ludzkości
Ludzi tych przybywa i przybywa,
Aż otwiera się brzytwa,
Zwykłym mi było ich zbywać,
Gdyż to marionetki padające na twarz,
Wśród takich ciężko jest przebywać,
A od nich uciec uda się nielicznym,
Tym co na zyski nie liczą,
Lecz bezinteresownie,
Brodę przytną brzytwą.
Ciężko w świecie tym dzisiejszym,
Lekkość swą odnaleźć,
Trzeba bardzo się postarać,
By zmysłów nie postradać,
I nikomu na zranienie,
Szansy nie dawać,
A każdemu fundować zrozumienie,
Lecz bez szans skazanym na stracenie,
Na tym morzu martwym,
Ludzkości,
Świecie nic nie wartym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro