Rozdział 12
- Więc na ile procent mnie lubisz?
- Yyy... Na... Sam nie wiem
- No mów nie obrażę się jak coś
- Yyy... no ok... więc... Yyy... 98?
- Ty się mnie pytasz to ty masz mi to powiedzieć
- No wiem no to 98%
- Okej a ja cie lubię na 99% - Dałam mu całusa w policzek a on się zaczerwienił tak jak ja.
- Yyy... to za co?
- No wież przyjaźń jest od 88 a dalej kochasz
- Yyy... tak w gule po co ci to było?
- Nie wiem, ale jak chcesz to możesz zmienić zdanie
Sans dotkną mnie ręką w policzek i się strasznie zbliżył twarz do mojej twarzy. Myślałam że mnie pocałuje, ale się otrząsnął
- Idziemy dalej okej? – zapytał się mnie Sans
- Możemy już iść
Poszliśmy dalej i usłyszeliśmy jakieś głosy to był Papyrus i Undyne
- Chodź schowamy się w tamtych krzakach – Powiedział to prawie bez głośnie, ale pokazał też palcem w tamte miejsce
- Okej
Poszliśmy tam bardzo cicho i nas nie usłyszeli
- Papyrus i gdzie oni są? – Undyne zapytała się Papyrusa
- Sans powiedział mi że idą do Zamku Azgora
- Dobrze Papyrus dziękuje
- Ale nie zrobisz im krzywdy prawda?
- Nie
- A to dobrze
- Nic nie zrobię Sansowi, a ją zabije i zabiorę jej duszę
- Ale mówiłaś że nic im nie zrobisz
- Taaa... ale zmieniłam zdanie
- Ej tak nie wolno
- Tutaj wszystko wolno nie pamiętasz „Zabij albo zostaniesz zabity"
- Tak masz rację – Spuścił głowę
- Nabiorę ją tak jak Chare będę jej najlepszą przyjaciółką, a jak będziemy sam na sam do jej wbije nuż w plecy
- Ale tak nie można
- Wszystko można
Chcieliśmy przejść bez głośnie ale się potknęłam i się wywaliłam
- Słyszałeś to?
- Tak
-Pójdę zobaczyć – Undyne zeszła na dół i podniosła jakiegoś dinozaura - Monster kid co ty tutaj robisz?
- Yyyy... A tak siedzę – Wyrzuciła go na ziemię
- Okej Papyrus chodź
- Okej
Oni poszli a my wyszliśmy z krzaków
- Hej Rose nic ci się nie stało
- Nie a czemu miało by mi się coś stać
- A bo wiesz bo się wywaliłaś i takie tam
- Nie nic się nie stało
Z krzaków wyszedł mały dinozaur
- Hej jestem monster kid a wy?
- Ja jestem Sans a ta obok to Rose
- Wiem że ty to Sans obchodzi mnie tylko ona
- Odczep się od niej – Przybliżył się do mnie
- To jest człowiek co nie?
- Tak... A co cię to?
- Bo Undyne chce ją więc wiesz
- Nie – Spojrzał na nie go krzywo – idź z stąd mały
- dobra cześć, ale mały nie jestem – Poszedł i się raz wywalił
Szliśmy w ciszy aż Sans się nie odezwał
- Hej Rose teraz wiesz dlaczego nie chciałem żebyś się z nią zadawała?
- Z Undyne to tak
- No – Przytulił mnie, ale zaraz puścił – Chodź dalej za nie długo będzie zamek Azgora
- Tak masz rację
**********************
Bajooo...:*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro