Rozdział.1. Nieznany przeciwnik.
Ważne Info. Oczy Wiktorii zmieniają kolor do uczuć jakie czuje.
(oczy:
Żółty/złoty -zaciekawienie
Zielony -zaskoczenie, zdezorientowanie
Czerwony -gniew
Różowy -zauroczenie lub rumieniec
Jasnoniebieski -smutek
Czarny -moce demona
Biały -moc anioła
Szary -strach
Niebieski -spokój
Fioletowy -magia czasu i reszty mocy)
*********************************************
Wiktoria spojrzała się na Charę. Powiedziała.
-Jeśli byś mogła namierzyć nam Errora, to czemu nie?
-Właśnie w tym jest mały problem. Ktoś z was musi nas teleportować do Voidu.
-No to co? Lecimy.-Oczy Wiktorii zmieniły się na białe. Teleportuje wszystkich do Voidu. Chara się uśmiecha. Mówi.
-Dziękuję.-Chara zrobiła parę cięć w powietrzu swoim nożem. Przed nami pojawiło się przejście do ciemnego miejsca. Chara bez wahania tam wskoczyła.-Idziecie czy zostajecie?-Kolor oczu Wiktorii zmienił się na chwile na zielony.
-Gdzie idziemy? Przecież tu jest Void czyż nie?
-Niezupełnie. W połowie jest to mój dom w połowie środek Voidu i jeszcze jeden procent, pustej hali, w której są czasami zgromadzenia Sansów.
-Zgromadzenie Sansów? To brzmi ciekawie...
-Powiem ci, że to tylko i wyłącznie brzmi ciekawie. Tak naprawdę wszyscy wtedy tylko rozmawiają o swoich poglądach i o tworzeniu nowych AU, które nie wypaliły. Jedynym dniem, w którym naprawdę coś się działo, to było wtedy, gdy Error Sans na takim spotkaniu zaczął się wściekać i walczyć z Inkiem.
-Error jest wrażliwy i ... Agresywny oraz dosyć silny. Tooo, co dalej?-Podeszła do Chary.
-Idziemy do "mojego domu".-Chara złapała Beatę i Wiktorię za rękę, pociągnęła do środka. W środku było mnóstwo drzwi. Jedne niebieskie, drugie żółte. Po prostu wszystkie kolory. Po paru minutach doszli do czerwono czarnych drzwi, na których była litera"C".
-Oto mój pokój.*Otworzyła drzwi, ich oczom ukazał się mały pokój z łóżkiem, biurkiem i dziwną statuetką przypominającą złotego gada.
-Całkiem tu przytulnie, nie sądzisz Beata?-Podeszła do niej, jej oczy zmieniły kolor na żółty.
-No całkiem spoko.
-Chara, po co nas tu przyprowadziłaś?
-Otóż, aby namierzyć kogo kol wiek, musisz mieć właśnie tę statuetkę.-Chara wskazała na złotą statuetkę gada.-Każdy oprócz Inka i Errora, oraz każdej istoty z zewnątrz, ma taką statuetkę. Tylko jest jeden problem. Aby go zlokalizować, potrzebuje czyjejś bliskiej mu osoby krwi.
-Emmy bliskiej? Ink jest mu dosyć bliski ....
-Nie sądzę, aby lnk był zainteresowany nami.-Beata nagle mówi.
-Ja to zrobię.-Wiktoria powiedziała.
-Ale pewna jesteś? Znaczy, ty oddajesz krew czy idziesz po nią do Inka?-Podeszła i położyła rękę na jej ramieniu. Beata bez słowa podchodzi do statuetki i w mgnieniu oka robi sobie ranę na ręce swoimi nożem. Następnie z kwaśną miną bólu ociera głowę złotego gada. Krew szybko wyparowuje, a przed jej oczami pokazuje się miejsce, gdzie jest Error. Wiktoria bierze rękę z raną i goi ją za pomocą magii.
-I jak, wiesz, gdzie jest Error?
-J-Jest w Outertale. I. . . I walczy.
-Co?! Trzeba mu pomóc!-Wiktoria teleportuje nas do Outertale. Jej oczy zmienia się na kolor czerwony. Przybiera pozycję bojową. Zmienia się w demona bez skrzydeł i szykuje do ataku.-Znowu się bije? Z kim?-Nagle oczy Beaty zmieniają się na czarne, upada na ziemię i zwija się z bólu.
-Beata!-Wiktoria podbiega do niej i próbuje ją ocucić.-Beata! Ej Beata! Halo! Czas na krok ostateczny. . . . z liścia!-Wiktoria daje Beacie z liścia. Chara aż się wzdryga.
-Nie bij jej! To skutek uboczny. Przez jakiś czas postać, która kogoś szuka dzięki tej statuetce, czuje to, co ta osoba. Najwidoczniej Error Sans cierpi i to niemiłosiernie.
-Pilnuj jej, a ja idę go poszukać.-Wiktoria biegnie na poszukiwania. Biegła na wprost rozglądając się za oznakami bitwy. Nagle przed nią widzi jakąś czarną maź. Wygląda jak. . . krew. Im dalej szła, tym więcej jej widziała. Wręcz kałuże czarnej krwi. Kucnęła przy krzakach. Nagle ktoś krzykną w niebo głosy. Wiktoria delikatnie wychyliła się zza krzaków. Oczom nie mogła uwierzyć. Widziała zmasakrowanego Errora z kilkoma brakami w kościach klatki piersiowej. Unosił się dzięki niebieskiej magii kogoś innego. Nagle Wiktoria zauważa Sansa z białą koszulą, na której była czerwona kropka, z niebieską bluzą i czarnymi oczami, z których wypływała czarna maź. W dłoni trzymał nóż. Nieznajomy Sans odezwał się.
-Co jest? Niby taki twardziel, a nawet mnie nie umie pokonać? Żałosne. Niby błąd. Nie do zabicia. I co? Co teraz mi powiesz? Cwaniaczku.-W Wiktorii się zagotowało.
(Wiktoria POV)
Musiałam mu pomóc. Nieznajomy zamachnął się na kolejny cios. Ale coś mu przeszkodziło. Byłam to ja. Zatrzymałam jego broń i wyrzuciłam ją daleko od niego. Errora prze teleportowałam obok Chary i Beaty. A ja zaczęłam walczyć. Zaczął atakować. Zwinnie unikałam ciosów. Nadeszła moja kolej związałam go sprytnie od tylu nićmi i powiedziałam
-NIGDY!-HP spadło o 300 niżej.-NIE RAŃ!-Znowu HP 400 niżej.-MOICH!-HP -500.-PRZYJACIÓŁ, KUMASZ?! Po tych słowach zaatakował i to dość mocno. Aż mi zaczęła lecieć krew ze szczęki. Spokojnie mam jeszcze 5000 hp. Powaliłam go na ziemie z niskim stanem HP 1. Jednak kiedy ja się odwróciłam, bo coś szeleściło w krzakach, wyrwał się z nici i resztami sił wy teleportował się ode mnie. Ja za to szybko wróciłam do Errora. Po drodze zagarnęłam wodę z Waterfall i przekształciłam ją w wodę leczącą. Po dotarciu na miejsce szybko podbiegłam do półprzytomnego Errora. Uleczyłam go, jednak ubytku w kościach to nie załata. Wzięłam go za pomocą magii do mojego domu - rezydencji w lesie. Tam mam dwie pomocnice - Kathelyn pomaga mi utrzymać ten dom w stanie, no domu. I druga Pathouli - mam w domu wielką bibliotekę a ona wręcz kocha książki. Więc po prostu zajmuje się biblioteką. Gdy tylko zobaczyły mnie i Errora pobiegły po sprzęt. Ja z nim teleportowałam się na górę do pokoju gościnnego. Tam czekała na mnie trzecia osoba - Nathalie. Ona pomaga mi właśnie w sprawach takich jak rany i tym podobne. Dziewczyny przyniosły coś, co wyglądało jak biała farba, którą na pewno nie była. Zrobiły z tego dopasowane do ciała kości i przykleiły je dzięki temu. To się zrośnie i nie będzie aż tak widać. Potem zabrały się za pęknięcia i rany lekkie. Ja patrzyłam na to z boku, bo nie wiem jak robić takie rzeczy, a one mają wprawę. Beata i Chara tymczasem siedziały na dole z Kathelyn, która je ugościła. Wyszłam z pokoju po skończonej "operacji". I powiedziałam do nich.
-Z Errorem nie jest tak, źle mogło być gorzej. Wyzdrowieje prawda Pathouli?
-Prawda. Trochę to zajmie, ale będzie dobrze.
******************************************
Beata766-Iiiiiii, pora na reklamy. XD
Error-Ciekawy jestem czy podoba wam się to.
Beata766-I tak wiemy, że to jest troszeczkę naciągane z ta dobra Charą, ale co poradzicie? Lubię tą postać. A i z góry przepraszam że nie było rozdziałów. Ale na szczęście napisałam ten. Mam nadzieję że na razie wam wystarczy.
Error-Więc do zobaczenia później.
Beata766-Papa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro