Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

  Sans powoli otworzył oczy, wstał i rozejrzał się po pokoju, ubrał się i zeszedł powoli na dół. Zastanawiał się która godzina. Usiadł przy stole i oparł się ręką o stół. Miał już znowu zamknąć oczy, gdy nagle z kuchni wyparowuje Papirus i krzyczy na niego tak skutecznie, że zrywa się na równe nogi.
-SANS!!!!! CZY WIESZ KTÓRA GODZINA!!!
-N-Nie.
-JEST GODZINA 11:00, A TY DALEJ SPISZ!!!!
-Przepraszam. Nigdy nie daje budzika.
-HE. NIECH BĘDZIE SANS. SIADAJ DAM CI HERBATY.
-Dzięki.-odpowiada nieco bardziej wyluzowany. Papirus idzie do kuchni i po poru minutach wraca z dwoma szklankami gorącej herbaty.
-O której wyszła?
-KTO?
-Frisk.
-AAA, O 08:00.
-Ona to normalnie ranny ptak. Ce nie?
-NO WIDZISZ. ONA UMIE WSTAĆ BEZ BUDZIKA, NIE TO, CO TY.
-Papirusie?
-TAK SANS.
-Mam pewien kłopot, mógłbyś mi pomóc.
-ALEŻ OCZYWIŚCIE. JA WIELKI PAPIRUS, ZAWSZE CI POMOGĘ. O CO CHODZI?
-O Frisk.
-COŚ CI ZROBIŁA?
-Nie! Po prostu. Ach. Nie wiem, od czego zacząć.
-OD POCZĄTKU.
-He. Tobie łatwo, bo nie musisz tego mówić. Dobra powiem ci, tylko, tylko się nie śmiej. Okej.
-OKEJ. NIAHAHA!!
-Sądzę, że . . . to znaczy . . . chyba . . . nie wiem.
-NO POWIEDZ PO PROSTU!
-Ja chyba zakochałem się we Frisk.-Sans po tych słowach cały się zarumienił i skrył się w kapturze, a Papirus o mało co zaczął się śmiać, ale obiecał, że nie będzie, więc odkrzykuje i mówi.
-NO TO WPADŁEŚ! NIE SĄDZIŁEM, ŻE W NIEJ SIĘ ZAKOCHASZ, ALE OBIECAŁEM JEJ KIEDYŚ, ŻE POMOGĘ JEJ ZNALEŹĆ TEGO JEDYNEGO I NAJLEPSZEGO, CHOCIAŻ NIE SĄDZĘ, ŻE JESTEŚ JEJ WYBRANKIEM.
-Tak sądzisz.-Sans odwraca wzrok i wbija go w podłogę.
-EJ. NIEMARTWY SIĘ MOŻE DA SIĘ COŚ ZROBIĆ.
-A co?
-HMMMM? A JUŻ WIEM PÓJDZIEMY DO ALFYS. (Będę tak pisać jej imię, wybaczcie:(. ) ONA MA ŁEB DO TAKICH SPRAW.
-Do Alfys? Nie sądzę.

-NO CHOĆ BĘDZIE FAJNIE.-W tym momencie Papirus podnosi Sansa i bierze go na barana.
-Papirusie!??! Postaw mnie na dół, już pójdę.- Jednak wygląda na to, że Papirus niesucha. Dopiero koło parku ściąga go z pleców i mówi.
-NO TERAS JUŻ NA 100% ZEMNĄ, IDZIESZ. NIAHAHAHAHAH!! HA! HA? SANS CO SIĘ STAŁO?-Sans był smutny i wydawało się, że w ogóle niesucha.
-SANS?
-Przepraszam Papirus, ale nie mogę ja nie dam rady ja . . . ja.-Papirus łapie go za ramie.
-DASZ RADE. WIERZE W CIEBIE. A TERAZ, CHOĆ. CHYBA ŻE MAM ZNÓW WZIĘĆ CIĘ NA BARANA.
-Nie!!! Chyba śnisz!!
-NIAHAHA!!! TAK JAK SĄDZIŁEM. A TERAZ, CHOĆ.
-Okej.-I w tym momencie idą do domu Alfys, a raczej laboratorium. Gdy byli już pod ''domem" Alfys zadzwonili i w drzwiach pojawiła się ona. Bardzo się ucieszyła, gdy ich zobaczyła, bo dawno się nie widzieli, lecz gdy dowiedziała się o problemie, stała się bardzo poważna.
-Rozumiem twój kłopot i postaram się go rozwiązać, ale będę potrzebowała twojej zgody.
-A konkretnie, na co mam się zgodzić?
-Na przykład na przebranie ciebie, abyś ładnie wyglądał, niemówienie, że oddasz kasę za ciuchy, słuchanie się mnie, rob-.
-Dobra, Dobra. Zgadzam się okej.
-Dobrze. Przyjdź jutro o 13:00 do mnie z Papirusem. Jakby co będzie jeszcze Undain, pomorze mi wybrać ładne ciuchy na jutrzejszą randkę. A Papirusie kup yyy. . . Sans jaki kolor i jakie kwiaty ona lubi?
-CO???!!!! NA JUTRZEJSZĄ RANDKĘ??!!!
-No tak. A coś ty myślał, że w grudniu po południu.
-No nie wiem? HM, HM? TAK !!!!- Nagle Alfys trzęsie nim i mówi.
-Sans skup się okej!
-Okej?
-Jutro jest twoja randka z Friskiem. Musisz mi powiedzieć jaki kolor i jakie kwiaty ona lubi.
-Yyyy? Na pewno lubi kolor niebieski.
-A kwiaty?
-Oczywiście, że jaskry.
-Nie te! One się nie nadają! Jakieś białe. Na przykład z parku, który jest niedaleko.
-Z park?
-Tak.
-SANS! BYŁEŚ Z NIĄ W PARKU, NA PEWNO WĄCHAŁA JAKIEŚ KWIATY.
-No w sumę tak, ale to były różne kwiaty.
-A zerwała jakiś.-pyta rozpaczliwym głosem Alfysy.
-Nie można zrywać tam kwiatów, ale jednak chciała zerwać jeden . . . to chyba była . . . róża?
-Aaaaaa, no w sumie to piękny kwiat. Dobra Papirusie kup bukiet róż i niebieski barwnik. Włóż je do wazonu pełnego wody i wrzuć tam niebieski barwnik, rano kwiaty powinny być niebieskie.
-NIE ZAWIODĘ CIĘ!! NIAHAHA!!
-Nie mnie zawiedziesz, tylko Sansa.
-OOO. TO NIE ZAWIODĘ CIĘ SANS!!- Sans się uśmiechnął i razem poszli kupić potrzebne składniki. Udało im się też ukryć plany przed Friskiem tak, aby się nie skapnęła co robią a kwiaty zostały schowane w pokoju Papirusa. Bez żadnych problemów mogli spokojnie pójść spać. Sans już nie mógł się doczekać.   

(Witajcie wszyscy! Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Do następnego. Pa! ;). )

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro