Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I listen, you know? [iwaoi/haikyuu]

- Iwaizumi-kun!- zawołała ciemnowłosa dziewczynka, podchodząc do Iwy i uśmiechając się przyjaźnie. - Wiesz, bo... Byłeś super! Bałam się, że przegramy, w końcu oni są tacy szybcy- spojrzała na zawodników z innej szkoły, zbitych w grupkę wokół swojego trenera. - Ale nie! Wtedy ty wyrwałeś do przodu i... Nigdy czegoś takiego nie widziałam!

Jej policzki zarumieniły się lekko, a oczy wyrażały całkowity zachwyt. Iwa speszył się w pierwszej chwili, a gdy szok minął, odwzajemnił uśmiech koleżanki.

- Dziękuję, Ayako-chan.

Więc tak się nazywała wysportowana dziewczynka w kucykach? Tooru prawie jej nie kojarzył, ale podświadomie czuł, że jakkolwiek Ayako nie byłaby miła, urocza i przyjacielska, nie zdołałby jej polubić. Nie, kiedy patrzyła na Iwę tak maślanym wzrokiem, on odpowiadał na jej pytania z taką radością, jakby przerwa świąteczna przyszła wcześniej.

...

- Ayako jest śliczna, nie sądzisz?- zapytał Iwa, gdy wracali razem ze szkoły.

Kolano Oikawy wciąż bolało, otarte po upadku, podczas zawodów. Słońce powoli zachodziło nad dachami domów, przybierając świat w czerwień i pomarańcz. Ciemności gęstniały w cieniach domów.

Czy Ayako była ładna?, zastanawiał się Tooru. Może... Miała gęste, brązowe włosy, w odcieniu niemal identycznym jak jego własnych i duże, ciemne oczy. Równe, białe ząbki i wesoły uśmiech. Była energiczna, charyzmatyczna, a przy tym uczynna i koleżeńska.

- Ma taki ładny odcień skóry, - ciągnął Iwaizumi. - jak... jak... jak nugat, chyba. Albo karmel. A jej oczy? Przypominają mi węgielki. Niby inne dziewczyny mają podobne, ale tylko te Ayako tak lśnią od środka- I gdy Iwa z rozmarzoną miną rozwodził się nad urodą Ayako, Tooru powoli czuł coraz silniejszy ucisk w gardle.- Wiesz, Oikawa?- zagadnął nagle Iwaizumi.

- Hm? - mruknął z trudem Tooru.

- Chyba się zakochałem.

Oikawa stanął jak wryty. Nie, pomyślał, nie, to nie tak. Iwa-chan... On...

Przełknął ciężko ślinę i uśmiechnął się jak najszczerzej, jak potrafił.

- To cudownie, Iwa-chan.

- Co nie? - Iwa zdawał się nie zauważać, że uśmiech Tooru bladnie z każdym krokiem, wznowionego marszu w kierunku domu.

- Chyba... Chyba zapomniałem czegoś ze szkoły. Nie czekaj na mnie Iwa-chan. Widzimy się jutro.

Tooru odwrócił się i nie czekając na odpowiedź, puścił się biegiem. Gdy tylko upewnił się, że Iwa nie może go już zobaczyć, zatrzymał się, ciężko dysząc. Oparł dłonie o kolana i nabrał w płuca drżący oddech. To nic, próbował sobie wmówić, nie mogę... Nie Iwę-chan... Nie w ten sposób...

Prawie nic nie widział. Obraz rozmywały bezsilne łzy.

...

Zawsze wyglądało to podobnie, mimo że minęły lata od pierwszej miłości Iwy. Iwa zakochiwał się zaskakująco łatwo i kiedy dziewczyna dała mu szansę, zawsze przychodził do Tooru i objadając się niezdrowym żarciem, i grając na konsoli, godzinami gadał o urodzie swojego aktualnego obiektu uczuć, o tym jaka jest cudowna i wspaniała, a Tooru słuchał i gapiąc się w ekran, co jakiś czas mu przytakiwał. Kiedy już Iwa się wygadał albo było zbyt późno, by kontynuować, wracał rozanielony do siebie, a Tooru żegnał go z uśmiechem. Po zamknięciu drzwi jego mina rzedła, ramiona opadały, a do oczu napływały znienawidzone łzy. Naprawdę chciał, by Iwa był szczęśliwy. Naprawdę chciał mu kibicować. Naprawdę... Naprawdę nienawidził jak słaby i żałosny bywał, gdy łkając, zsuwał się po zamkniętych drzwiach i zwijał się w dygoczący kłębek, by po chwili podnieść się i wciąż płacząc, jak małe dziecko zabierał się do sprzątania po ich spotkaniu. Nie potrafił nic poradzić na pękające serce, gdy umysł podsuwał mu obrazy jakieś zgrabnej, długowłosej dziewczyny w ramionach Iwy. Ich pocałunków i splecionych palców.

Nic nie mógł poradzić na to, że najchętniej zająłby jej miejsce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro