Chapter Two A journey/Rozdział Drugi Podróż
Obudziłam się na dźwięk budzika, po czym go wyłączyłam. Wkurzał mnie jak nic innego. Nie wyspałam się znowu przez koszmar. Znowu mi się śniło jak wróciłam z kina podczas wakacji po skończeniu studiów. Weszłam wtedy do salonu i zauważyłam martwe ciało Joel'a na podłodze. Pamiętam, że nie mogłam się poskładać przez długi czas. Ale przeszłości nie da się zmienić. Wstałam i poszłam do łazienki. Pozbyłam się ubrań i weszłam pod prysznic. Gdy skończyłam, wyszłam i owinęłam ciało ręcznikiem, a następnie podeszłam do umywalki i umyłam zęby. Wróciłam do sypialni i wyjęłam z szafy bieliznę. Założyłam ją, po czym wyciągnęłam kolejne ubrania, a mianowicie czarne dżinsy, bordowe trampki, skarpetki, biały T-shirt i dżinsową kurtkę, po czym je włożyłam. Założyłam plecak i wzięłam klucze. Zeszłam na dół i udałam się do drzwi wejściowych. Wyszłam na dwór i zamknęłam drzwi na klucz. Przede mną stało auto Lary i ona obok.
— A co to za niespodzianka? — zapytałam Larę.
— Pomyślałam, że cię podwiozę — odpowiedziała z uśmiechem.
— Dzięki.
Wsiadłyśmy do samochodu. Przyjrzałam się jej ubraniom. Miała na sobie czarne buty do chodzenia w dżungli, długie brązowe spodnie i turkusową bluzkę. Na jej dłoniach znajdowały się czarne rękawiczki bez palców. Włożyła klucze do stacyjki i zapaliła auto. Zaczęłyśmy jechać w umówione miejsce. Postanowiłam poruszyć temat wczorajszego włamania do mojego domu.
— Wczoraj ktoś mi się włamał — zaczęłam rozmowę, przerywając niezręczną ciszę.
— CO?! — zawołała bardzo zdziwiona.
— Tak. Spokojnie. W nocy wstałam i sprawdziłam czy niczego nie ukradł. Nic mi nie zginęło. Gdy go przyduszałam łukiem powiedział, że Trójca mu zleciła.
— I jak go wygoniłaś?
— Kazałam mu brać dupę w troki i zjeżdżać.
— Za dużo Kevina w święta oglądałaś.
— To dobry film! Najbardziej mnie jednak zastanawia co Trójca chciała z mojego domu.
— Możliwe, że chcieli poszukać czegoś na temat tej figury.
— Możliwe.
Resztę drogi przesiedziałyśmy milcząc. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. "Czego ten dupek szukał w moim domu? Nie mam żadnych notatek, ani niczego w tym stylu. No nic" rozmyślałam. Czterdzieści minut jechałyśmy na lotnisko. Gdy byłyśmy na miejscu, Lara zaparkowała, zgasiła auto i wyjęła kluczyk ze stacyjki. Wysiadłyśmy z auta, a Lara poszła do bagażnika. Wyjęła torbę ze swoim sprzętem. Zamknęła auto i poszłyśmy poszukać samolotu Sully'ego. Kiedy ich znalazłyśmy, gadali o czymś. Przywitaliśmy się i zaczęliśmy pakować torby ze sprzętem.
— Wow, po co ci maczeta? — zapytał mnie Sam, gdy zobaczył przyrząd przyczepiony do mojego plecaka.
— Lecimy do dżungli, a tam jest dużo zielska. Poza tym, jest to dobra broń.
— Okej...
Wsiedliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsca. Oczywiście Sully jako pilot i obok niego Nate.
— Ile będziemy lecieć do Portugalii? — zapytałam, zapinając pasy.
— Około trzech godzin. Zaś z Portugalii do Amazonii około dziewięciu — odpowiedział mi Sully.
— Dzięki.
— Nie zabraknie nam paliwa z Portugalii do Amazonii? — zapytał Nate.
— Nie powinno młody. Nie powinno — ostatnie dwa słowa wyszeptał.
Wystartowaliśmy. Lot do Portugalii przeszedł spokojnie. Wylądowaliśmy, zatankowaliśmy i polecieliśmy dalej. Osiem godzin również było spokojne. Siedzieliśmy w ciszy, gdy nagle usłyszeliśmy strzały w naszą stronę.
— Co się dzieje?! — zapytałam.
— Ktoś nas ostrzeliwuje! — oznajmił Nate.
— To pewnie Trójca! — krzyknęła Lara.
— Trzymajcie się dzieciaki! — powiedział Sullivan.
Sully wykonał niebezpieczny manewr i dynamicznie skręcił.
— Ratujcie sprzęt! — zarządził młodszy Drake.
Pobiegłyśmy z Larą po torby. Założyłam swój plecak i wzięłam torbę z rzeczami chłopców, po czym podałam ją Samowi. Lara wzięła swoją.
— Czy coś się pali? — zwrócił uwagę Sam, pociągając nosem.
— Cholera, silnik się pali! — wrzasnął Nate.
Wtedy moją uwagę przykuły spadochrony.
— Spadochrony! — oznajmiłam.
— Bierzcie je! — rozkazał Victor.
Zrobiliśmy co kazali. Lara i Sam założyli je, zaś ja go trzymałam, bo już miałam założony swój plecak.
— A co z wami?! — zapytała Lara.
— Spróbujemy lądować awaryjnie! Wy się ratujcie! — powiadomił nas Nate.
— Dobra! — odpowiedział Samuel.
Razem z Larą odtworzyłyśmy drzwi. Sam skoczył pierwszy. Później skoczyła brunetka. Na samym końcu skoczyłam ja. Otworzyłam spadochron i zaczęłam szybować. Helikopter Trójcy najwyraźniej nie zauważył naszej ucieczki. Szybowałam dobre kilkanaście minut, gdy spadochron zaczął się drzeć.
— Cholera! — krzyknęłam.
Spadłam do wody.
————————————————————————————————————————
Drugi rozdział za nami. Jak myślicie, ktoś nie przeżył katastrofy? Jeśli popełniłam jakieś błędy komentarze są do Waszej dyspozycji. Do następnego😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro