Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Green lipstick on my face [mabcyfika]

Dla koszmarny, która kocha yuri. To dla Ciebie, M.W.S.C.

- Wyglądasz okropnie- powiedziała Mabel, przepuszczając ją w progu. Trzymała miskę kolorowych, rozmoczonych w marchewkowym soku płatków, co jakiś czas łyżka kleistej, słodkiej masy wędrowała do jej ust, z cichym mlaśnięciem spoczywając na języku.

Pacyfika wywróciła zaczerwienionymi oczami i ocierając nos rękawem swetra, usiadła na kanapie. Tajemnicza Chata niewiele się zmieniła. Pojawiły się dziecięce zabawki dla bliźniaczych pociech Soos'a, nowszy telewizor (choć nadal przedpotopowy) i lodówka, która naprawdę mroziła, zamiast jedynie pikać i warczeć, i doprowadzać ludzi do szału.

Na zewnątrz panował upał, w pomieszczeniu było niewiele chłodniej, ale gospodyni paradująca w grubym, wełnianym swetrze z naszytą na niego brokatową gwiazdką, nie wydawała się umierać z gorąca.

Stary mebel zatrzeszczał w proteście, gdy szatynka usiadła obok niej i delikatnie ujęła jej zadbane dłonie w swoje obwieszone plastikowymi pierścionkami i dzwoniące od tanich, kolorowych bransoletek ręce. Miała nierówno przycięte paznokcie. Lakier odprysnął w kilku miejscach (zapewne nie zdążyła go zmyć po misji albo uznała, że nie ma ochoty tego robić i w końcu lakier sam zejdzie).

- Co się stało?- zapytała Pines, odkładając miskę na niski stolik.

Pacyfika pokręciła głową. Nie chciała mówić. Już czuła narastający szloch, a przyszła do Tajemniczej Chaty się uspokoić. Przysparzanie zmartwień Mabel nie było jej celem, choć ona zwykle nie miała problemu z odwrotnym układem. Z takim też nie, tylko rzadziej się zdarzał.

Po brodzie pociekła jej strużka krwi, z przegryzionej wargi. Mabel delikatnie starła ją dłonią, pozostawiając czerwoną smugę na porcelanowej skórze Northwest.

- Rodzice?- Jej głos był kojący i spokojny. Ona chciała tylko wiedzieć, nie oceniała. Przed nią Pacyfika mogła się odsłonić bez obawy o wykorzystanie jej słabości w przyszłości. Mabel po prostu była i sama jej obecność sprawiała, że człowiek chciał jej wszystko powiedzieć.

Blondynka potaknęła, spuszczając wzrok. Nie chciała płakać.

Pacyfika nie oczekiwała akceptacji ani zrozumienia ze strony rodziców, ale gdzieś w środku bardzo tego pragnęła. Nie wychowano jej w duchu tolerancji, za niedoskonałość była karana. Jednak skoro Dipper mógł być z demonem, ona mogła całować inną dziewczynę i ludzie nie powinni mieć z tym problemu... prawda? Idealni, choć biedni państwo Northwest nie chcieli nawet o tym słyszeć. Ich córka miała być perfekcyjna, miała kiedyś wyjść za przystojnego mężczyznę z dobrego domu, najlepiej chirurga, bankiera albo prawnika i założyć z nim idealną rodzinę. Nie widzieli w jej życiu miejsca dla dziecinnej, choć niesamowicie odważnej tropicielki istot nadprzyrodzonych i jej dziwacznej świni domowej, ani dla jej brata i jego nierozgarniętego, nieco psychicznego chłopaka-demona, który kiedyś próbował zniszczyć świat, ale ostatnio był bardzo grzeczny i nawet nie podpalił niczego od tygodnia.

- Hej- szepnęła łagodnie Mabel, ujmując jej brodę i delikatnie ją podnosząc, by ich oczy się spotkały. Pocałowała policzek Pacyfiki, a potem znowu i znowu. Scałowywała każdą łzę, aż w końcu policzki dziewczyny były zielone od jej szminki.- Jesteś moim ufoludkiem. Jesteś wspaniała i kocham cię bez względu na wszystko.

Pogłaskała jej policzek, rozcierając pigment. Pacyfika wtuliła się w ciepłą dłoń i przymknęła oczy. Zielona, fioletowa, żółta czy niebieska- dla Mabel nie miało to żadnego znaczenia. I tak dla niej była.

- Dziękuję- wychrypiała przez ściśnięte gardło.

Mabel objęła ją i mocno przytuliła. Pacyfice zabrakło tchu. Niepewnie otoczyła ramionami talię dziewczyny i oddała uścisk. Pociągnęła nosem, chowając twarz w miękkim, puszystym swetrze, brudząc go szminką. Skoro Dipper i Bill jakoś dawali radę, to związek dwóch w miarę zwyczajnych nastolatek nie mógł być trudniejszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro