Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XV

*UWAGA ROZDZIAŁ PISANY PO OBEJRZENIU W CAŁOŚCI DWÓCH SEZONÓW ANIMU**I DOKAŃCZANY PO PRZECZYTANIU ANGELFALL* 

Rano obudziłam się wtulona w malutkie ciało syna Hadesa. Jego głowa spoczywała na moim ramieniu a ręka oplatała moją talię. Kątem oka spojrzałam na jego twarz, wyglądał jak aniołek. Jego delikatne rysy wydawały się jeszcze bardziej łagodne a na ustach widniał malutki uśmiech. Kiedy lekko poruszyłam głową Nico zamruczał i leniwie otworzył oczy. Podniósł się do pozycji siedzącej i wymamrotał coś, co chyba miało być przywitaniem, na co ja zachichotałam.

- Czego się śmiejesz? - mruknął zaspany.

- Nic, jesteś uroczy. 

- Jak na geja przystało.- odpowiedział z uśmiechem. - A tak w ogóle gdzie się podziała załamana dziewczyna, która uprała mi poduszkę łzami? Hm?

- Dzięki najbardziej depresyjnej osobie na świecie zniknęła, bardzo paradoksalne co nie.

Zachichotałam na własne słowa patrząc się na bruneta, ten z kolei pokazał mi język po czym poszedł do łazienki. Idąc za przykładem chłopaka podniosłam się z łóżka i wyjęłam z szafy pierwsze lepsze ciuchy. Przerzuciłam je przez ramie i usiadłam przy małym stoliku obok okna, na dworze musiało być ciepło ponieważ większość chłopców paradowała bez koszulek. 

- Już się napatrzyłaś? Teraz moja kolej... 

- Przestraszyłeś mnie głupku. - burknęłam do bruneta, który stał za moimi plecami.
Po trzydziestu minutach wyszłam z łazienki z mokrymi włosami z ręcznikiem przerzuconym przez ramię.
Mama mówiła, że gdyby nie długie włosy i pewna wypukłość(a innej brak XD) mogła bym być chłopakiem. W czwartej klasie nawet mama pozwoliła mi ściąć włosy a ja kazałam na siebie mówić Lou.
- A ty co tak stoisz? Idziemy na śniadanie.
- Chcę ściąć włosy. - wypaliłam.
Nico gwałtownie obrócił głowę w moją stronę i uniósł brwi.
- Omówimy to później.
W drodze na śniadanie między mną a brunetem panowała niezręczna cisza. Kiedy usiedliśmy przy stoliku Nico się do mnie uśmiechnął a całe napięcie zniknęło. Odwróciłam głowę w kierunku stołu dzieci Apolla, rozpoznałam wśród nich blond czuprynę Michael'a. Siedział do nas tyłem więc nie mogłam stwierdzić jak się czuje.
***
W południe mieliśmy zajęcia zwiazne z walką wręcz. Zaczęło się od krótkiej rozgrzewki a potem przyszedł czas na zapasy. Na pierwszy ogień poszła jakaś dziewczyna od Nyks i chłopak od Hermesa. Obojgu dosyć opornie szła rywalizacja dlatego po siedmiu minitach bezsensownej, dziecięcej przepychanki kazano im zejść. Na maty wszedł potężny chłopak od Aresa i patrzył się po przerażonych twarzach młodszych obozowiczów. Nagle usłyszałam swoje imię, zostałam poproszona na maty do walki z tym osiłkiem. Cóż miałam zrobić, poprawiłam włosy by mi nie wpadały do oczu i stanęłam naprzeciw mojego przeciwnika. Zasady były proste walka ma być realistyczna ale nie brutalna. Po kilku sekundach chłopak zaczął nacierać na mnie, robiłam dosyć zręczne, jak na człowieka po załamaniu, uniki. Muszę sprawić by upadł wtedy zejdę stąd i dadzą mi spokój. Nagle przypomniał mi się pewien trik.
Kiedy sztyn wyciągnął ku mnie ręce złapałam go za mały palec, mocno go wykręcając. Za palcem poszła jego ręka i bark, robiąc mocny krok do przodu, pociągnęłam jego ramię w przód w ten sposób by leżało na ziemi. Aby to dokończyć dołożyłam kolano, przygniatając nim rękę. Dookoła rozległy się brawa i gwizdy, wszyscy skandowali moje imię. Pozostało pytanie dlaczego?
- Wow, dziewczyno brawo. Pokonałaś bosa zasługujesz na gratulacje. - powiedział jakiś blondyn, prawdopodobnie od Hypnosa.
Tego dnia nie schodziłam z ust herosów, wieczorem przy ognisku wszyscy śpiewali piosenki na moją cześć. Było mi z tym dziwnie przyjemnie. Miło było czasami poczuć się kimś. Jednak zarówno mój rozum jak i serce mówiły mi, że słowo czasami jest najważniejsze.
___________
Nie odpowiadam za to co tu napisałam, powód na górze.
:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro