Dzień 3
-Halo? Jest tu kto?! Słyszałem krzyki...
-Papy? To ty?... pomóż mi...
-Co ty tu robisz? - widać było że się martwił
-Sans.. Undyne.. zamknęli mnie tu i.. i... - zaczęłam płakać
-Co? Ooooł... czekaj pomogę ci się uwolnić.. - rozwiązał mnie
-Słuchaj.. nie wiem jak Sans ale ja sobie obiecałem że się zmienię dla ciebie.. tylko.. musisz mi zaufać.. dobrze? - wyciągnął rękę do mnie a ja niepewnie mu ją podałam
-Po prostu zabierz mnie do domu.. - byłam cała wyczerpana
Nie byłam w stanie chodzić co Papy zauważył i wziął mnie na ręce
Po pewnym czasie byliśmy już w domu.. przez całą drogę spałam i nie zauważyłam że już jest noc
Obudziłam się rano w łóżku Papsa.. a nade mną siedział uśmiechnięty Sans który chciał mnie pocałować ale ja schowałam się pod kołdrę
-Eyy co ty robisz?~ odsłoń buźkę~
Nagle do pokoju wbił Papyrus i odciągnął Sansa na bok
-Słuchaj widziałem jak się wczoraj wybawiłeś nią.. to nie jest fajne.. obiecaliśmy coś..
-A ty co tak nagle się o nią martwisz?~ To tylko nasza zabaweczka~
-Nie Bro.. serio się o nią martwię.. nie chce żeby nas źle zapamiętała a ty robisz wszystko na odwrót
-Ej słuchaj! Nie będziesz mi mówił jak mam się zajmować nią tak?!
-Oj zdziwisz się~ masz się do niej nie zbliżać aż do jej powrotu do domu~ zrozumiano?~ - Jego oko zapaliło się
-Pff nie potrafisz się bawić~ - wyszedł z pokoju
-Spokojnie młoda.. obiecuje że nikt cię nie skrzywdzi już
-Dzięki Papy.. - przytuliłam go
-Tylko wiesz... Sans teraz jest na mnie zły musisz uważać na niego.. dobrze? - uśmiechnął się do mnie milusio
-Dobra.. - byłam delikatnie przerażona ale także szczęśliwa że chociaż on się zmienił
-Ja musze teraz iść coś załatwić do Alphys a ty ubierz.. coś.. i na dole masz śniadanko narkaaa! - wyszedł z pokoju tak szybko jak tylko się dało
-E-Ej! Czekaj! ... Ehh.. .. czemu on tak dziwnie patrzył na mnie.... ja nic na sobie nie mam! - zakryłam się kołdrą i rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu ciuchów cała zdenerwowana
Rozglądałam się ciagle ale nic nie mogłam znaleść... dobra walić otwieram szafę Papyrusa...
Delikatnie uchyliłam drzwi a z szafy wyleciały jakieś ,,dziwne" zabawowe stroje ... Em ;-; ja tego nie dotknę
-Dobra musze stąd wyjść.. - zawinęłam się w kołdrę i wyszłam do pokoju Sansa.. wiedziałam że go nie będzie bo ,,pracuje"
Zauważyłam jakieś czyste jego ciuchy.. znaczy.. oby były czyste xD
Była to jego koszulka i bluza oraz jakieś spodnie.. lepsze to niż nic.. i tak nie mam na sobie NIC innego (bielizna)
Zeszlam na dół bo Papy mówił coś o śniadaniu a o dziwo ciuchy były dość wygodne a ta kamizelka dosyć ciepła... czeeeeeeeeekaj...
Nagle z góry słyszałam dość donośny głos Sansa..
-Kto zajebał mi ciuchy?!!!! - chyba .. był w łazience ;-;
Byłam cicho.. i szukałam śniadania przygotowanego przez Papsa.. No i w końcu je znalazłam.. było w lodówce a nie przeszkadza mi że mam zimne naleśniki
Siedziałam na kanapie i jadłam naleśniki były pyszne .. z truskawkami ..mniom
Nagle zszedł na dół a raczej teleportował się przede mnie Sans w ręczniku.. widać było złość na jego twarzy..
-Ehem to chyba należy do mnie~
-Trzeba było nie niszczyć mi ciuchów! - przypomniała mi się bluza mojego Sansa.. Ehh szkoda mi jej
-a ty!... Em... dobra nie ważne.. - chyba nie miał nic do powiedzenia xD
Sans cały zażenowany, ponieważ nie miał żadnej odzywki wrócił do się UE do pokoju.. Heh może jednak uda mi się tu przetrwać
Zjadłam szybko śniadanie i wyszłam w nowych ciuszkach pochodzić po miasteczku
Ciekawe jak ludzie zareagują na to co mam na sobie Heh
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Boże jak dobrze że to już koniec tego rozdziału pisze go tydzień a wiecie czemu?! Ponieważ zacięło mi się wytłuszczone pismo i musiałam wszystkie rozmowy przerabiać co chwile co było dość męczące , ale pomyślałam że kopne się w tyłek i skończę ten rozdział
To tylko dla was xD
Do następnego ostat... do następnego ❤️❤️
😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro