Rain [adventure time]
Dedykuję Karianala_msp
Finn długo nie potrafił zasnąć. Leżał tylko w ciemności, szczelnie opatulony śpiworem, wsłuchując się w równomierny oddech Jacka. Znał już na pamięć każdą ryskę, drzazgę i nierówność na suficie, ale wciąż uparcie wmawiał sobie, że jest tam coś interesującego, żeby w końcu nie zwariować od śledzenia wzrokiem drewnianych słojów. Zresztą dzisiaj i tak ich nie widział, więc patrzył w pustkę. To nie był pierwszy raz, kiedy męczyła go bezsenność i pewnie nie ostatni.
Musiała dochodzić druga, może trzecia w nocy. Czy zamykał oczy, czy je otwierał, różnica była niewielka. Za oknem było bardzo ciemno. Drewniana konstrukcja domu trzeszczała cicho, gdy mocniejszy wiatr poruszał drzewem. Za oknem szumiały liście, deszcz bębnił rytmicznie o dach, czasem również o ściany. Do sypialni przedostawała się niewielka część zewnętrznego chłodu, ale dostatecznie duża, by nie miał najmniejszej ochoty opuszczać ciepłego śpiwora. Przewrócił się na bok i podkurczył nogi.
W potępieńczym wyciu wiatru było coś hipnotyzującego. Poniekąd nawet go to uspokajało. Wciągnął powoli powietrze przez nos, a potem jeszcze wolniej wypuścił je ustami. Potem jeszcze raz i jeszcze kilka. Może skoro nie potrafił zasnąć, medytacja pozwoli mu odpocząć. Na zaplanowaną wyprawę potrzebował energii, a picie ohydnego w smaku eliksiru energetycznego, żeby Jack ani nikt inny nie zauważył, stawało się uciążliwe. Wiatr i deszcz się wzmogły. Brzmiało to, jakby za oknem rozpętała się krwawa bitwa z co najmniej setką strzelających co chwila dział.
Jakim cudem Jack potrafił spać w takim hałasie? Bądź co bądź miał znacznie bardziej wyczulony słuch niż Finn.
Chłopak zamknął oczy.
Niemal od razu zobaczył zamazaną, ludzką twarz. Okalały ją jasne, gęste włosy, nieco ciemniejsze niż jego. Rysy były rozmyte, dało się jednak powiedzieć, że twarz należy niemal na pewno do dosyć młodej kobiety o ciepłym, miłym uśmiechu. Wyciągała łagodnie dłonie w jego stronę i chyba głaskała go po głowie. Coś mówiła, poruszała niemo wargami. Nie słyszał co, a obraz był mocno rozmyty, więc nie potrafił czytać jej z ust.
Poczuł, jak wilgotnieją mu oczy. Potrząsnął głową. Wizja matki nie chciała zniknąć. Wciąż błąkała się gdzieś w zakamarkach świadomości, mimo że uparcie wpatrywał się w drewnianą ścianę.
Nagle huk ulewy zaczął go cieszyć. Idealnie zagłuszał wszystko, czego nie chciał pokazywać światu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro