Silence [Dylmas]
Dedykuję XxxHogwartsXxx. Niestety nazwa użytkownika została prawdopodobnie zmieniona i nie jestem w stanie oznaczyć.
Szli tak blisko siebie, że dzielące ich marne centymetry i gęstniejące, duszące milczenie sprawiały niemal fizyczny ból. Dylan kątem oka spoglądał na Thomasa i za każdym razem z takim samym zaskoczeniem lustrował twarz blondyna. Thomas był starszy o kilka lat, a mógłby spokojnie ujść za dwa czy trzy lata młodszego niż Dylan. Czas nie odbił piętna ani na lekko zadartym nosie, ani ładnie skrojonych ustach, ani nawet nie dało się go dostrzec w ciemnych jak czekolada oczach.
Żaden nie wiedział co powiedzieć. Skończyli kręcić ostatnie sceny i postanowili się przejść. Bez ochroniarzy i asystentów. Byli już zmęczeni ciągle skaczącymi wokół nich ludźmi.
Dylan przełknął ślinę. Thomas patrzył w ziemię, kopiąc napotkane kamienie. Dylanowi zadrgały palce. Ostrożnie, będąc jednocześnie dobitnie świadomym pokrywających się rumieńcem policzków, musnął dłoń Thomasa. Ich palce zderzyły się jeszcze raz. Thomasowy mały palec zahaczył o palec Dylana. Dołączył do niego wskazujący. Aktorzy niepewnie spletli swoje palce. Thomas wzmocnił uścisk.
Milczenie nagle przestało być przytłaczające, a stało przyjemne. Zastąpiło niezręczną rozmowę, której nikt nie chciał zacząć. Nie potrzebowali słów. Wystarczył im mocny uścisk dłoni, by przekazać wszystkie emocje, które kotłowały się w sercach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro