Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jak to brak mocy?!


Gdzie powinnam iść? Może do baru? Można spróbować..

Wbiegłam do baru jak oszalała

-Gdzie jest Lust?!

-Skąd ten pośpiech?

-Jest tutaj?

-Spokojnie... co się stało?

-Masz wypij to - wcisnęłam mu flakon

-Chcesz mnie w jakiś sposób upić?

-C-Co?! Nie! Masz wsiąść łyk tego

-Heh okee-Czekaj!

-Muszę przy tym być.. ODDAWAJ! - Wyrwałam mu z rąk flakon

-Co? Już nic nie rozumiem.. ehh a jeśli chodzi o Lusta to nie było go tutaj... przynajmniej od kiedy wypędził mnie z domu

-Dzięki za informacje i pamiętaj! Wrócę tu! - Pobiegłam w jedno ciche miejsce do którego każdy by poszedł jakby był smutny.

Są tam kwiaty które mówią.. i woda, która cicho chlupie w tafle wody

-Lust? - szepnęłam cicho

Odpowiedziała mi cisza, dlatego podeszłam do pierwszego kwiatka i posłuchałam co mówi

-*Sniff.. Papyrus...~*

To Lust! ... Płakał.. muszę mu powiedzieć, że Papy żyje..

-Lust? Lust gdzie jesteś? - podeszłam do kolejnego kwiatka

-*Dołącze do ciebie~*

-CO?! On ch-chce się zabić?! LUST! Lust błagam! Gdzie jesteś?! - biegłam co sił i rozglądałam się za nim

Zobaczyłam fioletowy płomień, więc pobiegłam w jego stronę

-LUST!!!

-Eh?~

-Lust.. Papyrus.. Papyru—

-UCISZ SIĘ!~

-Ty nic nie rozumiesz!

-ROZUMIEM DOSKONALE!~ ZABIŁAŚ MI BRATA!~ A TERAZ CHCESZ MNIE ZABIĆ! CZYLI TAKI BYŁ TWÓJ PLAN?! POZABIJAĆ NAS WSZYSTKICH JEDEN PO DRUGIM! I... I.. ~

-Lust! - Strzeliłam mu z liścia

-...

-Papyrus żyje! - Chciało mi się płakać po tym wszystkim co mówił..

-Co...?~

-Żyje! Formuje mu się nowa dusza...

-Ż-Żyje?~ Co za szczęście!~ - Przytulił się do mnie z całej siły, a ja odwzajemniłam uścisk

-Muszę to zobaczyć!~ - Lust złapał mnie za rękę i przeteleportował nas do domu tak szybko, że aż mi się zakręciło w głowie

-Muszę usiąść...

-Papy!~ Papyrus ty żyjesz?~

-Ngh..

-Ty żyjesz!~ Cales szczęście...~ Wybacz że tak na ciebie nakrzyczałem, ale wiesz.. myślałem że go..~

-Rozumiem...

-Ile będzie trwał ten ból?

-Nie mam pojęcia.. powiedz czujesz jakieś zmiany?

-Poza bólem to nic

-Ooo.. okej..

-Doobra~ Też to wypije, ale dopiero po tym jak zobaczę jakie to ma efekty~

-Serio? No dobrze poczekamy i zobaczymy co się będzie dziać

Siedziałam jeszcze trochę oszołomiona na kanapie i wpatrywałam się uśmiechnięta w szkiele-braci

Dusza Papyrusa zmieniała swoje zabarwienie z różowego w białe

-Dobra.. nie możemy go tak tu zostawić

-Racja~ Wezmę go do pokoju~ - Lust złapał Papiego za rękę i zniknął

W końcu... udało się.. tak myśle.. A co jeśli coś pójdzie nie tak? Przecież to może go zabić albo może mu się nie spodobać jego nowe „ja".
Jeśli do jutra nie będzie żadnych rezultatów będę musiała pogadać z Sansem..
Położyłam się na kanapie z głową pełną pytań

Moje oczy robiły się coraz cięższe.. rozmyślałam o wydarzeniach z dzisiaj... Papyrus prawie umarł przez moją chęć pomocy.. a może powinnam zostawić wszystko tak jak było? Nic nie zmieniać? ... Nie mam siły na takie rozmyślanie .. teraz jedyne o czym myśle to sen...

Obudziłam się tam gdzie zawsze... w laboratorium... niektóre sprzęty przerażały mnie.. były pełne kolorowych płynów czy igieł. Nagle do pomieszczenia przyszedł Sans

-siemka! i jak tam? wszystko zadziałało? nie musisz tam wracać?

-Znaczy... nie wiem ... podałam Papyrusowi ten „eliksir" ale jego dusza zaczęła zmieniać kolor na biały

-właśnie tak to miało działać. pozbawimy jego duszy mocy magicznych i nie będzie mógł tworzyć ecto-ciała, dzięki czemu nie będzie mógł gwałcić ani nic w tym stylu

-CO?! Pozbawić mocy?!

-chciałaś żeby skończyły się serie gwałtów itd.

-A-Ale oni bez mocy nie przeżyją!

-jak to nie?! niby po co im one?

-MOGŁABYM ZAPYTAĆ O TO SAMO!

-ja muszę cie chronić! Tak jak wszystkich moich przyjaciół!

-ONI TEŻ MUSZĄ SIĘ CHRONIĆ! Co jeśli Chara przyjdzie do nich?!

-nie waż się wymawiać imienia tego potwora!

-... Oni nie mogą stracić mocy... mają przestać być zboczeni...

-ugh.. dobra! - Sans poszedł w stronę kolorowych strzykawek i wziął parę

-Co to?

-magia...

-...Co?

-musisz im to wstrzyknąć w dusze po zażyciu eliksiru..

-Będzie ich to boleć?

-musisz to zrobić odrazu jak dusza zmieni całkowicie kolor na b—

-BĘDZIE ICH TO BOLEĆ?! Ostatnio prawie nie umarłam ze strachu jak Papyrus padł na ziemie jak trup bez duszy

-... no... trochę będzie boleć..

-Okej... to jak.. mam wracać do nich teraz czy jak?

-... n-nie wracaj tam.. zostań już tutaj.. ze mną

-Sans... - Założyłam mu kaptur na głowę i pocałowałam. Na jego twarzy pojawił się niebieski rumieniec

-Awww wyglądasz tak uroczoooo! - zaczęłam całować każdą cześć jego twarzy

-n-nie jestem uroczy! p-przestań! powiedziałem przestań! - Sans odciągnął mnie od swojej głowy i sam zaczął namiętnie mnie całować

-Haha Sans! Prze-przestań haha - zaczął mnie łaskotać

Złapałam go za ręce, ale nie powstrzymało go to od całowania mnie w szyje

-S-Sans...

-nie powstrzymuj mnie~ - ton jego głosu zawrócił mi w głowie, dlatego puściłam go

Sans objął mnie w talii po czym zaczął lizać moją szyje... nagle poczułam jak fala dreszczu przechodzi przez moje ciało. Nagle poczułam  ból niczym szczypnięcie w okolicach szyi

-Ała! Co ty robisz?! - zauważyłam na zębach Sansa krew, którą odrazu zlizał... On mnie ugryzł!

-smakujesz nieziemsko~ - A on co?! Jakiś wampir?!

-Ee.. Sans.. przestań..

-cooooo nie podoba ci się mój nowy rodzaj zabawy?~

-Yyy nie - Sans nagle dostał jakiegoś przypływu energii i zębami złapał mój płatnej ucha... przeszedł mnie kolejny dreszcz

-twoje ciało mówi co innego~ - To prawda.. podobało mi się to.. ale nie chciałam żeby wiedział że jestem masochistką.. a przynajmniej w części

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam :) jednak odnalazłam chęć do pisania dalej książki 😄

3 albo więcej razy myślałam żeby napisać że już mi się nie chce pisać i zakończyć to raz na zawsze, ale pytania typu „kiedy next?" „Super książka" dały mi determinację :D

Czyli co... widzimy się w następnym rozdzialiku ❤️❤️

😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro