Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Invisible [jack frost]

Trudno jest głosić prawdę, kiedy zewsząd piętnują się mianem kłamcy. W końcu sam nie wiedzieć kiedy zaczynasz skandować wraz z tłumem, potępiając samego siebie. Już nie muszą rzucać w ciebie kamieniami, sam bierzesz jeden i uderzasz, aż nie padniesz, a oni zapomną i kiedy wstaniesz, będziesz jednym z nich, potępiającym kolejnego prawdomówcę. Bo prawda jest trudnym i ciężkim brzemieniem, pod którym uginają się ludzkie barki. Kłamcy za to, mają plecy pozbawione obciążenia, lecz zgarbione, gdyż każdy z nich, boi się wypaść z łask reszty, z obawy przed potępieniem. Nie chcą się tak naprawdę pokazać, choć tłumnie wylegną na ulicę i w grupie potępią tego, który chce być szczery i wytyka im ich fałsz.

Czasami potrzeba lat, zanim prawda rozwieje się w głowie jej orędownika.

Jamie wielokrotnie spotykał się ze ścianą, w postaci ludzkiej wiary, a raczej jej braku. O ile dzieci z łatwością przyjmowały obecność Strażników za naturalny porządek rzeczy, tak dorośli nie byli w stanie pojąć czegoś, czego nie widzieli, nie chcieli tego pojąć, a paradoksalnie, aby móc zobaczyć, musieli uwierzyć. Tak tworzyło się samonapędzające się błędne koło.

Później przyszła pora na psychologów - kolejnych dorosłych, którzy nie chcieli uwierzyć, chociaż uparcie twierdzili, że jest inaczej.

I Jaime znowu próbował wszystkiego, i znowu odbijał się od niewidzialnej bariery definicji pojęcia "realności" wyznaczonej przez dorosłych.

Nie było łatwo, ale uśmiech Jacka, ilekroć duchowi zimy udało się odwiedzić chłopca, a ten witał się z nim po imieniu, pozwalał potrzymać się za dłoń i czochrać po włosach, wynagradzało większość. Większość, bo gdy Jack znikał, powracała samotność, przypięta, zdawałoby się na stałe, opinia dziwaka i przerażająca pustka.

Jamie był silny, ale nawet on nie był niezniszczalny.

Przez wiele, wiele lat dzielnie trzymał się swoich poglądów, lecz przyszedł czas, gdy i jego dopadły wątpliwości, a jego własna dłoń uniosła kamień.

A Jack tam był. Wciąż, cicho, z tyłu.

Niewidzialny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro