Rozdział 1
Hej wszystkim, zastanawiałem się i uznałem ze będę pisał tylko z perspektywy Sansa. Dlaczego? Ponieważ uważam, że to wtedy nie będzie takie pokręcone i będzie prostsze do zrozumienia. ;)
------------------------------------------------------
Ona dalej to robi... Już nawet nie pamiętam, ile było resetów... Robi to ciągle w kółko... Przychodzi, zabija wszystkich... Do tej pory cały czas się ukrywałem... Ale wygląda na to, że coś muszę z tym zrobić...
Poszedłem jak zwykle do swojej stacji.
- PAMIĘTAJ SANS! MUSIMY BYĆ GOTOWI NA PRZYJŚCIE CZŁOWIEKA!
- ma się rozumieć bro
Nie wiedział o tym że to już dziś...
Zmrużyłem sobie oczy na 10 min. Później usłyszałem drzwi od ruin. Wiedziałem, że to znowu ona...
Przed bramą mojego bro, podszedłem do niej z tyłu i jak zwykle chciałem ją przywitać.
- c z ł o w i e k u. . . n i e w i e s z j a k p r z y w i t a ć n o w e g o k u m p l a. . . ? o d w r ó ć s i ę i u ś c i ś n i j m o j ą d ł o ń. . .
Kiedy się obróciła, wyciągnąłem rękę. Oczywiście w,mojej dłoni była poduszka pierdziuszka. Uścisneła moją dłoń i rozległ się dźwięk:
- prrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
Dziewczyna ku mojemu zdziwieniu się uśmiechnęła.
- heh poduszka pierdziuszka w dłoni, jest ZAWSZE śmieszna. btw jesteś człowiekiem prawda?
Kiwnęła głową.
Ciągnąłem dalej.
- to przezabawne, tak po za tym jestem...
Dziewczyna przyłożyła palec do moich ust.
- Nie musisz mi mówić kim jesteś, masz na imię Sans - powiedziała i puściła mi oczko.
Lekko zakłopotany, ciągnąłem dalej.
- Wiesz, powinienem teraz się patrzeć za ludźmi ale... Wiesz... Nie obchodzi mnie to całe łapanie ludzi - uśmiechnąłem się - ale mój brat Papyrus, jest FANATYKIEM łapania ludzi.
Dziewczyna się lekko zaśmiała.
- hmm... Właściwie, myślę że to on trochę dalej, chodź przejdź przez tą bramo-podobne coś, tak przejdź mój bro zrobił je za szerokie by zatrzymać kogokolwiek.
Razem przechodzimy.
- szybko, ukryj się za tą dogodnie uformowaną lampą.
Dziewczyna nie poszła tam tylko stanęła obok mnie i kiedy mój brat przyszedł, przytuliła mnie!
- SANS! ZNALAZŁEŚ CZŁOWIEKA?!
- ......ja...... - wyjąkałem z rumieńcem.
- ... KIM JEST TA DZIEWCZYNA OBOK CIEBIE...?
Dziewczyna macha do Papsa.
- to... człowiek - powiedziałem dalej z rumieńcem.
- WOWIE! W KOŃCU ZŁAPIE CZŁOWIEKA I DOŁĄCZĘ DO STRAŻY KRÓLEWSKIEJ! POTWORY BĘDĄ MNIE UWIELBIAŁY! UNDYNE BĘDZIE ŻE MNIE DUMNA!
EKHEM... CZŁOWIEKU! KONTYNUUJ JEŚLI SIĘ OŚMIELISZ! NYEH-HEH-HEH! - odchodzi.
Dziewczyna przestaje mnie uściskać.
- wow, chyba się udało - wyciągam grzebień i się czesze.
Dziewczyna idzie ale ją jeszcze zaczepiam.
- Hej, mój bro wygląda na szczęśliwego, ale nie musisz się martwić, on nie jest niebezpieczny, nawet jeśli próbuje być, więc jakbyś mogła... Wysyła mi całusa.
- Nie musisz się martwić Sans - odchodzi w podskokach.
Kiedy odeszła, łapie się za głowę i siadam na śniegu.
Welp... Pierwszy rozdział skończony XDDD
N
ie musicie o nic się martwić... Później tą książkę sknocę XDDDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro