Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mam antidotum!


Ciekawe czy zapomną o tym co tu się wydarzyło.. ja .. ja to bym chciała zapomnieć, albo nigdy tego nie przeżyć

-Antidotum

-Co?~

-Antidotum.. idę po nie ..

-Co?!~ Nie!~ Poczekaj chwile.. ~ - Lust objął moją twarz i pocałował mnie

-Co to miało być?

-Jeśli i tak już nigdy tego nie zrobię ...~

-Heh... ehh no dobra .. to .. pa.. - przymknęłam zmęczone oczy i odrazu zasnęłam

*Zmiana AU*

-hejka! mam już wszystko

Rozejrzałam się po laboratorium

-coś się stało?

-Co? Nie nie .. ja tylko.. zamyśliłam się

Sans spoważniał i podszedł do mnie

-no co jest?

-Bo.. O-oni.. mnie...

Zdążyłam tylko zobaczyć jak Sans zaczyna rozumieć o co mi chodzi i szybko mnie przytulił

Złapałam go mocno za bluzę i płakałam tak jak nigdy.. wszystkie te emocje się we mnie kumulowały i .. nie wytrzymałam.. po prostu wybuchłam.. płaczem.. złością ...

-no już.. no już.. - głaskał mnie delikatnie po głowie

Przetarłam łzy rękawem

-Dzięki..

-no dobrze, to jak? pokazać ci te antidotum?

-Jasne

Poszliśmy do ogromnej lodówki, a Sans sięgnął magią flakon z jakimś dziwnym płynem

-proszę

-A ta próbka?

-pamiętam.. wlej ją do tego

Zrobiłam tak jak mówił. Ciecz w flakonie zaczęła świecić i błyszczeć

-I teraz to zadziała?

-no - powiedział to pewnie

-No dobrze.. i jak to działa?

-muszą wypić tego trochę i powinno odrazu zadziałać

-To będzie ich boleć?

-nie wiem.. raczej nie

Spojrzałam na flakon, a później na Sansa

-co?

Rzuciłam mu się na szyje

-Dzięki! Cieszę się że chciałeś im pomóc

-to też dzięki tobie.. - spojrzał z niebieskim rumieńcem w bok

-Dobra.. to ja tam idę już nie? - poszłam na łóżko uśmiechnięta

-nooo i nie będziesz musiała już tam nigdy wracać

-N-nigdy?

-a niby po co tam wracać?

-Em.. - Właśnie.. po co tam wracać? Nie będę już im potrzebna..

-to do zobaczenia jutro - puścił mi oczko i włączył sprzęt

-Eh.. S-Sans ja.. - zasnęłam

*Zmiana AU*

Obudziłam się i szybko zeszłam na dół

-Chłopaki! Chłopaki! Mam!

-Co masz?

-No antidotum

-Och..

-...~

-Co jest?

-Wiesz.. my nie chcemy się zmieniać

-Jak to?! To na co mój cały wysiłek?!

-...~

-Lust! Obiecałeś że się zmienisz!

-...~

-Nie krzycz na niego..

-Ale.. ja już wszystko mam... Jak mogliście mnie okłamać?! - Chciałam wybiec w płaczu z domu, ale Papy złapał mnie za rękę

-... dobra.. zrobię to.. daj mi to

-Serio?

-Tak serio, a teraz daj mi to zanim się rozmyślę - podałam Papiemu flakon, trochę na niego popatrzył po czym spojrzał na Lusta

-Do zobaczenia w nowym wcieleniu

-Pap..~

Papyrus wziął łyka

-Nie czuje żadnych zmian

-Może to działa po pewnym momen— Agh!

Papurys złapał się za duszę która zaczęła świecić i pękać

-PAPYRUS!~ COŚ TY MU ZROBIŁA?!~

-J-Ja nic!

-Papyrus! Nic ci nie jest?!~ - Lust krzyczał ze łzami w oczach patrząc na cierpiącego brata

Nagle Papyrus upadł, a jego dusza zmieniła się w pył. Lust padł na kolana z pustymi oczami

-P-P-PAPYYYRUSSS!~

-Lust...? Ja naprawdę nie wiedziałam co się może stać...

-ZABIJE CIĘ!~ - Lust podniósł mnie za dusze do góry i zaczął dusić

-ZABIŁAŚ MI BRATA!~

-Ugh... - Jego magia wyłączyła się, a Lust gdzieś się przeteleportował

-Lust.. przepraszam... - Podeszłam zrezygnowana do Papiego... on.. on żyje! Formuje mu się nowa dusza

-Papyrus? Papy! Odezwij się!

-Uugh.. - Dobra.. mam dowód że żyje

Pociągnęłam go za ręce na kanapę

-Leż tu i odpoczywaj, a ja pójdę poszukać Lusta.. dobrze?

-...Zzz - Heh.. ależ mi stracha napędziłeś

Przykrywając Papiego przed wyjściem zauważyłam jakiś szalik, który szybko ubrałam i wybiegłam w poszukiwaniu Lusta

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

OK SŁUCHAJCIE! Ja też mam wakacje dlatego nie było rozdziałów 😒😒😒

Ale już jest 👌🙂

Do następnego i dajcie mi też trochę wakacji ;-;

😮😮😮😮😮😮😮😮😮😮😮😮😮😮

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro