tak pięknej jaka może być tylko w lesie. Miejscu tak bliskiemu mojemu sercu. Gdzie kocham spędzać czas obserwując przyrodę.
Jak tak dwa odmienne kolory mogą tworzyć jedną spójną całość. Tak jak by najpierw sądzisz że bzdura, to nie pasuje ale gdy to ujrzysz nie wyobrażasz sobie lepszego, piękniejszego połączania.
I ja właśnie teraz wpatrzona w najpiękniejsze oczy tego świata, mdleje w jego ramionach gdy on biegnie ze mną do sali by mnie ratowali.
-----------------------------------
* Cytat pochodzi z książki "Mały poradnik życia"autora H. Jackson Brown, Jr.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro