Zdrajca?!
-Sans! Nie! Nie dotykaj mnie ty zboku! - odepchnęłam go, a on uderzył o szafki
-dlaczego... dlaczego nie pragniesz mnie tak jak Lusta...
-...
-jak on tak robi, to jakoś ci się to podoba...
-...
-dlaczego uważasz że jestem tylko uroczy?!
-Sans
-n-nienawidzę cię - Szepnął cicho
-Co?
-NIENAWIDZĘ CIE! - Po tych słowach zniknął.. zostawiając mnie samą
-Sans... ehh - zaczęłam sama przyczepiać się do sprzętu kiedy nagle ktoś zapukał i wszedł do laboratorium
-Halo? Sans? Wszystko gra? Słyszałem hałas nawet w kuchni! Co tu się dz—
-Papyrus?
-... Witaj człowieku! Co ty tu robisz?
-Ja.. um pokłóciłam się z Sansem... znaczy... on się na mnie wściekł.. nie wiem nawet dlaczego
-Och... przykro mi to słyszeć człowieku.. ale chyba wiem co możesz zrobić
-Serio? Co takiego?
-Przeprosić go
-P-Przeprosić? Przecież to on się na mnie wkurzył bez powodu!
-Najwyraźniej musiał mieć powód
-Nie ma opcji! Nie będę przepraszać za coś czego nie zrobiłam!
-Oh... chodź do domu.. coś ci powiem - Papyrus wyglądał na zmartwionego
Usiedliśmy w kuchni, a Papyrus podał mi swoje EHEM „Doskonałe" EHEM danie
-Słuchaj.. Sans opowiedział mi o wszystkim... ze szczegółami.. rozumiem że chcesz pomóc innym „Nam" ale... nie lepiej będzie jeśli zostawisz te sprawę w spokoju?
Patrzyłam z niedowierzaniem na Papyrusa. Przecież on miał się nie dowiedzieć
-Ehehe o czym ty mówisz?
-Proszę cie.. nie okłamuj mnie... możesz mi zaufać w każdej sprawie
-Pap.. ja nie mogę ich zostawić.. nie na pewną śmierć i wyginięcie
-Rozumiem ale-
-Nie rozumiesz! Oni mogą zginąć! Może ty nie będziesz miał nic na sumieniu, ale ja tak! Ja od początku chciałam im pomóc! Wy... wy.... BEZDUSZNE POTWORY! - Wybiegłam z płaczem z domu
Nie wiedziałam gdzie się udać.. teraz liczył się tylko czas ... Papyrus może w każdej chwili umrzeć.. nie wiemy jakie ma to efekty przecież..
Spojrzałam na strzykawki z magią... ciekawe co by się stało z człowiekiem kiedy je sobie wstrzyknie
Ciekawość przezwyciężyła mnie na chwile i delikatnie przyłożyłam igłe do ręki..
-NIE! Co ja robię?! Ja muszę komuś uratować życie a nie się wygłupiać! - potrząsałam głową jak oszalała.. inne potwory tylko dziwnie się na mnie gapiły
-Muszę wrócić... - chcąc nie chcąc poszłam w stronę domku i skręciłam w stronę laboratorium
Kiedy uchyliłam drzwi nikogo nie było... liczyłam, że Sans wróci.. no cóż
Zaczęłam się podłączać do sprzętu i nacisnęłam guzik który miał mnie przenieść do drugiego świata
BUUUUUM!
Ocknęłam się obok maszyny, która stała w płomieniach. Chciałam szybko wstać, ale od uderzenia o podłogę zwichnęłam kostkę.
-Pomocy! Utknęłam -EHEM- tutaj! - Zaczęło robić się coraz bardziej niebezpiecznie. Coraz gęstsze chmury dymu zapełniały zamknięte pomieszczenie...
Zaczynałam mieć problem z nabraniem powietrza i w końcu zaczęłam się dusić piekącym w gardło dymem.
Zemdlałam
-halo? halooooooo - ktoś zaczął mnie klepać po twarzy
-Co się stało..? - Przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła, to pokoj Sansa
-co tam się odwaliło?
To Sans! Cieszę się że przyszedł mi na ratunek
-Ta maszyna! Ona... ona wybuchła! Coś musiało się zepsuć... i jak ja tam teraz wrócę?
-a ty nadal chcesz tam wrócić...
-Sans! Teraz głównie chodzi o wybuch maszyny! - chciałam szybko wstać, ale niesamowity ból w kostce przypomniał mi że jest zwichnięta, przez co się przewróciłam na ziemie
-coś ci się stało? - spojrzał na mnie, ale nie podał mi ręki
-Chyba zwichnęłam kostkę... możesz pomóc mi wstać?!
-ehh - nie podając mi ręki, magią posadził mnie na łóżku
-Sans.. o co ci chod—
-ucisz się.. robię coś - jego magia oplotła moją nogę, nagle ból ustał i mogłam normalnie poruszać stopą
-Łał.. dziękuje
-a teraz słuchaj. jeszcze raz będziesz grzebać przy maszynie to— - owijał mi kostkę bandażem dla bezpieczeństwa
-Grzebać? Przecież ja nic nie zrobiłam!
-przecież wiem jak działa ta maszyna! sam ją budowałem! a brakowało paru śrubek!
-Przecież maszyna stała w płomieniach! Mogły gdzieś wystrzelić i tyle!
-nie możliwe! ugasiłem pożar i brakowało śrubek przy pokrywie, a w środku kable były poprzestawiane! Dlatego doszło do zwarcia i pożaru!
-... Ja naprawdę nic nie zrobiłam.. po co miałabym to zrobić? Przecież chce im pomóc
-może nie chciałaś tu wracać..
-Sans nie mów tak.. - przytuliłam go, ale nie odwzajemnił uścisku
-... musimy zobaczyć kto to zrobił
-...Ja wiem kto to zrobił..
-kto?
-Papyrus! Gadałam z nim... mówił że nie chce żebym tam wróciła! To napewno on!
-hej! nie oskarżaj mojego brata o coś takiego, e-ej!
Wyszłam z pokoju i odrazu zamierzałam do kuchni. Sans przeteleportował się przedemną
-Ugh. Co?
-nie możesz być taka bezpośrednia, jak masz zapytać o takie coś to bądź delikatna
-Ehhhh przesadzasz
-mówię serio
-No dobra! A teraz rusz się - popchnęła go w bok i zeszłam powoli po schodach
Będąc na dole poszłam do kuchni w której o dziwo Papyrus nic nie gotował, siedział sam przy stole. Postanowiłam się dosiąść i jakoś zagaić rozmowę
-Wybacz że na ciebie nakrzyczałam.. nie chciałam
-Niee to ja przepraszam.. nie chciałem żebyś nas zostawiła, ale teraz wiem że tylko chcesz pomagać innym i chciałem ci coś powiedzieć.. ja..
-wiem kto to zrobił! - Sans przybiegł do kuchni
-Kto? - ciekawe co chciał powiedzieć..
-alphys! to napewno ona!
-Skąd niby to wiesz?
-mowiła mi żebyśmy zaprzestali tych teleportacji, wiec to pewnie ona zniszczyła maszynę! ona ją ze mną budowała więc wiedziała gdzie grzebać.
-To niemożliwe! Alphys to moja przyjaciółka od anime i wszystkiego innego
-jak widać kumplujesz się ze zdrajczyniom
-Przecież sam się z nią kumplujesz idioto
-już nie! zdradziła mnie i w tym również ciebie!
-Co za zdrajczyni...
-Idę z nią porozmawiać...
-idę z tobą.. trzeba to jak najszybciej wyjaśnić
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka 😄
Mikołajki więc rozdział!
Cieszycie się? Pewnie nie xD
Ale to nic :) na święta będzie kolejny rozdział
Do zobaczenia
👌👌👌👌👌👌👌👌👌👌👌👌👌👌
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro