Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kitty [Scorbus]

Albus na ogół nie był zbyt pojętnym uczniem. Nie miał cierpliwości do powtarzania materiału, a na lekcjach często odpływał gdzieś myślami i błądził daleko, zanim dzwonek nie ściągnął go z powrotem w mury szkoły. Były jednak działy, które wyjątkowo mocno absorbowały zazwyczaj znudzonego lekcjami czarodzieja. Młody Potter wyjątkowo upodobał sobie transmutację, lecz nie całą. Nie interesowało go żmudne przemienianie żuków w guziki, guzików w żołędzie i znowu w żuczki. Nie lubił przydługich wykładów o istocie materii, rozwoju technik przemiany na przestrzeni wieków- to wszystko wydawało mu się niepotrzebne. Tym większe było zdziwienie Scorpiusa, gdy znalazł przyjaciela pogrążonego w lekturze grubego tomiszcza pt. "Transmutacja przez wieki".

- Al. Ziemia do Ala.- Pomachał przed twarzą Pottera, który zmarszczył brwi i skrzywił się lekko.

- Daj mi chwilę- mruknął, nie odrywając oczu od tekstu.

Scorpius usiadł naprzeciwko na miękkim fotelu w głębi biblioteki. Magiczne lampki dawały ciepłe, żółte światło, idealne do czytania. Lubili to miejsce, a właściwie Scorpius lubił i czasem zaciągał w nie Albusa, bo było odosobnione i ciche, nawet jak na standardy biblioteki. Książki o kociołkach nie przyciągały niemal nikogo poza bibliotekarką z rzadka robiącą remanent i skrzatami, które raz na jakiś czas ścierały kurz z grubych, drewnianych półek.

Przyglądając się przyjacielowi, doszedł do wniosku, że Potter został przeklęty. Może Imperius zdołałby nakłonić go do lektury wielkiego, oprawionego w skórę tomiszcza, ale każda inna siła poniosłaby sromotną klęskę, skoro nawet mroczne widmo SUM nie zagoniło go do nauki.

Gdy minęło dziesięć minut, a Albus nadal nie skończył, Scorpius zaczął robić się senny. Powinien napisać wypracowanie na zaklęcia, ale fotel był taki wygodny...

Albus zamrugał i uśmiechnął się triumfalnie.

- Scor, jakie jest twoje ulubione zwierzę?- spytał, wybijając przyjaciela z błogiego odrętwienia.

- Em, chyba kot. Czemu pytasz?

- Tak sobie.

- Al, jeśli planujesz kupić mi zwierzaka, to odpuść. Tata ma alergię na sierść. Nie będę mógł wziąć go do domu.

- Spokojnie. Niczego nie planuję.

Scorpius wywrócił oczami. Albus mimo zielonego krawatu zdecydowanie wdał się w dziadka.

...

Była późna noc, a księżyc wysoko na niebie, kiedy czarna, puchata kuleczka przycupnęła na szafce nocnej i wlepiła duże, zielone ślepka w spokojnie leżącego ślizgona. Mały kotek był śliczny. Miał aksamitne, długie futerko, zimny, czarny nosek i spiczaste uszka.

Scorpius niewyraźnie coś wymamrotał, odwracając się na drugi bok. Jasne włosy rozsypały się na poduszce złotą kaskadą. Kotek podszedł do krawędzi szafki i z gracją zeskoczył na materac. Umościł się w zagłębieniu szyi chłopaka i zamruczał cichutko, z zadowolenia wtulając mięciutki pyszczek w jego blady policzek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro