Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział X

Od wizyty Hadesa minęły 3 godziny. Bite 180 minut siedziałam w Wielkim Domu tłumacząc, że czuję się dobrze. Chejron usiłował skontaktowć się z jakimś Percy'm. Widać było, że martwi się brakiem kontaktu z chłopakiem. Nagle w drzwiach pojawił się Nico. Jego zaszklony wzrok nie uszedł mojej uwadze.
- Ktoś umiera... Czuję to... Percy!Gdzie on jest!
Chejron milczał.
- Nie ma z nim kontaktu. - powiedziałam cicho.
Brunet* upadł na kolana i szlochał. Nagle w drzwiach stanęła blondynka. Była cała ubrudzona a jej ubrania wyglądały jakby coś ją poturbowało.
- Percy on... Leży.... Nic nie mówi.... - wydyszała. - Pomóżcie!!
Pierwszy wybiegł Chejron, zaraz po nim blondynka. Zostałam tylko ja i Nico. Słyszałam ciche pochlipywanie, podeszłam do chłopaka i mocno go przytuliłam.
- Kim jest ten Percy? - spytałam.
- Synem Posejdona, bohaterem bitewnym, najpopularniejszym herosem we współczesnym świecie... - wymieniał.
- Pytam się kim jest dla ciebie.
- On traktuje mnie jak brata i ...
- A ty?
- Ja... gkfm - mruknął nierzozumiale.
- Możesz powtórzy...
- Kocham go! - krzyknął łamiącym się głosem.
Nie powiedziałam nic, mocno go przytuliłam i pogładziłam po włosach.
Nie wiem ile tak tkwiliśmy, ale czułam, że nie mogę ho tak zostawić.
- Hej, Percy się obudził! - krzyczał ktoś za oknem.
Spuchnięte oczy bruneta podniosły się i pojawiły się iskierki na nadzieji. Puściłam uścisk a on pobiegł czym prędzej do syna Posejdona.
Ruszyłam za nim, obserwując jego ruchy. Stanęłam w rogu namiotu i spojrzałam się w stronę łóżka poszkodowanego. Jednak zamiast uśmiechnietych twarzy widziałam łzy w oczach bruneta i reszty.
Podeszłam bliżej i spojrzałam się na twarz Percy'ego. Wyglądał jakby spał.
- On umiera Leila! Umiera! - krzyczał syn Hadesa.
Nie wiem co mną kierowało ale położyłam dłoń na piersi chłopaka. Słowa same płynęły z moich ust.
- Ave atque vale*.-szpnęłam. W tym momencie Percy zamrugał dwukrotnie.
- Nie zanm za dobrze łaciny, ale nie zamierzam jeszce umierać. - powiedział i podniósł się do pionu.
Nico na nic nie czekając mocno przytulił go kładąc swoją głowę na jego klatce piersiowej.
- Nienawidzę cię Jackson. - mruknął.
- Też cię lubię di Angelo. - odszeptał.
****
Na Olimpie
- Ta dziewczyna jest niesamowita. - krzyknął Hades. - Ona wyciągnęła go z grobu. Widziałem jego cień nad rzeką jeszce chwila i było by po nim.
Wszyscy bogowie spojrzeli się na Apolla siedzącego w kącie.
- No co.. - mruknął. - Nie moja wina, że akurat tyle jej dałem. Zresztą sam nie wiem. Nikt z nas nie wie.
________________
Hejo wracam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję na jakieś komentarze z opiniami. Buziaki ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro