Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter Three Where are they?/Rozdział Trzeci Gdzie reszta?

   Z wody nie mogłam się wydostać kilka dobrych minut. Kiedy byłam na powierzchni, zorientowałam się, że jestem ranna. Kawałek metalu wbił się w moją lewą rękę.
— Cholerka — westchnęłam.
Usiadłam pod najbliższym drzewem. Zdjęłam plecak i gorączkowo zaczęłam w nim szukać apteczki. Gdy ją znalazłam, to ją wyjęłam. Później wyciągnęłam zapalniczkę i nożyk. Następnie ostrożnie wyjęłam metal z ręki. Bolało jak nie wiem. Jęknęłam z bólu i odrzuciłam metal na bok. Wzięłam zapalniczkę i podgrzałam nożyk. Przyłożyłam go do rany. Ból jaki czułam był nie do opisania. Syczałam i bluźniłam pod nosem. Po około dwóch minutach zabrałam nóż z rany i przyłożyłam go do wody by się schłodził. Odłożyłam go, po czym zaczęłam grzebać w apteczce. Znalazłam bandaż i owinęłam nim ranę. Spakowałam wszystko z powrotem do plecaka, a następnie wstałam. Zauważyłam dym.
— Dym? Może tam znajdę resztę — pomyślałam na głos.
Zaczęłam iść. W mniej więcej połowie drogi usłyszałam głosy. Podkradłam się i schowałam w wyższej trawie. Żołnierze Trójcy. Mogłam się tego domyślić. Było ich trzech. Najwyraźniej o czymś rozmawiali.
— Jesteś pewien?
— Tak. Sam widzisz, że są tu resztki spadochronu.
"Skąd oni się wzięli? Skoro oni tutaj są... czy to oni mnie ostrzeliwali zanim spadłam do rzeki? Dlatego spadochron nagle zaczął się drzeć. Ale czemu nie słyszałam strzałów? A no tak. Tłumik" przemyślałam całą sprawę.
— Nieważne. Przeszukajmy teren.
  "I teraz mam okazję się zabawić", stwierdziłam w myślach. Jeden podszedł do mojej kryjówki. Wzięłam łuk i poddusiłam go. Jego martwe ciało zostawiłam w trawie. Przeszukałam je. Nic przydatnego. Następnego postanowiłam zestrzelić z łuku. Wyjęłam strzałę i upewniłam się, czy jest obserwowany przez kolegę. Kiedy byłam pewna, że nie, przyłożyłam strzałę i naciągnęłam cięciwę. Strzeliłam w głowę. Poskutkowało. Żołnierz padł martwy na kałużę błota. Do ostatniego chciałam się podkraść. Schowałam łuk i wyjęłam maczetę. Zakradłam się, po czym przebiłam go na wylot. Podniosłam się, a potem podeszłam do tego co leżał w błocie. Przeszukałam go. To samo zrobiłam z drugim. Nic przydatnego. Podeszłam do stolika, który był postawiony na środku. Była na nim mapa. Kilka punktów podpisanych "obozy zbrojne". Pewnie to ich bazy. Na pewno  tam mają zebrania i takie tam. Zauważyłam też miejsce wysunięte na południe. Oznaczone jako "Czy tu jest skarb?". Czyli chyba coś znaleźli. Jednak na stole nie było więcej wskazówek. Obok mapy leżał tylko i wyłącznie kompas. I jeszcze snajperka z tłumikiem. Pewnie z tej broni strzelili do mojego spadochronu. Chciałam ją zabrać, ale najwyraźniej lufa była złamana. Jakim cudem? Jeden z nich musiał być fajtłapą. Wzięłam za to mapę i kompas, po czym spakowałam do plecaka. Wyjęłam maczetę i poszłam dalej w stronę dymu. Po drodze pościnałam dość dużo zielska. Nie natknęłam się więcej na durnych żołnierzy Trójcy. Tymczasem od zadymionego miejsca dzieliła mnie tylko kamienna ściana. Schowałam maczetę. Wyjęłam linę z plecaka i zaczęłam szukać punktu do zarzucenia. Na samym szczycie dojrzałam kamień, który był dość duży. Zarzuciłam linę z hakiem i gdy upewniłam się, że jest dobrze zaczepiona zaczęłam się wspinać. Wspinaczka nie zajęła mi długo. Gdy się wspięłam zauważyłam wrak naszego samolotu i ognisko. Przy ognisku siedział Sully. Odwiązałam linę i ją wzięłam. Podeszłam do staruszka.
— Cześć Sully! Gdzie Nate? — spytałam.
— Młoda! Nate poszedł po więcej drewna. Co ci się stało w rękę? — zapytał Sully.
— Tylko metal z jeziora — odpowiedziałam.
— Skąd metal w jeziorze? — spytał zdziwiony.
— A ja wiem? Lara lub Sam się pokazywali? — zapytałam.
— Jeszcze nie — odparł ze smutkiem.
— Rozumiem — powiedziałam.
Usiadłam obok niego i zdjęłam plecak. Po kilku minutach Nate przyszedł do nas nie tylko z drewnem, ale też z Samem. Sam miał przy sobie torbę z ich sprzętem. Po Larze nie było ani śladu. Gdy chłopcy się rozporządzili bronią, poszliśmy szukać Lary. Kiedy dobre kilka minut badaliśmy las przed nosem Nate'a świsnęła strzała. Wszyscy z automatu wyciągnęliśmy pistolety. Wtedy na Sama zeskoczył nie kto inny jak Lara.
— Auuu... — jęknął z bólu Sam.
— Złaź z niego Lara, bo kręgosłup mu złamiesz — stwierdził Nate.
— Dobra — powiedziała, po czym wykonała prośbę. — Myślałam, że jesteście żołnierzami Trójcy.
— Jak widać, nie jesteśmy — odpowiedziałam.
— "Nic ci nie jestem Sam? Wszystko ok?". Dzięki za waszą troskę — zaczął marudzić starszy Drake.
— Zamkniesz się jak obiecam ci kebaba po powrocie do domu? — spytałam.
— Jasne. Ale masz o tym pamiętać Ellie — powiedział Samuel.
— Będę. Zapewniam — zapewniłam.
— Wracajmy do obozu — powiedział Sully.
Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Po drodze schowaliśmy broń z powrotem na swoje miejsca. Gdy byliśmy na miejscu, usiedliśmy przy ognisku.
— Zanim przyszłam do wraku, natknęłam się na kilku żołnierzy Trójcy. Mieli ze sobą mapę i kompas — powiedziałam, po czym wyjęłam te rzeczy z plecaka.
Pokazałam przedmioty towarzyszom. Lara skupiła całą swoją uwagę na mapie.
— Skąd oni się dowiedzieli o prawdopodobnym położeniu figury? I po co im tyle obozów zbrojnych? — zapytała brunetka.
— Nie wiem. Sprawdź czy kompas działa — zarządziłam.
Dziewczyna wzięła kompas i na niego popatrzyła.
— Działa, ale ledwo. Pokazuje południe, więc może się uda tam dotrzeć.
— To co? Idziemy? — zapytałam, wstając.
  Wszyscy jednocześnie kiwnęli głową. Wstali i ruszyliśmy.
—————————————————————————————————————————
Trzeci rozdział za nami. Myślicie, że dojdą do wioski? Oczywiście jeśli są jakieś błędy zachęcam do napisania o tym w komentarzach. Chyba to zdanie o błędach będzie mi, jak i Wam towarzyszyło przy każdej rzeczy którą napiszę🤣. Ostatnio też zauważyłam to:

Dziękuję Wam♥️. To wszystko Wasza zasługa. Do następnego😘
EDIT: Do osób, które czytają to o wiele później niż publikacja - to zdjęcie jest nieaktualne. Bardzo nieaktualne...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro