Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R.6 ...

Kości przebiły twoje ciało. Czy on myślał że to ty nią jesteś? Czy wyglądasz inaczej? Kości zniknęły a ty upadłaś na ziemię wypluwając czerwoną ciesz obok. Leżałaś w bezruchu. Umierałaś.
------
Znowu jesteś w tym obrzydliwym pomieszczeniu. Wyciągnęłaś pięść w stronę "reset". Waliłaś nią w okienko ale to nie działało. Usłyszałaś kroki za sobą. Odwróciłaś się, wiedziałaś kto to jest więc specjalnie nie zareagowałaś.
-Przejdźmy do rzeczy.-Powiedział szkielet do ciebie, jego oko zmieniło barwę na niebieski a gdy ty chciałaś zapytać o co chodzi, usłyszałaś
-Co mi zrobisz?- To nie ty. To jest to coś.
Wtedy było znowu to samo tylko,
Kości przebyły twoje małe serduszko, Gaster Blaster'y cię spaliły..
---LOAD---
Stałaś w laboratorium przy łożku. Światła były wyłączone i nikogo nie słyszałaś. Zaczęłaś iść do windy kilka pomieszczeń dalej.
W połowie drogi wdepnęłaś w jakiś proch. Chwila... To są kogoś prochy! Czy to coś tutaj było?! Wtedy ktoś cię złapał za ramiona i zaczęłaś krzyczeć.
-Spokojnie! Uh...To ja, Alphys! Co tutaj robisz? Wszyscy są na zewnątrz.-
Powiedziałaś że byłaś tutaj cały czas. I że chciałaś stąd wyjść.
Alphys wzięła cie za rękę i pojechaliście windą na górę. Wysiadłaś depcząc po prochu. Domyślałaś się że właśnie kogoś... Alphys... Uh.

Byłaś w normalnym Laboratorium Alphys. Okłamała ciebie, bo nikogo nie było.
/////////
Obiecaj mi coś.
Co takiego?
Że nigdy mnie nie zostawisz.
Haha! Jasne, obiecuję.
Czemu umarłaś.
Co?
Zostawiłaś mnie.
Ale Asr...
NIE! GDYBYŚ NIE ZERWAŁA OBIETNICY TO BYŚ NIE LEŻAŁA W TYM ŁÓŻKU!
Przepraszam...
...
/////////
Poszłaś w stronę Hotland. Potem do windy. Z windy do windy aż na samą górę. Przeszłaś "nowy dom" i poszłaś do hali oskarżeń.
A tam czekał Sans.
-Wiedziałaś że tu będę nie Fr...Chara? Ostrzegałem ciebie przed strzykawką. Ile razy mam cię do cholery zabić byś przestała?!- Wyglądał na wściekłego.
-Tyle razy ile będziesz chciał. Determinacja daje mi siłę do walki.-Odpowiedziałaś. Wyciągnęłaś nóż a on rękę. Jego niebieskie oko patrzyło prosto na ciebie, a twoje czerwone oczy w okna.
-Piękny dzień na dworze, prawda?- Powiedziałaś z uśmieszkiem na twarzy.
-Taa...- Odpowiedział.
Wybiegłaś na nim z nożem a on unikł ataku. Wystrzelił koście a ty uniknęłaś ich, tylko ostatnia dała ci małe zadrapanie. Upadłaś na podłogę, ale szybko wstałaś i zaczęłaś biec w stronę Sans'a.
-Tył.- Wypowiedział. Odwróciłaś się, ale za późno, Gaster Blaster spalił twoją duszę.
---Load---
Zaraz po wróceniu zginęłaś.
---Load---
Znowu.
--Load--
Znowu...
-Load-
Znowu.
-Load-
-Load-
-Load-
Twoja determinacja...Nie to nie jest twoja, tylko Gaster'a...Ona ucieka.
Czyli determinacja w strzykawce ma limit...? Poszłaś do Sans'a ostatkiem sił, ale on ciebie bezlitośnie przebił. Straciłaś determinację.
-S...An....s- Wykrztusiłaś upadając na podłogę.
-Tak, Chara?- Odpowiedział kucając przy tobie.
-Je...stem...Fr...isk... Ch...ary...nie...ma- Uśmiechnęłaś się do niego.
Sans ciebie pogłaskał po głowie. -To na co czekasz? Resetuj. Będziesz wolna.-
-De...ter...minacja...- Możesz wytrzymać... Powiedz mu to!
-Co takiego? Co z nią jest?- Położył ręce na swoich kolanach.
-Nie...będzie...już...resetów...Nie...mam...Dete--Zakrztusiłaś się krwią która wypłynęła z twoich ust... Umierasz...
-Przepraszam, gwiazdko.- Wykręcił sterczącą w tobie kość, skracając twoje cierpienie. Podniósł ciebie, przytulając tak mocno jak się tylko da... Powtarzał jak bardzo przeprasza... Że to on jest potworem... Teraz jest sam. Jego zakrwawione twoją krwią ręce pogłaskały twoje włosy.
To ostatnia rzecz przed tym jak Sans się obok ciebie położył, byście mogli obydwoje zasnąć na wieki. Koniec.
----
Przepraszam...;-; To już koniec. Krótka historia ale... Za jakiś czas będzie nowa. Dobranoc, na wieki.

T H E E N D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro