Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 - Hotland

- W... Hotland? - zapytałem z zakłopotaniem.
- Tak! Leży obok Wodospadu. - odpowiedziała Undyne.
Nie umiałem wydusić z siebie słowa.
- A wiesz gdzie jest... Snowdin?
- Ej zwolnij trochę! Nie tyle pytań naraz, choć oprowadzę cię! - mówiąc to wzięła moją rękę i pociągnęła mnie za sobą.
- Ale ja naprawde...
- Nie narzekaj, chodź!
Poszedłem razem z nią. Pokazywała mi najróżniejsze rzeczy. Lecz kiedy nie patrzyła, pocichu odeszłem od niej szybkim krokiem. Wogóle mi nie pomagała! Tylko pokazywała jakieś stare struktury i inne rupiecie. Zdecydowałem się na własną rękę znaleźć drogę do Snowdin.

ZPW Papyrus'a

Kiedy wstałem, zobaczyłem że nie ma Sansa w łóżku.
- Pewnie już wstał i zszedł na dół... - pomyślałem.
Lecz kiedy zszedłem na dół też go nie było.
Pobiegłem do Pani Toriel i Pana Asgore'a i powiedziałem że nigdzie nie ma Sans'a.
- Zaraz go poszukamy. - powiedzieli jednocześnie.

ZPW Sans'a

Ech... Błąkam się już tak chyba z dobrą godzinę! Lecz wtedy zauważyłem coś... Wodospad! To chyba to o czym mówiła Undyne! Dobra tylko teraz trzymać się drogi, nie rozpraszać się i będzie dobrze... Szedłem tak, gdy natknąłem się na dziwne stworzenie.
- hOi! - powiedziało.
- Emm... Hej? - odpowiedziałem zaskoczony.
- cZ t mAsZ tEm FlAke ¿? [XD]
- ... - nie wiedziałem o co chodzi.
- tEm KuChA tEm FlAkeS¡! [XD]
Zdecydowałem się to COŚ zostawić w spokoju. Gdy maszerowałem w ciszy gdy nagle zrobiło mi się zimno. Próbowałem znaleźć sposób, by się ogrzać, lecz nie było takiej rzeczy, która by mi to umożliwiła 

ZPW Papyrus'a

Bardzo się martwię o Sansa... Państwo Dremurr poszli go poszukać, ale dalej się o niego bałem.
Poszedłem poszukać Chary, by razem z nią poszukać Sansa.
- Chara! - zawołałem.
Brak odpowiedzi.
Krzyknąłem raz jeszcze. Wtedy zza rogu wyskoczyła ona.
- Hej Papy! Co tam? - zapytała się mnie w troskliwy sposób.
- Martwię się o Sans'a - posmutniałem.
- Ojej... - przytuliła mnie - Może razem go poszukamy?
- Ale... Państwo Dremurr już się tym zajęli...
- Ale może to my go znajdziemy?
- No dobrze... - odpowiedziałem niepewnie.

ZPW Sans'a

Zaczynałem robić się powoli głodny, a nigdzie w pobliżu nie widzę choćby sklepu lub straganu. Zauważyłem coś na wodzie. Zacząłem powoli do tego podchodzić, a gdy byłem już dość blisko, rozpoznałem tą rzecz. To była łódź, a w niej zakapturzona postać. Stanąłem przy brzegu i powiedziałem niepewnie:
- Przepraszam...?
Postać gwałtownie się odwróciła i popatrzyła na mnie. Przełknąłem ślinę.
- Czy mógłbyś mnie...
- Podrzucić? - postać dokończyła za mnie.
- T-tak... - czułem jak chłód przechodzi przeze mnie.
- Wskakuj - powiedziała.
Ulżyło mi. Wszedłem niepewnie  na łódź, a ta zaczęła pędzić.
- Gdzie chcesz się udać? - zapytała.
- Do Snowdin
Postać nie odpowiedziała, tylko płynęła przed siebie. Popatrzyłem na tafle wody. Moje odbicie w niej było niewyraźne, jakby pojawiało się i znikało. Gdy popatrzyłem przed siebie, postać patrzyła się na mnie.
- Jesteśmy na miejscu - powiedziała.
- Już? Naprawdę? Przecież dopie...
- Tak, wysiadasz?
Kiwnąłem głową. Zapytałem ile jestem winny ale,postać powiedziała, że nie chce zapłaty.
Ale coś było nie tak... Nie było chłodno tak jak w Snowdin. To była ślepy zaułek! Ta postać mnie wyrolowała! Wściekłem się. Pomyślałem, że byłbym już w Snowdin, gdy w ten zaczęło mi się kręcić w głowie. Widziałem dużo kolorów, po czym przeszył mnie chłód. Rozejrzałem się i zobaczyłem, że znajduje się w Snowdin.
- Wow! Jak ja... - zdawałem sobie pytania.
Lecz wtedy zauważyli mnie państwo Dremurr.
- Toriel! Tutaj jest! - zawołał Pan Dremurr.
Oboje podbiegli do mnie i mnie objeli.
- Myśleliśmy, że już Cię nie znajdziemy... - mówiła zrozpaczona Toriel.
Słuchałem tego wszystkiego w ciszy, gdy skończyli udaliśmy się prosto do domu.

------------------------------------------------------

Ojeju ile minęło od ostatniego rozdziału. Po prostu, jak nie ma weny, nie ma rozdziałów. Teraz jej trochę miałem wiec, jest! HURRA

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro