Rozdział 6
****
SEN
****
- Doktorze! Szybko! Coś się dzieje z Rose! – Krzyczy mama z płaczem i nie może się ruszyć.
- Proszę wyjść i jak by mogła zawołać pielęgniarki! Szybko!
Mama się otrząsnęła i szybko pobiegła po pielęgniarki.
- Czemu ona krwawi?! – Zapytała pielęgniarka
- Nie wiem! – Odpowiedział Doktor. Był cały spocony
Czuję się jak w kuli która się coraz bardziej zmniejsza. Krzyczę, Wiercę się, płaczę... Co mam zrobić?
****
- Rose, Rose obudź się Rose!!! – Krzyczy do mnie Sans.
Co się dzieje? Dlaczego nie mogę otworzyć ust i się ruszyć? Dlaczego?
- ROSE!!! – Krzyczy Sans z płaczem
Czemu on płacze?
- Sans? – Udało mi się tylko to powiedzieć
- Rose co się dzieje?!
Ale teraz nie mogę nic powiedzieć. Czuję się strasznie słabo i nie wiem czemu.
- Rose pomogę ci wstać, dobrze?
Kiwnęłam głową na tak. Wstałam ledwo co, wszystko mnie bolało nie wiem czemu. Puścił mnie a ja się prawie wywaliłam, złapał mnie w samą porę
- Rose co ci jest!? – Płakał
- Już dobrze – wydukałam
- Nie jest dobrze ledwo co stoisz na nogach, a nawet nie. Mów co ci jest.
- Dobrze, Ale ty powiedz dlaczego płaczesz – powiedziałam to prawie bez głośnie, ale Sans to usłyszał.
- Dobrze powiem pierwszy bo jesteś słaba, ale zaraz ty mi to wytłumaczysz, okej?
- Okej
- Więc... Yyy... w sumie sam nie wiem, poczułem strach... że umrzesz, a cię polubiłem. - Wręcz pokochałem. Pomyślał - Wiem prawie cię nie znam, ale... cię polubiłem i dlatego się popłakałem, a teraz ty mów co się stało że jesteś taka słaba, bo wczoraj tętniłaś życiem a dziś nie, a i dlaczego krzyczałaś?
- Krzyczałam?
- Tak
- O. Więc, mam strasznie realne sny.
- I?
- I jak coś się dzieje tu to w moim śnie też. A płakałam, ponieważ... prawie umarłam. Moja mama płakała i była też strasznie wystraszona, ale w tym śnie czułam się jak w kuli która się zmniejsza.
- Aha to trochę dziwne wręcz nie realne. Czy ty nie wymyślasz? – Powiedział to ze uśmiechem.
- Nie! – Powiedziałam to z krzykiem i płaczem.
- Przepraszam nie chciałem i ci wierzę naprawdę przepraszam!- Zesmutniał.
- Nic się nie stało
- No dobra, chodź na śniadanie okej?
- Dobrze – Powiedziałam to ze spuszczoną głową
Zeszliśmy na dół i Sans zrobił nam sadzone.
- Znowu mam widok płaczącej mamy, ale do tego... m-moja krew.
- Nie martw się będzie dobrze
- Mówisz jak Toriel
- Wiem, Hehe
- SANS, CZŁOWIEKU IDZIEMY NA... – Dum, dum ,dum – NA SPACER NYEH HEH HEH
- Chodź Rose z nami – powiedział Sans
- Dobrze, ale mam do ciebie małe pytanko.
- Wal
- Ile masz lat i twój brat?
- Mam...
********************
Buhahaha zostawię was w niepewności i nie, nie będą mieć 26 - Sans i 21 – Pap nie. Mniej.
Bajooo...:*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro