Chłopiec z marmuru
Z winy VivianNobody i "Ósmego dnia tygodnia".
Gdyby serca chłopców z marmuru zaczęły bić, byłby jednym z nich. Zszedłby z postumentu ostrożnie i powoli, przecierając zaspane oczy, uważając, by nie urazić stóp o roztrzaskane skorupy. Bo gdyby ludzie z marmuru ożyli, ludzie cieleśni zastygliby jak kamień i rozpadliby się na setki kawałków- nieumiejętne rzeźby szaleńca. Miliardy odłamków miliardów ludzi. A on stanąłby na dywanie z odłamków i biały, jak szlachetny marmur, stąpałby po nim, nie brocząc kropli krwi. Idealny, zbyt piękny dla świata oddychałby głęboko, powoli rozprostowując zastane po tysiącach lat mięśnie i stawy. Wodziłby po świecie ciemnymi, dużymi oczami, doszukując się w nim perfekcji, choć zbliżonej jego własnej, lecz zbyt odległej i niedościgłej dla matki natury. I płakałby rzewnie nad samotnością swej doli, bo oto inne dzieci kamienia nie widziałyby się nawzajem, zbyt rozpędzone po świecie przez zachłanną, żądną ich piękna ludzkość. Chłopiec z marmuru upadłby na kolana i zamarł w niemym błaganiu, bo nawet ideały nie lubią samotności głębokiej i duszącej. Słońce muskałoby jego policzki, deszcz mieszał z łzami. Gdyby tylko ich serca zaczęły bić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro