Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Strawberries and sea [kobi]

Koha Kirishima — oc, starsza siostra Eijiro, stworzona przez AmericanAlien

Dabi wiedział, że Koha pracuje od momentu przekroczenia progu ich wspólnego mieszkania. Mimo późnej pory światła we wszystkich pokojach z wyjątkiem salonu były zgaszone, jej buty na niskim obcasie leżały byle jak na ziemi, a kurtka niemal spadła z wieszaka. Charakterystyczne stukanie klawiatury przerywało ciszę, której zdecydował się jeszcze nie zakłócać. Wiedział, że wystarczy być cicho, a pochłonięta pracą Koha go nie zauważy. Chciał ją zaskoczyć.

Na palcach przeszedł korytarz i stanął w progu salonu. Koha siedziała tyłem, jej ciemne włosy wyjątkowo opadały luźno na ramiona, okryte materiałem eleganckiej, ciemnozielonej bluzki. Albo zapomniała je związać, albo gumka zdążyła się zsunąć. Tak czy inaczej, musiał przyznać, że wyglądało to bardzo ładnie i tylko podkreślało kolumnę jej zgrabnej szyi.

Na moment przerwała pisanie dokumentu, Dabi dałby sobie rękę uciąć, że był to bardzo ważny dokument, i przeciągnęła się, strzykając palcami.

- Wejdziesz? - zapytała.

- Byłem ciekaw, kiedy zauważysz. - Wszedł do środka i z zadowolonym pomrukiem usiadł na kanapie.

- Głośno oddychasz.

- Przyznaj się, zobaczyłaś moje odbicie na monitorze.

- Zbyt dobrze wtapiasz się w tło.

- Mam to uznać za przytyk do moich włosów czy porównanie do batmana?

Wzruszyła ramionami, wreszcie odwracając krzesło i obdarzając go odrobiną uwagi. Uśmiech tańczył na jej ustach, mimo że z całych sił starała się go powstrzymać.

Skrzela falowały leciutko, czerwone oczy błyszczały.

- Batmanem nigdy nie zostaniesz. Prędzej Ludzką Pochodnią.

Złapał się teatralnie za serce.

- No wiesz? Jestem o niebo lepszy niż ten amerykański dzieciak.

- Tak, tak - mruknęła, wracając do przerwanej pracy. - Muszę to dzisiaj skończyć, a jeszcze trochę mi zejdzie, więc nie czekaj na mnie ze spaniem.

Nadął policzki jak naburmuszone dziecko, ale nic nie odpowiedział, moszcząc się wygodniej na miękkim meblu. Nie mógł powiedzieć, że sen nie brzmiał kusząco, ale liczył na miłe towarzystwo, a nie zimne poduchy.

Wstał i podszedł do niej, stając za krzesłem. Objął ją ramionami, opierając brodę na czubku kobiecej głowy. Jej szampon ładnie pachniał, cała ładnie pachniała. Truskawkami i morzem.

Nie wyobrażał sobie przyjemniejszego połączenia, nie mógł wyobrazić sobie kogoś lepszego niż Koha.

Jego pięść jakby sama uderzyła w biurko. Koha westchnęła zirytowana.

- Wyjdź za mnie.

Chwila ciszy, po czym z jej ust padło spokojne:

- Okej.

Tym razem to Dabi nie wiedział, co powiedzieć, a Koha najwyraźniej nie zamierzała mu tego ułatwić, dla odmiany od pisania, przeglądając kolejne pliki tekstowe.

- Serio? - wydusił w końcu.

- I tak jesteśmy praktycznie małżeństwem. Co mam do stracenia? - wzruszyła ramionami.

Za oknem przejechał autobus, Koha zastukała palcami o klawiaturę, w przedpokoju jej kurtka opadła na podłogę.

- Jeśli to twoja odpowiedź to ja chcę rozwodu.

- Papiery możesz złożyć najwcześniej jutro, więc jeszcze kilka godzin się ze mną przemęczysz, Touya Kirishima.

Choć ona miała więcej wspólnego z rybami, to Dabi wyglądał, jakby zapomniał, jak oddychać powietrzem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro