Rozdział 9
Szliśmy tak już bardzo długo aż zapadła noc. Przechodzimy koło domu Undyne i się zatrzymałam.
- Rose czemu stanęłaś? – Zapytał się mnie nie spokojnie
- Tak sobie myślę żeby ją odwiedzić co o tym sądzisz?
- Nie!
- Sans proszę ona to zrobiła bo jej król kazał
- Skąd wiesz?
- Spójrz przez jej okno ona tam siedzi i płacze
- A jeśli płacze z innego powodu?
- To nic
- Nie! – Powiedział to bardzo stanowczo
- Jak chcesz to sobie tu stój ja idę
- Nie! – Złapał mnie za rękę i nie chciał puścić – Idziemy z stąd!
Stałam jak słup i nie chciałam się ruszyć, ale Sans mnie pociągną, a ja wtedy usiadłam na ziemię
- Chodź! – Był bardzo zezłoszczony
- Nie! A może ona jest samotna i...
- Nie!!! – Krzykną na mnie bardzo głośno
Był bardzo zezłoszczony bo mu aż zaczęło świecić oko i wylatywać z tego oka niebieski dym. Wystraszyłam się i aż się skuliłam i mi poleciały łzy. Nigdy go takiego nie widziałam oprócz w wtedy jak Undyne...
- Wstawaj! Teraz! – Nie przejął się tym że się wystraszyłam
Wyrwałam się i zaczęłam biec w stronę domu Undyne
Puk, Puk – Kto tam? – Zapytała się Undyne
- Człowiek. Proszę otwórz! – Otworzyła drzwi, a ja tam wleciałam i zaraz trzasnęłam drzwiami i pozamykałam na cztery spusty
- Człowieku dlaczego ty wchodzisz nie boisz się mnie bo wiesz ja cie chciałam zabić i zabrać ci dusze i zanieść ją do króla – Nie była tak jak wcześniej przerażająca
- Nie, nie boję się ciebie, ale nie wiem czemu Sans jest taki zły na mnie – Spuściłam głowę
- To przez to że już on mnie nie lubi, a jak on kogoś nie lubi to taka ty nie może się do mnie zbliżać.
- Czemu płakałaś?
- Nie płakałam ja nie płaczę
- Nie okłamiesz mnie wdziałam cie przez okno
Puk, puk, puk. Sans się dobija do drzwi
- Undyne może chcesz zacząć od nowa?
- O co ci chodzi?
- No wież ty będziesz moją koleżanką a ja twoją
Przytuliła mnie i poleciały jej łzy – Tak – Ucieszyła się
- Rose wyłaś! – Sans krzyczy – Albo zaraz popsuję drzwi, ale jak tam wejdę to nie ręczę z siebie
- Undyne lepiej Pójdę – Mrugnęłam do niej – Później się kiedyś spotkamy
- Dobrze
Wyszłam i pomachałam do Undyne, ale Sans wziął moją rękę i mnie pociągną i prawie się wywaliłam.
- Chodź i się tam nie odwracaj
- O co ci chodzi!?
- Chodź a nie gadasz – Spojrzał się na mnie ze złością
Szliśmy w ciszy przez parę minut
- Gdzie idziemy? – Zapytałam
- Do motelu
- Aha
*****
TIME SKIP
*****
Jesteśmy w motelu
- Poczekaj wynajmę nam pokoje
Tylko kiwnęłam głową na tak. Sans poszedł załatwić pokoje. Obiecałam sobie że jak na razie się do niego nie odezwę
- Chodź – Pokazał mi drogę gdzie mam iść – Przykro mi, ale jest tylko jeden pokuj a w nim jedno łóżko, ale spoko ja będę spał na fotelu – uśmiechną się, ale ja tylko na niego zerknęłam
- No i dobrze – Powiedziałam to bardzo cicho i Sans tego nie usłyszał
- Słucham? Nie usłyszałem możesz powtórzyć?
- Nie! – Zaczęłam biec. Sans próbował mnie złapać, ale się wyślizgnęłam
- Rose czekaj! – Też zaczą biec i na moje nieszczęście mnie złapał – Czemu uciekasz?
- Czemu tak potraktowałeś Undyne?
- Bo tak! Co cię to obchodzi!?
- znowu się na mnie drzesz – Zaczęłam płakać
- Yyy... Przepraszam
- Tylko tyle umiesz powiedzieć? Głupie przepraszam? Masz mi wytłumaczyć dlaczego tak ją potraktowałeś
- Nie! I chodź jeśli nie chcesz żebym na ciebie krzyczał
Poszłam za nim bo nie chciałam się kłócić
Jesteśmy już w pokoju.
Poszłam się umyć a potem się położyłam spać
- Dobranoc – powiedział do mnie Sans, a ja na niego tylko zerknęłam
********************************
Bajooo...:*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro