Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Naruto.pov

Szedłem równym krokiem z brunetem. Co jakiś czas na niego spoglądałem, ponieważ szczerze mnie interesował. Był po prostu inny... Najprawdopodobniej jako jedna z niewielu osób rozumiał moje uczucia mimo iż nie znał mojej przeszłości. Nie czułem jednak też chwilowo potrzeby, by mu ją wyjawiać. Wolałem poczekać na bardziej odpowiedni moment. Nie potrafiłem bliżej określić tego czasu, ale wiedziałam, że gdy nastanie to będę wiedział.
Z tą myślą spojrzałem ponownie na czarnookiego. Patrzył na drogę przed nami. Jego twarz na pierwszy rzut oka nie wyrażała żadnych uczuć, ale gdy przyjrzałem się jego oczom, to wiedziałem... Wiedziałem aż zbyt dobrze... Tyle razy czułem to samo.. Tą samotność, która przeplatała się z nienawiścią do wszystkich, którzy mi współczuli.
Mimowolnie odruchowo posłałem mu spojrzenie mówiące 'współczuję ci', a zarazem 'jestem z tobą i będę choćby świat się walił'. Wiedziałem, że widział to więc pozostawało mi tylko czekać na reakcję z jego strony lub jej brak.

Sasuke.pov

Kątem oka zobaczyłem spojrzenie, które posłał mi Uzumaki. Niby mówiło ono, to samo, co wszystkie wysłane w ostatnim czasie przez innych, a zarazem znienawidzone przeze mnie, ale miałem wrażenie, że to jedno było inne..  To jedno przelewało też uczucia nadawcy, przez co wydawało się być niesamowicie szczere. Zrozumiałem wtedy też mimo braku słów, że ten głupkowaty blondyn mimo mojej porannej niechęci, może okazać się inny... Postanowiłem też, że już więcej nie będę go odpychał ani jego chęci przyjaźni. Zdecydowałem się dać mu szansę z dystansem. Nie wiedziałem wtedy też czy ta słabość ukazana w stosunku do Naruto będzie moim zbawieniem, czy też kompletną klęską... Nikt tego nie wiedział. Ja jednak zaryzykowałem.

Naruto.pov

Widoczne było zamyślenie na twarzy mojego towarzysza. Wydedukowałem więc, że najprawdopodobniej byłem zbyt otwarty mimo braku słów i wprawiłem go w zakłopotanie. Przyśpieszyłem więc kroku wybiegając spod parasola naprzód, by nie zrobić z siebie większego debila. Biegłem co sił, by nie przyszedł mu nawet pomysł, aby mnie gonić. W pewnym momencie, gdy skręcałem już do swojego domu, to obejrzałem się za siebie. Sasuke stał na środku drogi w miejscu, gdzie go wyprzedziłem. Wyglądał jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić. Otrząsnąłem jednak siebie i szybko wybiłem tą myśl z głowy oraz powróciłem do biegu. Niedługo potem byłem już pod drzwiami miejsca zamieszkania, odkluczyłem je i cicho westchnąłem. Wiedziałem, że nikt tam nie czeka... Wiedziałem, że nikogo nie obchodzi to czy wróciłem, a nawet to czy żyję, jednak wciąż moja idiotyczna logika podpowiadała mi bym się uśmiechał do tych od tak dawna pustych ścian...

Hej. Ogólnie jak na razie wam się podoba ff w tym stylu?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro