Rozdział VII
Noc minęła mi szybko, czego nie mogę powiedzieć o Michaelu. Cały czas czuwał nade mną i sprowadzał czy oddycham. Rano wyglądał jak trup. Nie przeszkodziło mu to w spakowaniu naszego mini-obozu i przygotowaniu kanapek na śniadanie.
- O już wstałaś, bierz kanapki i idziemy. - powiedział udając pełnego życia.
- Jak długo będziemy szli?
- Nie długo 20 minut góra pół godziny. Musimy się jednak sprężać.
Bez słowa sprzeciwu ruszyłam za nim. Mijaliśmy wiele leśnych polan idealnych na sesję zdjęciową. Kocham fotografię, uwielbiam robić zdjęcia, szczególnie mojemu przyjacielowi. Mam folder zawalony jego zdjęciami. Zanim się spostrzegłam minęliśmy jakąś bramę a dookoła zaczęły pojawić się ślady ludzi. Nagle Michael zasłonił mi oczy i zaczął prowadzić.
- Co ty robisz?
- Zaraz zobaczysz... - powiedział.
Po chwili przystanęliśmy, słyszałam ludzkie krzyki i głosy. Gdzie on mnie zabrał, do jakiejś szkoły?
- Witaj w obozie herosów Leilo. - prawie krzyknął i odsłonił mi oczy.
- Ok, nie wiele tu jest, sporo drzew i moż.... - urwałam w pół słowa, bo napadł nas tłum ludzi.
Mówiąc napadł mam na myśli dosłowne znaczenie tego słowa. Prawie nas stratowali. Dopiero gdy tłum popchnoł mnie do przodu ujrzałam biegające dzieciaki i mnóstwo domków. Tu i ówdzie przebiegł satyr.
- Wow, ale teraz mi wytłumacz co to ma wszystko znaczyć .
I tu mój przyjaciel zaczął długi wywód na temat bogów , mitologii greckiej i herosów. Z tego co powiedział wywnioskowałam tyle, prawdopodobnie jestem córką jakiegoś boga, który olewał mnie przez 15 lat. Taki standard. Nagle, udając , że słucham, zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Miał na sobie czarną koszulkę i zwykle jeansy.
- Leila czy ty w ogóle mnie słuchasz?!
- Michael kto tam stoi pod drzewem? - spytałam się i spojrzałam się na ów chłopaka.
- Nico di Angelo, syn Hadesa.
Bez zastanowienia ruszyłam w stronę "hadesiątka".
- Hej, jestem Leila.
- Jak zapewne cię już poinformowano jestem Nico. - powiedział i podał mi dłoń.
- Uroczy jesteś. - uśmiechnęłam się.
Chłopak podniósł głowę odrzucając do tylu trochę przysługuje włosy. Był bardzo ładnym chłopakiem, delikatnie rysy twarzy wykluczały tu słowo przystojny. Blada cera w czerni jego włosów wydawała się jeszcze bledsza.
Nico wyprostował się i okazało się, że jest mojego wzrostu. Spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie. - powiedział dobitnie.
- A właśnie, że tak. Tymi ciemnymi oczami mógłbyś zwojować świat.
- Um.... Coś mi się zdaje, że nie.
- Nie i nie, mógłbyś chociaż powiedzieć, że masz okres a nie...- powiedziałam a on szczerze się zaśmiał.
_________________
Przepraszam za moją nieobecność ale telefon mam w naprawie i nie mogłam nic dodać. Teraz pisze z telefonu siostry, więc nie wiem kiedy następny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro