Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Maszyna


-J-Ja... Alphys.. otwórz mi drzwi do wyjścia..

-OH! No dobrze - poszłam za nią z opuszczoną głową

Kiedy wychodziłam z tej piwnicy, Sans klepnął mnie w tyłek. Odwróciłam się do niego z zażenowaną miną. On tylko spojrzał na mnie jakby nie wiedział o co mi chodzi.

Burknęłam do siebie :
-Co on sobie myśli hm?!

-oooj nie chcesz wiedzieć co sobie myśle - okazało się że Sans wszystko słyszał.. nawet sama do siebie nie mogę gadać Ugh!

Będąc w zamyśleniu pacnęłam delikatnie głową w plecy Alphys, która czekała na mnie przy drzwiach

-Oh! W-Wybacz.. zamyśliłam się.. ehehe.. he... :|

-NIC nie szkodzi. Czyli co.. idziesz? - Nie zauważyłam nawet, że stałam jak słup soli i rozmyślałam nad czymś, ale Alphys na szczęście mnie „obudziła" z tego transu szturchając łokciem

-E tak tak .. - Wyszłam z laboratorium i zdałam sobie sprawę, że muszę pobiec do Papyrusa

Pędziłam ile sił w nogach, włosy co jakiś czas zasłaniały mi widok, ale znałam drogę na pamięć i mogłabym biec nawet z zamkniętymi oczami. Niestety przywaliłam w kogoś z całym impetem

-Agh! Ała... Przepraszam.. ja nie patrzyłam jak... B-biegnę... SANS?! Możesz zostawić mnie w spokoju? - Patrzyłam jak wstaje ze śniegu

-nie możesz do niego iść!

-Bo co?! - Popchnęłam go na śnieg i szlam dalej. Sans przeteleportował się znów przede mnie

-Ugh... czego chcesz? Muszę z nim porozmawiać!

-ja może z nim pogadam okej?

-Nie, spadaj! - zbarowałam go i poszłam dalej [#badgirl ]

Co za debil! Nie może mnie raz posłuchać? Od początku wiedziałam, że to Papyrus, ale nieeeeee Sans wie lepiej ble ble ble. Imitowałam w zabawny sposób głos Sansa i szlam dalej śmiejąc się sama do siebie.

Kiedy wreszcie doszłam do domu usłyszałam głośny wybuch z laboratorium. Pobiegłam tam i zobaczyłam Papyrusa który leżał pod ścianą zaplątany w kable

-PAPYRUS! O mój Boże! Żyjesz?! - zaczęłam go szturchać, ale nie nie budził. Pobiegłam więc po nóż do kuchni

Kiedy wróciłam Papyrus dalej się nie ruszał. Zaczęłam więc rozcinać kable nożem, aby go rozwiązać (Jak coś to nie dało się rozwiązać)
Kiedy już kończyłam i zostało mi pare kabli Papyrus zaczął się budzić.

Nagle do laboratorium wszedł Sans. Odrazu otworzył szerzej oczy widząc mnie z nożem nad Papyrusem. Jego ręka zaczęła się palić niebieskim ogniem.

-S-Sans... to to nie tak jak myślisz! O-on się zapl— - JEEEB!

Sans z całej siły rzucił mną o ścianę, a nóż wypadł mi z ręki, kalecząc moją rękę i spadając gdzieś przy dymiącej się maszynie

-papyrus! braciszku! wszystko gra?

-N-Neeeh ała... moja głowa..

-zrobiła ci coś? - próbowałam w między czasie się podnieść, ale Sans przycisnął mnie do ziemi magią

-N-nie proszę... zostaw ją.. to nie jej wina.. tylko..... tylko moja

-co? - Sans rozejrzał się dookoła i zauważył poprzecinane kable i dymiącą maszynę

-c-co tu się stało? - Sans osłabił trochę swoją magię

-Chciałem naprawić maszynę.. ale nie wiedziałem jak, więc podpinałem różne kable w różne miejsca Neh.. a ona chciała mnie rozwiązać

-czekaj.. co?! i teraz maszyna jest całkowicie zniszczona! jak my mamy ją tam wysłać?!

-W-Wybacz...

-nie.. nie Papyrus.. to co zrobiłeś jest niewybaczalne... przeteleportuje cię do twojego pokoju żebyś wypoczął i przemyślał co zrobiłeś.. - Papyrus nagle zniknął za śladem niebieskiego ognia

Sans upadł na kolana i zaczął płakać. Jego magia całkowicie się wyłączyła, a ja mogłam nareszcie się podnieść z ziemi. Położyłam rękę na jego ramieniu, odrobina krwi kapnęła mu na  rękaw.

-przepraszam... nie chciałem ci zrobić krzywdy... twoja dłoń krwawi prawda? czekaj coś zrobię. - Sans złapał mnie za rękę i pokrył ją niebiesko-fioletowym ogniem. Rana zaczęła powoli znikać. A po chwili nie było już żadnego śladu po niej

-Sans ja muszę tam wrócić!

-wiem..

-Muszę im uratować życie!

-wiem

-I do tego—

-wiem! przestań gadać na chwile! - Odrazu się zamknęłam i czekałam co powie

-hmm.. mógłbym.. skorzystać z maszyny Alphys

-Genialne!

-tylko musiałbym ją tu przeteleportować, ponieważ chyba nie chcesz przenieść się u nich u Alphys nie?

-Eww.. oczywiście że nie! Tylko.. czy to cię zbyt nie zmęczy? No bo wiesz.. teleportacja czegoś tak dużego może cie wyczerpać całkowicie

-heh najwyżej mnie złapiesz jak będę mdlał - Sans odrazu się uśmiechnął i nawet ja poczułam się lepiej

-Haha okej - Sans zniknął

Czekałam dobre pare minut, ale nagle w wielkiej kuli ognia pojawiła się maszyna, a chwile później pojawił się Sans.

-Sans! Co tak długo? - Nie odpowiedział mi

Sans upadł, a ja go w ostatniej chwili złapałam

-Sans co się stało?! Żyjesz?!

Szkielet nie odezwał się ani słowem, nawet się nie poruszył. Podniosłam jego bluzę i zauważyłam że jego dusza była szara...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ooooooo witam was

Coś częściej te rozdziały nie? XD

Następny już niedługo

Do zobaczyska ❤️

😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro