Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział.1. Nieznany przeciwnik.

Ważne Info. Oczy Wiktorii zmieniają kolor do uczuć jakie czuje. 

(oczy:

Żółty/złoty -zaciekawienie

Zielony -zaskoczenie, zdezorientowanie

Czerwony -gniew

Różowy -zauroczenie lub rumieniec

Jasnoniebieski -smutek

Czarny -moce demona

Biały -moc anioła

Szary -strach

Niebieski -spokój

Fioletowy -magia czasu i reszty mocy)

*********************************************

  Wiktoria spojrzała się na Charę. Powiedziała.

-Jeśli byś mogła namierzyć nam Errora, to czemu nie?

-Właśnie w tym jest mały problem. Ktoś z was musi nas teleportować do Voidu.

-No to co? Lecimy.-Oczy Wiktorii zmieniły się na białe. Teleportuje wszystkich do Voidu. Chara się uśmiecha. Mówi.

-Dziękuję.-Chara zrobiła parę cięć w powietrzu swoim nożem. Przed nami pojawiło się przejście do ciemnego miejsca. Chara bez wahania tam wskoczyła.-Idziecie czy zostajecie?-Kolor oczu Wiktorii zmienił się na chwile na zielony.

-Gdzie idziemy? Przecież tu jest Void czyż nie?

-Niezupełnie. W połowie jest to mój dom w połowie środek Voidu i jeszcze jeden procent, pustej hali, w której są czasami zgromadzenia Sansów.

-Zgromadzenie Sansów? To brzmi ciekawie...

-Powiem ci, że to tylko i wyłącznie brzmi ciekawie. Tak naprawdę wszyscy wtedy tylko rozmawiają o swoich poglądach i o tworzeniu nowych AU, które nie wypaliły. Jedynym dniem, w którym naprawdę coś się działo, to było wtedy, gdy Error Sans na takim spotkaniu zaczął się wściekać i walczyć z Inkiem.

-Error jest wrażliwy i ... Agresywny oraz dosyć silny. Tooo, co dalej?-Podeszła do Chary.

-Idziemy do "mojego domu".-Chara złapała Beatę i Wiktorię za rękę, pociągnęła do środka. W środku było mnóstwo drzwi. Jedne niebieskie, drugie żółte. Po prostu wszystkie kolory. Po paru minutach doszli do czerwono czarnych drzwi, na których była litera"C".

-Oto mój pokój.*Otworzyła drzwi, ich oczom ukazał się mały pokój z łóżkiem, biurkiem i dziwną statuetką przypominającą złotego gada.

-Całkiem tu przytulnie, nie sądzisz Beata?-Podeszła do niej, jej oczy zmieniły kolor na żółty.

-No całkiem spoko.

-Chara, po co nas tu przyprowadziłaś?

-Otóż, aby namierzyć kogo kol wiek, musisz mieć właśnie tę statuetkę.-Chara wskazała na złotą statuetkę gada.-Każdy oprócz Inka i Errora, oraz każdej istoty z zewnątrz, ma taką statuetkę. Tylko jest jeden problem. Aby go zlokalizować, potrzebuje czyjejś bliskiej mu osoby krwi.

-Emmy bliskiej? Ink jest mu dosyć bliski ....

-Nie sądzę, aby lnk był zainteresowany nami.-Beata nagle mówi.

-Ja to zrobię.-Wiktoria powiedziała.

-Ale pewna jesteś? Znaczy, ty oddajesz krew czy idziesz po nią do Inka?-Podeszła i położyła rękę na jej ramieniu. Beata bez słowa podchodzi do statuetki i w mgnieniu oka robi sobie ranę na ręce swoimi nożem. Następnie z kwaśną miną bólu ociera głowę złotego gada. Krew szybko wyparowuje, a przed jej oczami pokazuje się miejsce, gdzie jest Error. Wiktoria bierze rękę z raną i goi ją za pomocą magii.

-I jak, wiesz, gdzie jest Error?

-J-Jest w Outertale. I. . . I walczy.

-Co?! Trzeba mu pomóc!-Wiktoria teleportuje nas do Outertale. Jej oczy zmienia się na kolor czerwony. Przybiera pozycję bojową. Zmienia się w demona bez skrzydeł i szykuje do ataku.-Znowu się bije? Z kim?-Nagle oczy Beaty zmieniają się na czarne, upada na ziemię i zwija się z bólu.

-Beata!-Wiktoria podbiega do niej i próbuje ją ocucić.-Beata! Ej Beata! Halo! Czas na krok ostateczny. . . . z liścia!-Wiktoria daje Beacie z liścia. Chara aż się wzdryga.

-Nie bij jej! To skutek uboczny. Przez jakiś czas postać, która kogoś szuka dzięki tej statuetce, czuje to, co ta osoba. Najwidoczniej Error Sans cierpi i to niemiłosiernie.

-Pilnuj jej, a ja idę go poszukać.-Wiktoria biegnie na poszukiwania. Biegła na wprost rozglądając się za oznakami bitwy. Nagle przed nią widzi jakąś czarną maź. Wygląda jak. . . krew. Im dalej szła, tym więcej jej widziała. Wręcz kałuże czarnej krwi. Kucnęła przy krzakach. Nagle ktoś krzykną w niebo głosy. Wiktoria delikatnie wychyliła się zza krzaków. Oczom nie mogła uwierzyć. Widziała zmasakrowanego Errora z kilkoma brakami w kościach klatki piersiowej. Unosił się dzięki niebieskiej magii kogoś innego. Nagle Wiktoria zauważa Sansa z białą koszulą, na której była czerwona kropka, z niebieską bluzą i czarnymi oczami, z których wypływała czarna maź. W dłoni trzymał nóż. Nieznajomy Sans odezwał się.

-Co jest? Niby taki twardziel, a nawet mnie nie umie pokonać? Żałosne. Niby błąd. Nie do zabicia. I co? Co teraz mi powiesz? Cwaniaczku.-W Wiktorii się zagotowało.

(Wiktoria POV)

Musiałam mu pomóc. Nieznajomy zamachnął się na kolejny cios. Ale coś mu przeszkodziło. Byłam to ja. Zatrzymałam jego broń i wyrzuciłam ją daleko od niego. Errora prze teleportowałam obok Chary i Beaty. A ja zaczęłam walczyć. Zaczął atakować. Zwinnie unikałam ciosów. Nadeszła moja kolej związałam go sprytnie od tylu nićmi i powiedziałam
-NIGDY!-HP spadło o 300 niżej.-NIE RAŃ!-Znowu HP 400 niżej.-MOICH!-HP -500.-PRZYJACIÓŁ, KUMASZ?! Po tych słowach zaatakował i to dość mocno. Aż mi zaczęła lecieć krew ze szczęki. Spokojnie mam jeszcze 5000 hp. Powaliłam go na ziemie z niskim stanem HP 1. Jednak kiedy ja się odwróciłam, bo coś szeleściło w krzakach, wyrwał się z nici i resztami sił wy teleportował się ode mnie. Ja za to szybko wróciłam do Errora. Po drodze zagarnęłam wodę z Waterfall i przekształciłam ją w wodę leczącą. Po dotarciu na miejsce szybko podbiegłam do półprzytomnego Errora. Uleczyłam go, jednak ubytku w kościach to nie załata. Wzięłam go za pomocą magii do mojego domu - rezydencji w lesie. Tam mam dwie pomocnice - Kathelyn pomaga mi utrzymać ten dom w stanie, no domu. I druga Pathouli - mam w domu wielką bibliotekę a ona wręcz kocha książki. Więc po prostu zajmuje się biblioteką. Gdy tylko zobaczyły mnie i Errora pobiegły po sprzęt. Ja z nim teleportowałam się na górę do pokoju gościnnego. Tam czekała na mnie trzecia osoba - Nathalie. Ona pomaga mi właśnie w sprawach takich jak rany i tym podobne. Dziewczyny przyniosły coś, co wyglądało jak biała farba, którą na pewno nie była. Zrobiły z tego dopasowane do ciała kości i przykleiły je dzięki temu. To się zrośnie i nie będzie aż tak widać. Potem zabrały się za pęknięcia i rany lekkie. Ja patrzyłam na to z boku, bo nie wiem jak robić takie rzeczy, a one mają wprawę. Beata i Chara tymczasem siedziały na dole z Kathelyn, która je ugościła. Wyszłam z pokoju po skończonej "operacji". I powiedziałam do nich.

-Z Errorem nie jest tak, źle mogło być gorzej. Wyzdrowieje prawda Pathouli?

-Prawda. Trochę to zajmie, ale będzie dobrze.  

******************************************

Beata766-Iiiiiii, pora na reklamy. XD

Error-Ciekawy jestem czy podoba wam się to. 

Beata766-I tak wiemy, że to jest troszeczkę naciągane z ta dobra Charą, ale co poradzicie? Lubię tą postać. A i z góry przepraszam że nie było rozdziałów. Ale na szczęście napisałam ten. Mam nadzieję że na razie wam wystarczy. 

Error-Więc do zobaczenia później. 

Beata766-Papa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro