Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter Two A journey/Rozdział Drugi Podróż

   Obudziłam się na dźwięk budzika, po czym go wyłączyłam. Wkurzał mnie jak nic innego. Nie wyspałam się znowu przez koszmar. Znowu mi się śniło jak wróciłam z kina podczas wakacji po skończeniu studiów. Weszłam wtedy do salonu i zauważyłam martwe ciało Joel'a na podłodze. Pamiętam, że nie mogłam się poskładać przez długi czas. Ale przeszłości nie da się zmienić. Wstałam i poszłam do łazienki. Pozbyłam się ubrań i weszłam pod prysznic. Gdy skończyłam, wyszłam i owinęłam ciało ręcznikiem, a następnie podeszłam do umywalki i umyłam zęby. Wróciłam do sypialni i wyjęłam z szafy bieliznę. Założyłam ją, po czym wyciągnęłam kolejne ubrania, a mianowicie czarne dżinsy, bordowe trampki, skarpetki, biały T-shirt i dżinsową kurtkę, po czym je włożyłam. Założyłam plecak i wzięłam klucze. Zeszłam na dół i udałam się do drzwi wejściowych. Wyszłam na dwór i zamknęłam drzwi na klucz. Przede mną stało auto Lary i ona obok.
— A co to za niespodzianka? — zapytałam Larę.
— Pomyślałam, że cię podwiozę — odpowiedziała z uśmiechem.
— Dzięki.
Wsiadłyśmy do samochodu. Przyjrzałam się jej ubraniom. Miała na sobie czarne buty do chodzenia w dżungli, długie brązowe spodnie i turkusową bluzkę. Na jej dłoniach znajdowały się czarne rękawiczki bez palców. Włożyła klucze do stacyjki i zapaliła auto. Zaczęłyśmy jechać w umówione miejsce. Postanowiłam poruszyć temat wczorajszego włamania do mojego domu.
— Wczoraj ktoś mi się włamał — zaczęłam rozmowę, przerywając niezręczną ciszę.
— CO?! — zawołała bardzo zdziwiona.
  — Tak. Spokojnie. W nocy wstałam i sprawdziłam czy niczego nie ukradł. Nic mi nie zginęło. Gdy go przyduszałam łukiem powiedział, że Trójca mu zleciła.
— I jak go wygoniłaś?
— Kazałam mu brać dupę w troki i zjeżdżać.
— Za dużo Kevina w święta oglądałaś.
— To dobry film! Najbardziej mnie jednak zastanawia co Trójca chciała z mojego domu.
— Możliwe, że chcieli poszukać czegoś na temat tej figury.
— Możliwe.
Resztę drogi przesiedziałyśmy milcząc. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. "Czego ten dupek szukał w moim domu? Nie mam żadnych notatek, ani niczego w tym stylu. No nic" rozmyślałam. Czterdzieści minut jechałyśmy na lotnisko. Gdy byłyśmy na miejscu, Lara zaparkowała, zgasiła auto i wyjęła kluczyk ze stacyjki. Wysiadłyśmy z auta, a Lara poszła do bagażnika. Wyjęła torbę ze swoim sprzętem. Zamknęła auto i poszłyśmy poszukać samolotu Sully'ego. Kiedy ich znalazłyśmy, gadali o czymś. Przywitaliśmy się i zaczęliśmy pakować torby ze sprzętem.
— Wow, po co ci maczeta? — zapytał mnie Sam, gdy zobaczył przyrząd przyczepiony do mojego plecaka.
— Lecimy do dżungli, a tam jest dużo zielska. Poza tym, jest to dobra broń.
— Okej...
Wsiedliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsca. Oczywiście Sully jako pilot i obok niego Nate.
— Ile będziemy lecieć do Portugalii? — zapytałam, zapinając pasy.
— Około trzech godzin. Zaś z Portugalii do Amazonii około dziewięciu — odpowiedział mi Sully.
— Dzięki.
— Nie zabraknie nam paliwa z Portugalii do Amazonii? — zapytał Nate.
— Nie powinno młody. Nie powinno — ostatnie dwa słowa wyszeptał.
Wystartowaliśmy. Lot do Portugalii przeszedł spokojnie. Wylądowaliśmy, zatankowaliśmy i polecieliśmy dalej. Osiem godzin również było spokojne. Siedzieliśmy w ciszy, gdy nagle usłyszeliśmy strzały w naszą stronę.
— Co się dzieje?! — zapytałam.
— Ktoś nas ostrzeliwuje! — oznajmił Nate.
— To pewnie Trójca! — krzyknęła Lara.
— Trzymajcie się dzieciaki! — powiedział Sullivan.
Sully wykonał niebezpieczny manewr i dynamicznie skręcił.
— Ratujcie sprzęt! — zarządził młodszy Drake.
Pobiegłyśmy z Larą po torby. Założyłam swój plecak i wzięłam torbę z rzeczami chłopców, po czym podałam ją Samowi. Lara wzięła swoją.
— Czy coś się pali? — zwrócił uwagę Sam, pociągając nosem.
— Cholera, silnik się pali! — wrzasnął Nate.
Wtedy moją uwagę przykuły spadochrony.
— Spadochrony! — oznajmiłam.
— Bierzcie je! — rozkazał Victor.
Zrobiliśmy co kazali. Lara i Sam założyli je, zaś ja go trzymałam, bo już miałam założony swój plecak.
— A co z wami?! — zapytała Lara.
— Spróbujemy lądować awaryjnie! Wy się ratujcie! — powiadomił nas Nate.
— Dobra! — odpowiedział Samuel.
Razem z Larą odtworzyłyśmy drzwi. Sam skoczył pierwszy. Później skoczyła brunetka. Na samym końcu skoczyłam ja. Otworzyłam spadochron i zaczęłam szybować. Helikopter Trójcy najwyraźniej nie zauważył naszej ucieczki. Szybowałam dobre kilkanaście minut, gdy spadochron zaczął się drzeć.
— Cholera! — krzyknęłam.
Spadłam do wody.
————————————————————————————————————————
Drugi rozdział za nami. Jak myślicie, ktoś nie przeżył katastrofy? Jeśli popełniłam jakieś błędy komentarze są do Waszej dyspozycji. Do następnego😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro