Rozdział X
Od wizyty Hadesa minęły 3 godziny. Bite 180 minut siedziałam w Wielkim Domu tłumacząc, że czuję się dobrze. Chejron usiłował skontaktowć się z jakimś Percy'm. Widać było, że martwi się brakiem kontaktu z chłopakiem. Nagle w drzwiach pojawił się Nico. Jego zaszklony wzrok nie uszedł mojej uwadze.
- Ktoś umiera... Czuję to... Percy!Gdzie on jest!
Chejron milczał.
- Nie ma z nim kontaktu. - powiedziałam cicho.
Brunet* upadł na kolana i szlochał. Nagle w drzwiach stanęła blondynka. Była cała ubrudzona a jej ubrania wyglądały jakby coś ją poturbowało.
- Percy on... Leży.... Nic nie mówi.... - wydyszała. - Pomóżcie!!
Pierwszy wybiegł Chejron, zaraz po nim blondynka. Zostałam tylko ja i Nico. Słyszałam ciche pochlipywanie, podeszłam do chłopaka i mocno go przytuliłam.
- Kim jest ten Percy? - spytałam.
- Synem Posejdona, bohaterem bitewnym, najpopularniejszym herosem we współczesnym świecie... - wymieniał.
- Pytam się kim jest dla ciebie.
- On traktuje mnie jak brata i ...
- A ty?
- Ja... gkfm - mruknął nierzozumiale.
- Możesz powtórzy...
- Kocham go! - krzyknął łamiącym się głosem.
Nie powiedziałam nic, mocno go przytuliłam i pogładziłam po włosach.
Nie wiem ile tak tkwiliśmy, ale czułam, że nie mogę ho tak zostawić.
- Hej, Percy się obudził! - krzyczał ktoś za oknem.
Spuchnięte oczy bruneta podniosły się i pojawiły się iskierki na nadzieji. Puściłam uścisk a on pobiegł czym prędzej do syna Posejdona.
Ruszyłam za nim, obserwując jego ruchy. Stanęłam w rogu namiotu i spojrzałam się w stronę łóżka poszkodowanego. Jednak zamiast uśmiechnietych twarzy widziałam łzy w oczach bruneta i reszty.
Podeszłam bliżej i spojrzałam się na twarz Percy'ego. Wyglądał jakby spał.
- On umiera Leila! Umiera! - krzyczał syn Hadesa.
Nie wiem co mną kierowało ale położyłam dłoń na piersi chłopaka. Słowa same płynęły z moich ust.
- Ave atque vale*.-szpnęłam. W tym momencie Percy zamrugał dwukrotnie.
- Nie zanm za dobrze łaciny, ale nie zamierzam jeszce umierać. - powiedział i podniósł się do pionu.
Nico na nic nie czekając mocno przytulił go kładąc swoją głowę na jego klatce piersiowej.
- Nienawidzę cię Jackson. - mruknął.
- Też cię lubię di Angelo. - odszeptał.
****
Na Olimpie
- Ta dziewczyna jest niesamowita. - krzyknął Hades. - Ona wyciągnęła go z grobu. Widziałem jego cień nad rzeką jeszce chwila i było by po nim.
Wszyscy bogowie spojrzeli się na Apolla siedzącego w kącie.
- No co.. - mruknął. - Nie moja wina, że akurat tyle jej dałem. Zresztą sam nie wiem. Nikt z nas nie wie.
________________
Hejo wracam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję na jakieś komentarze z opiniami. Buziaki ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro