Grudzień
a/n; trudno mi uwierzyć, że to już koniec
szczerze powiedziawszy, to opowiadanie miało być takim... hm, czymś w rodzaju "zapychacza"? czymś, co mówi: "hej, jestem tutaj!", mimo tego, że zajmowałam się egzaminami i nie miałam na nic czasu
ale nie byłabym sobą, gdybym nie starała się dać z siebie 100% i nie napisać tego najlepiej, jak potrafię
mam nadzieję, że miło spędziliście czas czytając to opowiadanie. dziękuję, że tutaj wpadliście, na mojej twarzy zawsze pojawiał się uśmiech, gdy dostawałam powiadomienia o gwiazdkach i komentarzach
byłoby mi bardzo miło, gdybyśmy mogli znów się spotkać, ale tym razem w "All your dreams". Jest to one-shot o Taekookach (Taehyung i Jungkook z BTS) inspirowany dramą "While You Were Sleeping". (dodałam go do 'planowanych' w opisie mojego profilu, razem z datą opublikowania).
(gdyby ktoś chciał przeczytać opis z ciekawości, możecie pisać na priv)
miłego dnia, dziękuję jeszcze raz!~
ps. gdybyście mogli zrobić tu make, byłabym wdzięczna >.< (https://mmt.fans/dKsm/ <— wstawię też w komentarzach)
***
Śnieg prószył spokojnie, przecinając atramentowe niebo. Przez chmury przyglądały im się gwiazdy. Był cichy wieczór, milczenie otoczenia było przerywane przez śmiech kilku nastolatków, którzy wracali właśnie do swoich domów.
Policzki Seolmi były czerwone, ale sama nie była pewna, czy to przez mróz, który panował teraz na dworze, czy może jednak chodzi o to, co wydarzyło się wcześniej.
Jeongin szedł obok niej tak blisko, że niemalże stykali się ramionami. Co jakiś czas czuła, że jego zimne palce muskają delikatnie jej równie zmarzniętą dłoń. Miała wrażenie, że rumieni się jeszcze bardziej.
Wracali z lodowiska. Wybrali się tam po raz pierwszy tej zimy. Nie było wiele osób oprócz nich, jedynie pojedynczy ludzie, kilka par, głównie w ich wieku. Część chłopców umiała jeździć na łyżwach, niektórzy mieli z tym drobne problemy, ale wszyscy dawali sobie jakoś radę — w mniejszym lub większym stopniu. Seolmi jeździła tak, jakby przychodziła tu codziennie, nie zachwiała się ani raz.
Kątem oka zobaczyła, jak Felix ciągnie za sobą przerażonego Changbina, który od dobrych kilku lat nie miał okazji założyć łyżew na nogi. Uśmiechnęła się pod nosem; wyglądali ze sobą uroczo. Jechała dalej, zerkając przelotnie na mijających ją ludzi. Czuła się beztrosko, jakby wszystkie problemy zniknęły jak za dotknięciem magicznej różdżki.
Zatrzymała się na chwilę przy barierce, szukając wzrokiem przyjaciół swojego kuzyna. Hyunjin śmigał po lodzie z prędkością światła, dalej Jisung próbował się nie przewrócić, a Minho śmiał się z niego głośno.
Nie zauważyła Jeongina, który jechał w jej stronę. On natomiast źle ocenił odległość i odrobinę przeliczył się co do swoich umiejętności. Ledwo udało mu się wyciągnąć ręce i zatrzymać kilka centymetrów przed ciałem nastolatki, tym samym odbierając jej możliwe drogi ucieczki.
— Oh, przepraszam — wydukał, cały czerwony. Potem uśmiechnął się lekko, jakby ponownie chciał przeprosić i przesunął się na bok. Dziewczyna nie była już uwięziona między jego ramionami. — Dobrze jeździsz, Seolmi-ah.
— Dziękuję — powiedziała, a jej oddech zmienił się w kłębek pary. Przez chwilę zapadło między nimi milczenie, które w pewnym stopniu było niezręczne. Jednak nie przeszkadzało im to bardzo, więc nie odzywali się, dopóki pytanie nie opuściło ust nastolatki: — nie jest ci zimno?
Pokręcił głową, ale widziała, jak lekko się kuli, próbując ukryć więcej ciała pod materiałem kurtki. Przez głowę przemknęła jej myśl, że gdy zejdą z lodu, kupi mu ciepłą czekoladę w automacie, żeby trochę się ogrzał.
Yang uśmiechnął się nieśmiało i zapytał, czy mogłaby mu trochę pomóc, bo dalej nie czuł się pewnie na łyżwach. Ostatni raz był na lodowisku chyba dwa lata temu, kiedy jeszcze mieszkał w Busan.
Faktycznie, gdy bliżej mu się przyjrzała, zauważyła, że kurczowo trzyma się barierki, a jego palce wręcz pobielały. Nogi mu się trzęsły. Mogłoby się wydawać, że zaraz się przewróci.
Bez zastanowienia złapała go za dłoń i lekko odciągnęła od granicy lodowiska. Zachwiał się i omal nie upadł na siedemnastolatkę, ale koniec końców udało mu się złapać równowagę. Nie puszczał jej ręki, jakby bał się, że gdy to zrobi, dziewczyna zamieni się w parę i zniknie.
Seolmi została wyrwana z rozmyślań przez smukłe palce Jeongina, które splotły się z jej. Wzdrygnęła się, ale nie uwolniła dłoni z uścisku. Chłopak, jakby czując, że zyskał w ten sposób swego rodzaju pozwolenie, schował ich splecione dłonie do kieszeni swojej kurtki. Nastolatka poczuła miłe ciepło, to było nowe, ale bardzo przyjemne uczucie.
Uśmiechnęła się lekko, ukrywając twarz we włosach.
***
Ostatni dzień grudnia. Nie mogłam uwierzyć, że czas tak szybko leci. Przysięgam, jeszcze wczoraj szukałam prezentu dla Jeongina przed jego urodzinami. Jakim cudem dzisiaj (właściwie, to już wczoraj) mija rok, odkąd poznałam przyjaciół Hyunjina?
To niesamowite, jak prędko potrafi zmienić się rok, w którym żyjemy. Zawsze wydaje się, że to kolejne ponad trzysta sześćdziesiąt dni to bardzo duża liczba. Tymczasem nim się obejrzymy, musimy kupować nowe kalendarze.
Nie zmienia to faktu, że przez rok może wydarzyć się wiele. Przeżyłam wiele wzlotów i upadków, ale koniec końców udało mi się przetrwać i oto jestem — cała i zdrowa, mogę nawet stwierdzić, że szczęśliwa. Bardzo szczęśliwa. Może nawet najszczęśliwsza w życiu.
Hyunnie poprosił mnie o pomoc z przygotowaniem jego mieszkania na Sylwestra. Ciocia i wujek poszli na jakiś bal, więc mieliśmy zostać sami w dziesiątkę, bo chłopaki zapowiedzieli, że się pojawią. Już na samą myśl o tym, że spędzimy razem ten dzień, uśmiechałam się lekko.
Sprawnie wszystko przygotowaliśmy, mój kuzyn ciągle chodził po mieszkaniu i sprawdzał, czy niczego nie brakuje. Ja natomiast siedziałam spokojnie na kanapie i przełączałam kanały, szukając czegoś do obejrzenia, zanim reszta przyjdzie.
Zjawili się dość szybko, tłumacząc się, że chcą spędzić jak najwięcej czasu razem. Nie dziwiłam im się, w końcu niektórzy z nich kończą szkołę za dwa miesiące. Potem czeka ich praca albo studia. Dorosłe życie, konieczność podejmowania decyzji za siebie. Trudno było mi wyobrazić sobie, że za rok ja będę na ich miejscu.
Jeongin i ja staliśmy przy oknie, patrząc na nocny obraz miasta. Milczeliśmy, każdy z nas myślał o czymś, nie zważaliśmy na przyglądającego się nam Hyunjina.
— Nie mogę uwierzyć, że za kilkanaście minut zostaniemy jedynymi niepełnoletnimi osobami w tym mieszkaniu — westchnął, opierając czoło o szybę. — Będą nas nazywać dzieciakami.
Seolmi zaśmiała się, sprawiając, że chłopak oderwał wzrok od miasta. Przyglądał jej się przez chwilę, zapominając o bożym świecie. Widok uśmiechającej się nastolatki był hipnotyzujący; miała ładny uśmiech.
Nagle znikąd pojawił się Hyunjin, który skradł się do nich cicho. Nie zauważyli go, dopóki nie krzyknął:
— Wiecie co, ja zawsze będę trzymał za was kciuki!
I potem ruszył biegiem w zupełnie inną stronę.
Dziewczyna zamrugała i już miała się rzucić na irytującego — jednak mimo wszystko ukochanego — kuzyna, ale została powstrzymana przez czyjeś ramiona, trzymające ją w pasie.
Zarumieniła się i natychmiast znieruchomiała. Wiedziała, kto ją zatrzymał.
Jeongin.
— Uprzedzając prośby, nie, nie puszczę cię — zadeklarował, a nastolatce wydawało się, że mocniej ją do siebie przyciągnął.
Nie odzywali się przez kilka sekund.
— Możemy... możemy zostać tak trochę dłużej? — wyszeptał do jej ucha nieśmiało.
Nie mogła odmówić i powstrzymać uśmiechu, który cisnął jej się na usta.
Ten gest był naprawdę uroczy. Dalej mam przed oczami to, jak zobaczyłam nasze odbicie w oknie — Jeongin, wyższy ode mnie, przytulał moje mniejsze ciało od tyłu, a ja opierałam się o jego tors.
Czułam się wtedy taka bezpieczna. Jakby fakt, że moje serce bije dla niego zdecydowanie szybciej, poszedł w zapomnienie. Rytm życiodajnego mięśnia uspokoił się, a ja mogłam z ufnością wtulić się w jego ciało. Jakby właśnie tego przez ten cały czas mi brakowało.
Teraz ta luka została wypełniona i mam nadzieję, że już nigdy nie będzie pusta.
Złożyła kartkę na kilka części i schowała ją do kieszeni. Mimo wszystko czuła, że już więcej nie będzie potrzebowała listów. Miała wrażenie, że teraz wszystko będzie o niebo lepsze.
Spojrzała w prawo. Obok niej na kanapie siedzieli Hyunjin i Jeongin. Oboje spali, głowa młodszego opadła na ramię Hwanga.
Słodko, pomyślała, przykrywając ich kocem.
Sama ułożyła się obok, wtulając policzek w ciepłe ramię Yanga. Do jej nosa dotarł delikatny zapach jego perfum; kojarzyło jej się to ze spokojem i ukojeniem.
Tej nocy zasnęła bez problemu, z uśmiechem na ustach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro