Kitty [Scorbus]
Albus na ogół nie był zbyt pojętnym uczniem. Nie miał cierpliwości do powtarzania materiału, a na lekcjach często odpływał gdzieś myślami i błądził daleko, zanim dzwonek nie ściągnął go z powrotem w mury szkoły. Były jednak działy, które wyjątkowo mocno absorbowały zazwyczaj znudzonego lekcjami czarodzieja. Młody Potter wyjątkowo upodobał sobie transmutację, lecz nie całą. Nie interesowało go żmudne przemienianie żuków w guziki, guzików w żołędzie i znowu w żuczki. Nie lubił przydługich wykładów o istocie materii, rozwoju technik przemiany na przestrzeni wieków- to wszystko wydawało mu się niepotrzebne. Tym większe było zdziwienie Scorpiusa, gdy znalazł przyjaciela pogrążonego w lekturze grubego tomiszcza pt. "Transmutacja przez wieki".
- Al. Ziemia do Ala.- Pomachał przed twarzą Pottera, który zmarszczył brwi i skrzywił się lekko.
- Daj mi chwilę- mruknął, nie odrywając oczu od tekstu.
Scorpius usiadł naprzeciwko na miękkim fotelu w głębi biblioteki. Magiczne lampki dawały ciepłe, żółte światło, idealne do czytania. Lubili to miejsce, a właściwie Scorpius lubił i czasem zaciągał w nie Albusa, bo było odosobnione i ciche, nawet jak na standardy biblioteki. Książki o kociołkach nie przyciągały niemal nikogo poza bibliotekarką z rzadka robiącą remanent i skrzatami, które raz na jakiś czas ścierały kurz z grubych, drewnianych półek.
Przyglądając się przyjacielowi, doszedł do wniosku, że Potter został przeklęty. Może Imperius zdołałby nakłonić go do lektury wielkiego, oprawionego w skórę tomiszcza, ale każda inna siła poniosłaby sromotną klęskę, skoro nawet mroczne widmo SUM nie zagoniło go do nauki.
Gdy minęło dziesięć minut, a Albus nadal nie skończył, Scorpius zaczął robić się senny. Powinien napisać wypracowanie na zaklęcia, ale fotel był taki wygodny...
Albus zamrugał i uśmiechnął się triumfalnie.
- Scor, jakie jest twoje ulubione zwierzę?- spytał, wybijając przyjaciela z błogiego odrętwienia.
- Em, chyba kot. Czemu pytasz?
- Tak sobie.
- Al, jeśli planujesz kupić mi zwierzaka, to odpuść. Tata ma alergię na sierść. Nie będę mógł wziąć go do domu.
- Spokojnie. Niczego nie planuję.
Scorpius wywrócił oczami. Albus mimo zielonego krawatu zdecydowanie wdał się w dziadka.
...
Była późna noc, a księżyc wysoko na niebie, kiedy czarna, puchata kuleczka przycupnęła na szafce nocnej i wlepiła duże, zielone ślepka w spokojnie leżącego ślizgona. Mały kotek był śliczny. Miał aksamitne, długie futerko, zimny, czarny nosek i spiczaste uszka.
Scorpius niewyraźnie coś wymamrotał, odwracając się na drugi bok. Jasne włosy rozsypały się na poduszce złotą kaskadą. Kotek podszedł do krawędzi szafki i z gracją zeskoczył na materac. Umościł się w zagłębieniu szyi chłopaka i zamruczał cichutko, z zadowolenia wtulając mięciutki pyszczek w jego blady policzek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro