Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Jak się obudziłam poszłam do kuchni coś sobie zrobić, ale zobaczyłam Toriel jak robiła chleb maczany w jajku.

- Mamo wracaj do łóżka! Teraz! – Krzyknęłam na nią.

- Moje dziecko zaraz się położę, ale najpierw zrobię ci śniadanie.

- Nie. Ale... możemy porozmawiać?

- Dobrze porozmawiajmy.

- Ale pójdziesz się zaraz położyć dobrze?

- Dobrze.

- Więc chciała bym przejść przez te drzwi i...

- Obiecałaś że nie odejdziesz! – Przerwała mi.

- Wiem ale bym wróciła do ciebie.

- Nie. Jeszcze coś by ci się stało

- Nie. Dała bym sobie radę.

- Nie i wracaj do pokoju! – Krzyknęła na mnie.

Ale ja nie poszłam do pokoju tylko na dół, a Toriel pobiegła za mną. Stanęła przed drzwiami.

- Jeśli chcesz przejść musisz mnie pokonać.

- Ale ja cię nie skrzywdzę.

- To wracaj na górę!

- Nie!

- To walcz.

Tak zaczęła się walka, ale wiedziałam jak ją udobruchać, aż mi się udało i tak poszłam dalej.

Szłam tak około pół godziny.

- Patyk – za ciężki nie podniosę tego.

Poszłam dalej. Trzask... - Co to? - Cofnęłam się i zobaczyłam połamany patyk poszłam dalej, przypomniałam sobie ze gry że to...(Dop. Aut. Za niedługo dowiecie się kto to xDD tak będę wredna xDD) . Doszłam do mostu i stanęłam bo usłyszałam głos.

- Nie przywitasz swojego nowego przyjaciela – Powiedział nie znajomy

Wiedziałam że na ręce ma pierdziuszkę ale i tak nią uścisnęłam - Pryy...

- Hahaha dałaś się nabrać na stary żart z poduszką pierdziuszką.

- Hahaha masz rację – Zaśmiałam się z nim.

- Jestem Sans. A ty? – Powiedział to ze śmianiem się i łzami w oczach ze śmiania

- Jestem Rose miło mi.

- Czemu uciekłaś z domu Toriel? Tu jest nie bezpiecznie, wiesz mi.

Nigdy tego nie mówił w grze, dziwne.

- Wiem, ale chcę przygód.

- Dobrze więc chodź ze mną.

Szliśmy tak chwilę aż nie usłyszeliśmy kroków i ciche mówienie do siebie.

- Schowaj się... O za ten głaz

Przytaknęłam głową na tak i się schowałam.

- SANS TY LENIWA KUPO KOŚCI!!!

- Siema Papyrus – Powiedział Sans do brata.

- SANS BEZ ZARTÓW! MASZ COŚ?

- Nie

- AAA.... SANS!!! IDĘ STĄD A TY PATRZ CZY NIE IDZIE JAKIŚ CZŁOWIEK

- Dobra Pap

Brat poszedł.

- Hej dzieciaku możesz wyjść

Wyszłam za głaz i poszliśmy dalej...

******************************

IV rozdział łały xDD mam nadzieję że się spodoba xDD Bo jest tu Sans xDD

Sory że wczoraj nic nie dałam bo było święto więc cóż za to daje dwa rozdziały 3 i 4 bo w niedziele chciałabym dać ale będę na wycieczce więc nom

Bajooo...:*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro