Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rays of the sun [Percival x Newt]

Między żaluzjami, do ciemnej sypialni wkradało się słońce, tworząc w niemal idealnie równych odstępach cienkie pręgi na posiniaczonych plecach Percivala Gravesa, którego ramię obejmowało nieznacznie mniejsze ciało Newta Scamandera. Setki drobnych, brązowych plamek zdobiły niemal równie gęsto co piegami, to bliznami usianą skórę. Ślady pazurów, zębów, ostrych kolców i kłów upodabniały skórę Newta do spalonej słońcem krainy przetykanej długimi kotlinami i łagodnie wzniesionymi wzgórkami. Zarazem szorstka, delikatna i kojąco ciepła dłoń Scamandera spoczywała na bladym barku drugiego mężczyzny. Palce drugiej bawiły się świeżo przyciętymi pasmami czarnych, wyblakłych włosów, okręcając je delikatnie wokół obuszków.

Graves oddychał spokojnie i miarowo, co odkąd Newtowi udało się wyrwać go z ponad trzyletniej niewoli u zwolenników Grindelwalda, jeszcze się nie zdarzyło. Pierwszy raz od tak długiego czasu mógł odpocząć od koszmarów i niekontrolowanych drgawek- skutków rzuconego przez Grindelwalda zaklęcia, którym skradł mu twarz. Podobno skutki zaklęcia słabły z czasem. Cóż musiało się dziać tuż po rzuceniu czaru, jeśli lata później, wciąż spędzała sen z powiek ofiary, czasem przez całą noc męcząc ciało i mącąc umysł?

Nocne gehenny odchodziły wraz z nastaniem dnia i można by odnieść wrażenie, że dawnemu szefowi Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów nic nie dolega. Większość czarodziei tak też myślała, z wyjątkiem wąskiej grupki wybranych, którzy znali prawdę, a zaliczało się do niej raptem sześć osób: Profesor Dumbledore, który udostępnił swoją awaryjną kryjówkę- nienanoszalne mieszkanie w Londyńskiej dzielnicy mugoli, jako swoisty szpital dla Percivalda, Porpentina, która pomogła go odbić, Queenie, przed którą nie było tajemnic nawet we własnej głowie, Newt oraz sam Graves. Nie przyglądając się z bliska i uważnie, Percivalowi nic nie dolegało. Dopiero gdy brązowe oczy na moment zdjęły stalową kurtynę siły i autorytetu, dostrzegalne w nich było cierpienie, niepewność i strach przed wizjami przyniesionymi z nocnych, chłodnym powiewem.

Najskuteczniejszym sposobem odkrytym przez Scamandera, by osłabić koszmary i drgawki, i w jakiś sposób zmniejszyć strach, do którego Percival nigdy się nie przyznawał i z trudem nie okazywał, było położenie się w jednym łóżku na tyle blisko, żeby słyszeć wzajemnie bicie serc. Spali co noc wtuleni jeden w drugiego, bez koszuli, jedynie w spodniach i zasypiali ukołysani rytmicznym dudnieniem krwi, zapewniającym, że osoba obok jest żywa i nie zniknie w mgnieniu oka. Rytm życia dawał poczucie stałości.

Newt wdychał zapach bladej skóry, chłonął jej ciepło i oparty o szeroką klatkę piersiową, słuchał rytmicznego bicia serca. Kanciasta szczęka Gravesa tonęła w rudych, kręconych włosach Newta, wyglądających jak płynne złoto w przebijającym się zza okna blasku poranka. Biała pierzyna otulała ich ciała jak przyjazna żeglarzom fala niosąca statki bezpiecznie w morze i do portu wedle upodobania kapitanów.

Długa, prosta blizna biegła od lewego ucha Percivala najpierw pod lekkim kątem w dół, a następnie ostro skręcała do kącika ust, dzieląc pokryty króciutkim, czarnym zarostem policzek na dwie części. Choć nie widział, Newt wiedział, że na przeciwnej stronie twarzy znajduje się identyczna, zaróżowiona, wąska szrama. Płytkie cięcie nożem może zaostrzonym żebrem wilka albo lisa. Nie był w stanie ocenić, ale chirurgiczna precyzja nacięć nie mogła być przypadkowa. Pewnie kolejna zupełnie niepotrzebna, bestialska tortura sługusów Grindelwalda. Wzdrygnął się na samą myśl.

Percival poruszył się i zmarszczył brwi. Pomiędzy nimi powstała ledwo widoczna zmarszczka. Pociągnął nosem, a czując zapach ziołowego mydła, odprężył się i pozwolił sobie spać dalej. Newt pogładził krótko przycięte włosy na jego karku, złożył motyli pocałunek na prawie białym czole. Uśmiechnął się tak, jak zwykle uśmiechał się, patrząc na szczęśliwe zwierzęta- wolne i w cudowny sposób nieujarzmione, jak przyjazny tajfun lub letni deszcz roszący twarz perełkami nieuchwytnych kropelek.

Magiczna walizka leżała na stoliku, raptem kilka kroków od łóżka, gotowa ukazać swoje sekrety osobie godnej je poznać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro