Ruth Harper [HP]
Ruth Harper była pulchną, niską gryfonką.
Marc de Conteville był wysokim, szczupłym krukonem.
Ona miała proste, brązowe włosy spięte w odstające kucyki.
Jego jasne loki opadały swobodnie.
Rodzina Ruth pochodziła z Anglii.
Rodzina Marca z Francji.
Szanse, że przystojny Marc z tym swoim uroczym akcentem spojrzy na tak zwyczajną dziewczynę, jak Ruth były niewielkie.
- Oh, kochana, jeśli on nie widzi, jaka jesteś wspaniała to go olej. Najwyraźniej na ciebie nie zasługuje- pocieszała koleżankę ognistowłosa Ginny, gładząc ją lekko po głowie. Łatwo jej było mówić. Ona była szczupła i piękna.
Ruth pociągnęła nosem. Czy Marc kiedykolwiek ją zauważy? Na pewno nie jeśli dalej będzie ograniczać ich kontakt do ukradkowego spoglądania na lekcjach zielarstwa. Marc pewnie nawet nie wiedział, jak Ruth ma na imię.
...
Pani Sprout prześledziła wzrokiem listę obecności.
- No dobrze, dzisiaj zajmiemy się przesadzaniem Sercokląbków. Będziecie pracować w parach.- Nauczycielka zaczęła czytać nazwiska. Wyczytani uczniowie stawali koło siebie bardziej lub mniej zadowoleni.- Harper i Conteville.
Ruth zamrugała. Nie dowierzała własnym uszom, ale kiedy Marc stanął koło niej, zrozumiała, że to nie omamy. Naprawdę miała z nim pracować.
- Jestem Marc. Miło mi- przedstawił się chłopak, podając jej rękę.
- Ruth- wydukała.
- Ładne imię. Angielskie?
- T-tak, dzięki.
Poczuła gorąc na policzkach. Marc uśmiechnął się i podszedł do ich wspólnego blatu.
Ginny dyskretnie uniosła kciuki w górę.
Ruth wyjątkowo nie mogła skupić się na lekcji. Rozpraszały ją długie palce, szczupłe ramiona, śliczne, brązowe oczy... Obecność Marca i jego zapach- coś jak świeżo skopana ziemia i kwiaty. A może to tylko zapach szklarni?
- Mogłabyś podać mi doniczkę?- wyrwał ją z zamyślenia głos chłopaka jej marzeń.
- Tak, jasne- podała mu łopatkę.
- Jestem pewien, że to nie doniczka- zaśmiał się, a Ruth spąsowiała i podała mu doniczkę.
...
Gdy wyszli ze szklarni, Marc delikatnie złapał Ruth za ramię.
- Wszystko w porządku? Na lekcji byłaś trochę nieobecna. Dobrze się czujesz?
- Tak, wszystko okej. Po prostu...- przełknęła ślinę.- Kiepsko spałam.
Chłopak pokiwał z ulgą głową.
- Może spróbuj Eliksiru Słodkiego Snu? Mnie czasem pomaga. Mam zapas, więc jakbyś chciała, to powiedz.
- Jasne. Dziękuję.
Marc odszedł do swoich kolegów, a do Ruth podbiegła Ginny.
- I jak poszło?- zapytała Weasleyówna.
- Chyba... dobrze. Był bardzo miły.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro