Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ᴾᵒᵏᵃᶻᵘʲᵉ ᵖᵃᶻᵘʳᵏⁱ ˡᵘᵇ‧‧

- tak wiem mamo kocham cię bardzo - odezwałam się po czym podeszłam do niej i ją przytuliłam.

Moja mama Emma Griffin jest szczupłą i równie wysoką trzydziestocztero latką, włosy odziedziczyłam po niej lecz jej są z natury proste a moje uwielbiają się kręcić. Mama jest prawnikiem w firmie " Griffin and Black Corporation " ponieważ jak sama nazwa wskazuje mój ojciec jak i ojciec Rav są szefami tej o to firmy a nasze rodzicielki tam pracują. Griffin and Black Corporation jest najlepszą firmą prawniczą w Londynie, ale nie tylko jest pełno kraji, którzy potrzeboją naszych prawników z czym wiąże się spora ilość delegacji ale nie mam im za to za złe to dzięki ich pieniądzą mamy to co mamy.

- Zapomniałem smy.... - odezwał się nagle tata wchodzący niespodziewanie do domu, spojżal na nas i zrobił smutną minę a ja już wiedziałam o co mu chodzi.

- Rodzinny przytulas beze mnie jak możecie - dokończył i udawał obrazonego na co ja z mamą się zasmiałyśmy i pokazałyśmy gestem reki aby do nas dołączył. Co od razu uczynił.

- No i dwie najważniejsze kobiety w moich ramionach. - odparł całując nas w czubek głowy po czym niespodziewanie nas podniósł i obkrecił wookół własnej osi.

Tata czyli Gerard Griffin jest silnym i umięśnionym facetem po czterdziesce, jest fanem sportu i zawsze rano przed pracą chodzi biegać a gdy wraca z pracy chodzi na siłownie, czasami się zdarza że zabiera mnie ze sobą. Ojciec jest za to brunetem i posiada trzy tatuaże jeden na ręce przedstawia napis " family " drugi to moja data urodzenia i data ślubu z mamą znajdujący się na klatce piersiowej pod sercem zawsze mówi że ma nas w skrzyni pod sercem i nikomu ale to prze nikomu nie da klucza do jego skarbu. A trzeci zaś przedstawia władcę siedzącego na tronie w szatach z berłem w lewej dłoni ten o to tatuaż znajduje się na jego prawym ramieniu.

- No dobrze siadajcie do stołu a ja wam zaraz dam tosty - odezwała się wreszcie mama, i po jej słowach udaliśmy się zjeść ponieważ za godzine musieliśmy już jechać na lotnisko i przywitać Hawaje.

***

MIAAA!!!! - gdy otworzyłam drzwi usłyszałam pisk, należący oczywiście do mojej przyjaciółki Raven.

- Raven!!! - zawołałam również wesoło i zaczełam biec w jej kierunku no i co że nie widziałyśmy się jeden dzień. Wpadłam w ramiona blondynki i mocno uściskałam a moi rodzice w raz z państwem Blacków i tym zjebem w tym samym czasie zaczeli pakować walizki do samochodów.

- Czy jesteś gotowa na najwspanialszy miesiąc wakacji na Hawajach i na poznanie gorących, przystoinych chłopaków? - zapytała uśmiechnięta, tak oczywiście Rav wiedziała o całej sytuacji z Jasperem bo jakże by inaczej, jej powiedziałam wszystko dosłownie nawet o narkotykach na początku myślała ze robię sobie z niej jaja ale gdy zrozumiała że mówię prawdę zaczęła go wyzywać i krzyczeć do słuchawki telefonu.

- Tak gotowa i teraz jesteśmy we dwie singielkami - odparłam z lekkim bólem w sercu ale i radością że będę mogła spojżeć na innego chłopaka i nie dostać ochszanu za to że broń boże zerknełam chodź by na sekunde na innego. Tak Jasper często robił mi jazdy o to.

- Ha ha ciebie to nikt nie zechce - usłuszałam za plecami rechot Bellamiego i miał ochotę wziąść jakąś patelnie i mu przyjebać jak roszpunka Flynnowi Riderowi ale mocniej tak aby się już nie obudził.

- Utkaj się gnido - odwruciłam się w jego stronę i wysyczałam.

- oj a wczoraj taka pyskata nie byłaś ah widać że ten Jasper nie na uczył cię trzymać na smyczy - ooo nie przesądził, wiedziałam że wypłakanie mu się w ramie będzie mnie to po tem kosztować.

Powstrzymałam łzy podeszłam do niego i walnełam go z liścia chłopak bym zdezorientowany ponieważ nigdy go nie uderzyłam. No musi być pierwszy raz co nie?!. Złapał się za policzek i spojżał na mnie gniewnie w jego oczach tańczyły iskry ognia, był wściekły na mnie widziałam już miał się odezwać gdy ktoś go wyprzedził.

- Dobra dzieciaki wsiadajcie i jedziemy za trzy godziny mamy być na lotnisku więc po drodze możecie zatrzymać się tylko raz na stacji benzynowej i tyle. - tym głosem okazał się mój ojciec no właśnie tak jak powiedział ja, Rav i Bellami jedziemy razem bo chłopak ma prawko to my jesteśmy skazane na niego a moi rodzice jadą z ciocią Hope i wujkiem Wiktorem często tak do nich mówię bo jak mówię do nich per pan i pani czują się staro a że znamy się czternaście lat to nie jesteśmy obcymi ludźmi tylko W jakimś stopniu przyszywaną rodziną.

Kierowałam się właśnie w stronę auta chłopaka, gdy ktoś chwycił mnie za nadgarstek odwruciłam się w tamtą stronę i zdziwiona i lekkim wkurwem spojżałam na osobę stojącą przede mną.

- Czego tu chcesz i zostaw mnie! - podniosłam lekko głos wyrywając się z uścisku bruneta, wszystkie spojżenia były skierowane na moją osobę, tata chciał już reagować lecz ja gestem reki pokazałam mu że sama dam sobie radę. Odsuneliśmy się trochę od samochodów tak żeby starzy nie słyszeli słowa " narkotyki,, no wiecie to są jednak prawnicy a z nimi to nigdy nie wiadomo.

- kochanie ja naprawdę przepraszam kumpel mnie w to wciągnął zaajebiste zarobki były z tego nie chciałem cie w to mieszać na prawde prosze uwierz mi - błagał mnie ze złożonym rękami jak do modlenia się ale ja byłam nie zgięta przecież jak mu wybacze to on do tego wróci i tak.

- Nie Jasper spieprzyłeś to ja cię kochałam, ale to ty wybrałeś te drogę nie ja. Nie pisz, nie dzwoń do mnie wogóle się ze mną nie kontaktów a może jak wybijesz sobie te narkotyki z głowy może ale podkreślam może zostaniemy przyjaciółmi. - miałam już iść gdy on znowu mnie złapał za nadgarstek ale mocniej.

- Mia pros.... - nie dane było mu dokończyć iż ktoś mu przerwał.

- Nie jasno się wysłowiła zostaw ją w spokoju!! - warknął a ja ze zdumieniem na niego patrzyłam no bo po pierwsze czemu stanął w mojej obronie? Po drugie przecież on i ja się nienawidzimy więc co jest i po trzecie najważniejsze czemu do cholery jest zdenerwowany. Jasper rozluźnił uścisk więc udało mi się szybko wydostać rękę. Odeszłam zauważyłam kątem oka że i on również udał się w przeciwną stronę.

- Mia? Wszystko okey? - każdy się na mnie spojżał a ja czułam się jak małe dziecko, które spadło z roweru.

- Tak jest okey nic mi nie jest jedźmy już bo nie zdąrzymy - odparłam i po moich słowach dorośli udali się do samochodu co i my chcieliśmy uczynić.

- Mia mogę mieć prośbę mogła byś siedzieć z przodu bo chciałabym przez te trzy godziny się przespać bo późno wczoraj poszłam spać? - zapytała moja przyjaciółka gdy już mialam otworzyć tylnie drzwi auta. Zapomniałam wspomnieć że ona jest istnym śpiochem nie zdziwie się jak przespi swój ślub lub pogrzeb.

- Tsa jasne - odpowiedziałam a ona zas szybko mnie przytuliła i wzięła swoje poduszki i koc i ułożyła się wygodnie na fotelu. Rodzice postanowili że Aslan pojedzie z nimi więc nie musiała z nim spać.
Gdy wsiadłam do auta Bellami tylko raz na mnie spojżał po czym odpalił silnik co uczynili też nasi rodzice i zaczął jechać za nimi. Ja postanowiłam wyjąć swojego misia z którym śpie odkąd pamiętam jak miałam złe sny on odganiał koszmary.

- ha ha fajny misiek - zakpił blondyn spojżałam na niego i prychnełam - no co serio mówię ma jakieś imię - dodał.

- Dzięki chociaż i tak wiem że to dla ciebie śmieszne. Tak nazywa się karmelik - dałam mu to imię dlatego że jeat właśnie koloru karmelowego i kiedyś pachniał karmalem.

- zapowiada się niezła podróż - mruknął i sama nie wiem czy był zadowolony czy nie.

Spojżałam w lusterko i zobaczyłam że jego siostra już śpi jeju takiej to dobrze. Ja również postanowiłam się zdrzemnąc ułozyłam pluszaka na szybie po czym położyłam na nim głowę i pomału zaczełam zamykać powieki nawet o nie wiem kiedy ale usnełam.

***

Obudziło mnie dziwne ciepło na lewym udzie pomału otworzyłam prawe oko tak żeby blondyn nie wiedział że się obudziłam. A to co ujżałam no dosłownie mnie zatkało ręką Bellamy'ego leżała na moim udzie tak po prostu. Ja mam omamy czy co.
Postanowiłam nie robić dramy bo jakiś procent mnie to lubi i się jej podoba. Zaczełam udawać że dopiero się budze i poczułam że wziął dłoń jak poparzony chyba bał się mojej reakcji.

- Ile już jedziemy - zapytałam lekko zaspanym głosem odrząknełam i chciałam wyjąć z torebki wodę lecz zorientował się że musiałam zapomnieć.

- półtorej godziny - oznajmił ze spokojem. Chyba dawno tak normalnie bez żadnych wyzwisk rozmawiamy.

- Oke, to zajedziesz na jakąś stacje bo musze wstąpić na chwile? - zapytałam szczerze zastanawiając się jego odpowiedzi.

- tak luz za jakieś 15 minut powinna być jakąś - po tych słowach zapadła cisza a ja postanowiłam włączyć cicho radio tak żeby nie obudzić nadal śpiącej przyjaciółki.

- Mogę ? - wiecie wolałam najpierw go zapytać

- No możesz - odparł po czym pokazał mi na schowek - tam są płyty możesz którąś włączyć. - dodał a ja słusznie go posłuchałam otworzyłam schowek i wyjełam białe pudełko z napisem " Płyty " po czym je otworzyłam i zaczełam przeglądać , gdy w pewnym momencie jedna przykuła moją uwagę otworzyłam szerzej oczy i buzie w liter "o,, i spojżałam na chłopaka.

- Ty ich słuchasz? - zapytałam bo zadziwiło mnie ze może ich słuchać.

- No jak mam ich płytę to na to wygląda a co?

- Bo ja ich kocham - odparłam bez wahania bo mówiłam szczerą prawde.

- ha ha to zobacz w środku - zmarszczyłam brwi ale otworzyłam i to co tam ujżałam to dobrze że nic nie piłam bo bym wszystko wypluła.

- SKĄD MASZ AUTOGRAF 5 SECOND OF SUMMER? - powiedziałam głośniejszym tonem no bo kurwa to jeat moje marzenie aby mieć autograf co najmniej jednego Ashtona Irwina a ten jebany kleszcz ma wszystkich czterech .

- Ma się znajomości a teraz idź do sklepu lisku - oznajmił uśmiechnięty na co przewróciłam oczami.

- Nie mów do mnie lisku, gorylu.

- Pokazuje pazurki lubi...

- Tsa a ja i tak mam to w dupie zaraz wracam - przerwałam mu i nie czekając na odpowiedz wyszłam z samochodu i udałam się na stacje...

❤❤❤❤

Kocham was do następnego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro