Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Po zamówieniu frytek, chwilę porozmawialiśmy, dokładniej to ja rzucałem suchymi kawałkami a ona słuchała.
Mój brat ich nienawidzi. Tak samo jak wszyscy w okolicy. Ale ona o dziwo je uwielbiała. Tak samo jak jedna osoba...
Ta za drzwiami, w głębi lasu...

Po rozmowie z dzieciakiem, chwilę jeszcze posiedziałem przy ladzie, po czym udałem się zdrzemnąć.
Po kwadransie lub dłużej, wstałem i miałem ochotę podroczyć się z moim młodszym braciszkiem. Tak jak to robią starsi bracia.
- Hej Papyrus - zawołałem.
Lecz nie usłyszałem odpowiedzi.
Przeszedłem się po mieszkaniu i nigdzie go nie było, nawet w szafie.
Więc z niechęcią musiałem go poszukać. Mój brat jest trochę nieodpowiedzialny, więc muszę go mieć na oku. Szczególnie odkąd się napalił na dołączenie do straży królewskiej.
Lecz gdy szedłem wzdłuż Snowdin, było dziwnie cicho. Zwykle widziałem jakieś potwory chodzące w te i wewte, lecz teraz tak nie było.

Zamarłem.

Widziałem w powietrzu unoszący się szary pył.
Przypomniałem sobie o ostatnim puzzlu mojego brata. Pojedynek z człowiekiem.
Gwałtownie przyspieszyłem. Śnieg za mną, wzlatywał w powietrze po moich szybkich krokach.
W końcu ujrzałem, 2 sylwetki.

Ukryłem się wśród drzew.
Mniejsza postać, wolnym krokiem zbliżała się ku drugiej postaci. Trzymała coś w dłoni.
Wyglądem przypominającym... N ó ż?

Zrobiło mi się gorąco. Pot spływał po mojej czaszce. Stałem jak wryty, nie wiedziałem co robić.
Jedynie powtarzałem sobie w głębi duszy: "Proszę nie rób mu krzywdy, jest on ostatni co mi zostało"
Mniejsza postać złączyła się z większą.
Przez chwilę stali w takim stanie, lecz chwilę po tym, duży upadł powoli najpierw na kolana a później cały na ziemię.
Drugi normalnym krokiem odszedł w dalszą drogę.

Wszystkie uczucia nagle mnie zaatakowały: złość, smutek, radość...
W tej krótkiej chwili całe moje życie przeszło mi przed oczami.
Po odejściu osoby, pobiegłem do sylwetki którą według moich właściwych podejrzeń był Papyrus.

Chciałem wykrztusić jakieś słowo, lecz jedynie mój brat powiedział :
- Wszystko będzie dobrze Sans. Nie smuć się, uznaj to wszystko jako żart, wiem, że je uwielbiasz. H a. H a. H a. Wydaje mi się... Że pod koniec... Też je zacząłem lubić... - uśmiechnięty, rozpłynął się w moich ramionach.
Pustym wzrokiem, dalej patrzyłem na miejsce, w którym mój brat przepadł na zawsze. A razem z nim, wszytko co miałem.

I jak? Czy moja książka jest bardzo przewidywalna? Jeżeli tak, to bardzo przepraszam, ale staram się jak mogę 😅
Przez następne 2-3 tygodnie mam bardzo dużo prac domowych i sprawdzianów, więc niczego nie będę wstawiać.
Na szybko tylko wstawiłem ten rozdział, ale mam nadzieję, że się podoba.
Do zobaczenia 👋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro