Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14, telefon

  Będąc szczerym, Bakugo nawet nie podejrzewał, że ludzie potrafią być tacy przydatni. 

  Wszystko zaczęło się, gdy zrozumiał, że odnalezienie Megumi ,,na mieście" jest jak szukanie igły w stogu siana. Wtedy też momentalnie zatrzymał samochód, prawie powodując tym wypadek, i wysiadł z niego, ignorując nawoływania Eijiro. Podszedł do randomowego cywila z pieskiem i, wcześniej dramatycznym gestem zdejmując okulary przeciwsłoneczne, zapytał o Megumi Kirishimę, podając jej rysopis (na bieżąco podsuwany mu przez jej brata).

  Kilka godzin później po Jokohamie rozniosła się wieść, że Przyjaciel Dusz z Tokio, znakomity Bakugo Katsuki, potrzebuje pilnie zobaczyć się z niejaką Megumi Kirishimą.

  Wśród poszukiwaczy Katsuki rozróżniał trzy typy: ,,Energiczni", czyli ci, którzy zachwycali się możliwością pomocy ,,znakomitemu" Grabarzowi, ,,Obojętni", których było znacznie mniej, niż ,,Energicznych" – pomagali, by nie odstawać z tłumu – i ,,Niechętni". Tych było naprawdę niewielu, jak Jokohama długa i szeroka. Zaliczali się do nich głównie poważni ludzie biznesu lub nadęci nastolatkowie, myślący, że mogą wszystko. Bakugo wiedział, że zwykłe kłamstwo, typu: ,,Jak tam twoja matka? Nie wiesz? To może lepiej sprawdź, bo mam co do tego złe przeczucia", wystarczyłoby, by przekonać do poszukiwań większość z ,,Niechętnych", ale on sam był niechętny do zbędnego wysiłku, więc tylko z uśmiechem samozadowolenia wysłuchiwał raportów z poszukiwań od owego randoma z pieskiem, którego jako pierwszego zaczepił na ulicy.

  Gdy wreszcie położenie miejsca, w którym przebywała poszukiwana Megumi Kirishima, stało się powszechnie znane, Katsuki i Eijiro już tam byli.

  Kobieta, którą zastali siedzącą na starej, brudnej ławce w pobliskim parku, wyglądała na tylko trochę zdziwioną, co nijak współgrało z przypuszczalnym zachowaniem osoby, która jest poszukiwana przez całe miasto.

  — To przez ciebie nie chcą mnie zostawić w spokoju? — rzuciła, gdy tylko zauważyła Znak, którego od rozpoczęcia poszukiwań Katsuki nie zakrywał.

  — Po co? Chcesz wywróżyć mi śmierć? — zapytała znowu, gdy skinął głową, po czym z niesmakiem przysiadł obok niej.

  — Nie — mruknął, nawet nie siląc się na tłumaczenie jej, że jego Dar tak nie działa. — Twój brat chciał z tobą porozmawiać.

 Ku jego zdziwieniu, kobieta nie wyglądała na specjalnie zaskoczoną, a wręcz przeciwnie.

  — No tak, spodziewałam się tego — mruknęła, po czym rozglądnęła się wokoło. — Domyślam się, że nijak nie mogę go zobaczyć?

  — Ani zobaczyć, ani dotknąć, ani usłyszeć — potwierdził Katsuki, posyłając Eijiro wymowne spojrzenie.

  — W takim razie jak on zamierza ze mną rozmawiać? Przez ciebie? — Zmierzyła go krytycznym wzrokiem, jakby nie była zachwycona faktem, że jakiś obcy będzie świadkiem jej prywatnej rozmowy z martwym bratem.

  Zachowuje się normalnie, pomyślał Bakugo, marszcząc brwi. Dziwne.

  — Nie mam zamiaru wysłuchiwać waszych ckliwych rozmów, uwierz — parsknął Katsuki, po czym ruchem głowy wskazał na jej torbę. — Chyba masz w telefonie notatnik?

  Megumi uśmiechnęła się półgębkiem, zakładając ręce na piersi.

  — Notatnik mam, z telefonem gorzej — powiedziała, po czym, widząc jego pytające spojrzenie, dodała: — To miał być zwykły, wieczorny spacer. Nie potrzebowałam telefonu.

  — Zapytaj się jej jeszcze, dlaczego nie odbierała — podsunął nagle Eijiro, a Katsuki drgnął, zdając sobie sprawę, że ten przez cały czas stał za nim, dziwnie cichy i nieruchomy.

  — Shitty Ha... znaczy, twój brat pyta, dlaczego nie odbierałaś.

  Megumi uniosła brew, nieco się od niego odsuwając.

  — Skąd masz mój numer? — zapytała, patrząc na niego podejrzliwie.
 
  — Od Nanako — wyjaśnił poirytowany Bakugo, choć w duchu przyznał jej rację, w podobnej sytuacji sam też by tak zareagował. — Więc?

  — Ach, no tak. Nana nie ma mojego nowego numeru, to dlatego. — Kobieta pokiwała głową. — To jak, chyba jednak będziesz musiał służyć mi i Eijiro za komunikator, co? — rzuciła, a Katsuki od razu się skrzywił.

  Miał dwie, właściwie trzy opcje, z czego każda wydawała mu się tak samo zła i niedorzeczna. Pierwsza – zgodzić się z nią i tym samym zmusić się do męczącej i, co wydawało mu się pewne, długiej rozmowy o uczuciach; druga – dać im swój smartfon, co poniekąd mogliby wykorzystać przeciwko niemu; i trzecia – poprosić o użyczenie im swojego telefonu jakiegoś randoma, może nawet takiego z pieskiem.

  Jako że w okolicy nie było nikogo oprócz nich, z dwojga złego, Bakugo wybrał tą drugę opcję i niechętnie sięgnął do kieszeni, by wyjąć z niej swój smartfon, odblokować go i podać Megumi, która, odebrawszy urządzenie bez słowa, napisała krótką wiadomość, ręką osłaniając ją przed wzrokiem Bakugo (zupełnie, jakby go to interesowało). Następnie wyciągnęła rękę z telefonem w stronę, gdzie, jak jej się zdawało, znajdował się Eijiro, a ten prędko go od niej odebrał (choć wcale nie był tam, gdzie jej się zdawało).

  Nie minęło nawet dziesięć minut, a Katsuki już czuł, że umiera z nudów. Było na tyle późno, że mało kto kręcił się po parku, i na tyle wcześnie, że nie mógł liczyć na choćby nudną jak flaki z olejem wymianę zdań między okolicznymi bezdomnymi, a tym bardziej na bez wątpienia ciekawszą bójkę. Wobec braku jakiejkolwiek rozrywki, Katsuki zmuszony został do podjęcia kolejnej tego wieczoru decyzji – zostać i umrzeć albo odejść i najpewniej przeżyć. Wybór był prosty.

  Zerknął na rodzeństwo, pochłonięte rozmową. Oboje szczerzyli się do siebie (no, Megumi bardziej do drzewa przed nią), nie zwracając uwagi na nic oprócz ich samych i telefonu Bakugo, przekazywanego z ręki do ręki.

  Droga wolna.

  Nieśpiesznym ruchem podniósł się z ławki, nie spuszczając z rodzeństwa czujnego wzroku. Jeden nieostrożny ruch, a zostanie zauważony i najpewniej siłą przytrzymany na miejscu. Jeszcze trzy metry, dwa, jeden... i wreszcie przeszedł przez otwartą bramę parku, tym samym wychodząc na podniszczony chodnik.

  Dopiero teraz zauważył, w jak zaniedbanej części miasta się znalazł. Lampy w większości były popsute, chodniki i jezdnie dziurawe, śmieci porozrzucane, ściany starych kamienic pokryte rzucającymi się w oczy, ogromnymi napisami, typu: ,,Okumura i Lynx to geje", ,,KOCHAM CHUUYĘ" albo ,,Wypierdalaj Kuchel, ty głupia kurwo". Po chwili namysłu skręcił w prawo, gdzie było nieco czyściej i ryzyko napotkania ciemnych typków znacząco zmalało.

  Nie minęło jednak nawet dziesięć minut, a Bakugo już się zgubił, przeklinając siebie za zostawienie swojego telefonu w dłoniach tak naprawdę obcych mu ludzi. Nie miał pojęcia, gdzie się znajdował, a na ulicach nikogo nie było, więc nie miał kogo zapytać o drogę do parku... mimo tego czuł, że nie jest do końca sam. Czuł się obserwowany. Właśnie wtedy, gdy zdał sobie z tego sprawę, usłyszał głośny świst, poczuł silny ból z tyłu głowy, świat wokół niego zaczął wirować, a on sam upadł prosto w czyjeś ramiona.

  Później była już tylko ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro