Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3: Dawny Przyjaciel

- Yoongi?! - niemal rzyknąłem  z wrażenia. Na jego twarzy ukazał się ten sam uśmiech co 11 lat temu. Nigdy nie sądziłem, że po tylu latach będzie mi dane spotkać go po raz kolejny.

Nie widzieliśmy się tak długo, a mimo to prawie wcale się nie zmienił. Jedyne co, to bardziej zmężniał- w końcu miał już 27 lat. Był moim przyjacielem z dzieciństwa i pomiędzy treningami włóczyliśmy się razem po osiedlach, zabijając wspólnie czas. Nie robiliśmy nic niezwykłego, ale spacery w wspólnym towarzystwie sprawiały nam wiele radości. Byliśmy dla siebie niczym bracia, których oboje nie mieliśmy. Nawet potrafiliśmy się dzielić jedzeniem. A wierzcie mi, jak jest się facetem, to na pewno nie myśli się o dzieleniu się ze swoim przyjacielem żarciem, które miało Ci starczyć do końca dnia. My byliśmy jednak inni, zawsze blisko siebie. Gdy drugiego nie było obok, to świat przestał zdawać się tak kolorowy i roześmiany jak zawsze.

Niestety przyszedł taki czas, że Yoongi musiał się wyprowadzić i to nie po prostu do innego domu, ale do innego miasta oddalonego o wiele kilometrów. A że byliśmy w bardzo młodym wieku, odwiedziny od razu odpadały. Później z głupich przyczyn urwał nam się kontakt, nawet nie wiem czemu tak wyszło. Wiedziałem jednak, że to już nie to samo. Min chyba też zdawał sobie z tego sprawę i bez żadnych kłótni o niepotrzebne rzeczy przestaliśmy jak jeden mąż wypisywać do siebie nawet głupie "co u Ciebie?".

Po pewnym czasie tego naprawdę żałowałem, ale też jak idiota bałem się do niego napisać, bojąc się  odrzucenia, które zawsze wzbraniało mnie przed wysłaniem wiadomości. Teraz Bóg chciał by nasze drogi znowu się splotły, lecz szkoda, że w takich nieprzyjemnych okolicznościach. Choć ulżyło mi, że żyje i ma się dobrze, przynajmniej tak wnioskowałem.

Nie mogąc się powstrzymać otuliłem swojego hyunga ramionami, zamykając go szczelnie i ciesząc się przy tym jak małe dziecko. On zaś nie zaprotestował na ten gest, a wręcz go odwzajemnił.

- Dobrze Cię widzieć. - zaśmiał się.

- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę...

-Nieźle wyrosłeś od tamtego czasu. - odsunął się ode mnie i zmierzył mnie od stóp do głów - i przy okazji udało Ci się osiągnąć swój cel.

- Ta... Było ciężko.

- No to na pewno. Ja sam bym nie dał rady, jestem za leniwy do tego. - uśmiechnął się ponownie.

- Przepraszam, że przerywam wam pogaduszki... -Wtrącił się Jin, przez co cała nasza trójka spojrzała na niego - Ten chłopak nie ma żadnych poważnych ran, ale nie mogę stwierdzić w 100% czy jest zarażony, muszę zrobić badanie krwi - patrzył cały czas na mnie, a później przeniósł wzrok na towarzyszy chorego - was też obowiązują te badania, jeśli macie zamiar tu zostać.

- Nie chcemy sprawiać wam żadnych problemów. Odejdziemy jak tylko Jimin dostanie jakieś lekarstwo - Spojrzałem na Yoongiego zdziwiony.

- No chyba żartujesz...

- Nie żartujemy - wtrącił się Kim - jesteśmy naprawdę wdzięczni za pomoc, ale nie będziemy siedzieć wam na głowie.

- Posłuchajcie... - westchnąłem zrezygnowany - to nie jest miejsce zarezerwowane... Tutaj są ludzie, którzy także walczyli na ulicach broniąc własnego życia. Dlatego nie musicie opuszczać tego miejsca, nikt was stąd nie wyrzuca...Tutaj otrzymacie schron, żywność oraz lekarstwa w zamian za pomoc w utrzymaniu tego wszystkiego. Naprawdę lepiej dla was będzie jak zostaniecie

- Ale wiesz, że wiąże się to z ograniczeniem zapasów dla innych. - spojrzał na mnie poważnie.

- O zapasy to ty się nie martw. Ja od tego jestem. Naprawdę, przemyślcie to. Dostaniecie wraz z kolegą pokój i to co wam będzie potrzebne.
-Ale...

- Żadnych ale. Zostajecie i koniec, nie dam wam opuścić tego miejsca, dopóki po ziemi stąpają zombie... bądźmy poważni. -Taehyung spojrzał niepewnie najpierw na mnie, a potem na Mina. Wiedzieli doskonale, że mam racje, a wyjście na zewnątrz skazywało ich znowu na wieczne uciekanie, walkę z przeciwnościami by zdobyć cokolwiek. Chłopak westchnął i przetarł kark.

- Czuje się głupio, ale muszę się z tobą zgodzić... - zaśmiałem się w odpowiedzi, na co cały stres opuścił nie tylko mnie, ale zwłaszcza ich.

- W takim razie od razu pobiorę wam próbki krwi - przerwał nam Jin. Kazał im usiąść wygodnie na krzesłach obok jego biurka. Sam podszedł do szafki wyjmując dwa opakowania ze strzykawkami. Obaj podwinęli swoje rękawy jednocześnie, niemalże jak wojskowi, którzy właśnie otrzymali rozkaz. Doktor podszedł do jednego z nich, gdy sam opierałem się o ścianę na przeciwko. Odkaził dokładnie miejsce, w które miał się wbić igłą i po chwili mogłem ujrzeć jak ciemno czerwona ciecz przedostaje się do wnętrza strzykawki. Nie raził mnie widok krwi, ani strzykawek, bo już nie raz widziałem o wiele gorsze rzeczy niż to, chociażby widok rozkładających się ciał zombie. Serio przy strzykawce to było nic.

Jin przelał krew od razu do jednej z fiolek, która leżała na stole i od razu po zapieczętowaniu jej podpisał ją imieniem Taehyunga. Następnie to samo uczynił z Yoongim, więc niedługo po tym byli już wolni.

- Chodźcie, pokażę wam wasz nowy pokój. - rzuciłem, po czym skierowałem się do drzwi.

-Spokojnie. Jimin jest w dobrych rękach. - upewniłem ich, widząc chwilowe zawahanie.

Idąc w stronę kwatery, którą im przydzieliłem, pokazałem przy okazji, gdzie znajduje się mój pokój w razie jakiejkolwiek potrzeby. Opowiedziałem też trochę o tym miejscu, a przede wszystkim przedstawiłem nie małą listę zasad, jakie tutaj obecnie panują. Każdy bez wyjątków musiał ją przestrzegać, by wszyscy byli bezpieczni- na tym najbardziej mi zależało.

Otworzyłem przed nimi drzwi nieużytkowanego jeszcze pokoju z kilkoma materacami. Cóż, nie było nas "stać" na normalne łóżka, ale przynajmniej nie spaliśmy na gołej ziemi. Każdy pokój był już wcześniej przygotowany, bo nie mieliśmy ani czasu ani nawet chęci przygotowywać ich jak tylko znajdziemy nowe osoby. Dlatego już na materacach leżały koce i poduszki, a także drobne rzeczy pozwalające zachować najbardziej podstawową higienę. Może to i głupie myśląc o takich artykułach zamiast skupiać się na samym pożywieniu czy piciu, ale brak jakiejkolwiek higieny powodował choroby, które mogły być tragiczne w skutkach.  A niestety, leków na całej ziemi było coraz mniej, więc trzeba mieć na uwadze różne czynniki by zmniejszać zagrożenie.

- Teraz odpocznijcie. Za jakiś czas do was zajrze, byście przyszli na kolację. - chłopaki tylko kiwnęli głowami, siadając na wybranych przez siebie łóżkach. Sam skierowałem się do swojego małego biura, by sprawdzić raport z tego co udało nam się w tej wyprawie zdobyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro